– Ani moje wyznanie, ani moja narodowość nie jest na sprzedaż – odpowiedział bp Vasile Aftenie, gdy zaproponowano mu, by został prawosławnym biskupem Bukaresztu. Podobnie jak sześciu innych greckokatolickich biskupów poniósł męczeńską śmierć.
Był maj 1950 r., kiedy do jednego z rzymskokatolickich księży z Bukaresztu przyszło dwóch mężczyzn. Przynieśli ze sobą trumnę, zażądali, by ksiądz odprawił pogrzeb ich wujka, po czym wyszli zapalić. Zdziwiony ich zachowaniem duchowny zauważył, że trumna nie jest domknięta. Ksiądz usiłował docisnąć wieko, ale zamiast tego niechcący je otworzył. Ku swemu zdumieniu rozpoznał rzekomego wujka. Ciało należało do aresztowanego półtora roku wcześniej bp. Vasilego Aftenie. Zmarły miał połamaną żuchwę i wyrwaną brodę. Duchowny odprawiający pogrzeb zapewne nie wiedział, że tortury zlecił osobiście gen. Alexandru Nicolschi, szef rumuńskiej bezpieki – Securitate. Musiał jednak zdawać sobie sprawę, jakie prześladowania dotknęły Kościół greckokatolicki. Wśród wszystkich wyznawców Chrystusa katolicy obrządku wschodniego byli dla komunistów z Rumunii celem numer jeden.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jakub Jałowiczor