Ryszard Montusiewicz zachęca mężczyzn, by nie zwiewali z pola walki. Opowiada o tym, Kto naprawdę zapewnia przyszłość jego dzieci. Wie, o czym mówi. Kiedyś spakował się i z dnia na dzień ruszył z dziewięciorgiem dzieci w nieznane…
Marcin Jakimowicz: Gotowy na poobalanie paru mitów?
Ryszard Montusiewicz: – Spróbuję…
Argument pierwszy: „Ja bym się nawet zdecydował na kolejne na to kasę? Nie jesteśmy przygotowani finansowo”…
– To kwesta zawierzenia. Zaufania, że Bóg przewidzi, zadba, zabezpieczy. Naszym pradziadkom i dziadkom żyło się gorzej, a byli o wiele bardziej otwarci na życie… Wartości życia nie można mierzyć jedynie złotówkami. Bardzo naturalne otwarcie człowieka na przekazywanie życia wiąże się ściśle z podstawową wiarą, że jeśli mam możliwość przekazywania życia, to będę miał też możliwość jego podtrzymywania.
Nie budzi się Pan zlany zimnym potem: Boże, kto zapewni byt moim dzieciom?
– Oczywiście, że mam te same lęki i obawy co wszyscy… Ale przecież fakt, że ktoś ma jedno dziecko, nie pozbawia go tych samych problemów. Jedno z włoskich przysłów mówi, że każde dziecko rodzi się z bochnem chleba pod pachą. Bóg mu błogosławi. Nam z każdym dzieckiem poszerzały się granice, mieszkania, samochody…
A nie zastanawiacie się, z kim się ożenią i co będą robiły?
– Jasne, że o tym myślimy, Ale to jest pokusa, która pokazuje, że w sercu jesteśmy poganami. Mam wiedzieć lepiej niż Bóg, kim ma być moje dziecko? A jaką mam gwarancję, że gdy zostanie ono prawnikiem, będzie szczęśliwe? To nie my rozdajemy karty. Życie daje nam każdego dnia pewien potencjał zmagania się z przeciwnościami. Adam usłyszał w raju: „W pocie czoła pracować będziesz”. To sprzeciwia się lansowanemu dziś hasłu: „Żyj tylko dla siebie”.
Z Ryszardem Montusiewiczem rozmawia Marcin Jakimowicz