Estera i król

A może raczej Alexis i Raoul?

Ten nakręcony w 1960 roku film to całkiem przyzwoity, kostiumowy melodramat. Akcja płynie wartko, jej zwroty są często zaskakujące, zaś scenografia, kostiumy, czy aktorstwo trzymają bardzo wysoki,  „klasyczny” poziom złotej ery Hollywood. Czegóż chcieć więcej? A no właśnie…

Już sam tytuł podpowiada nam, że film ukazywać będzie starotestamentalną historię opisaną w Księdze Estery. I tak poniekąd jest. Tyle tylko, że odpowiedzialni za scenariusz Ennio De Concini, Raoul Walsh i Michael Elkins nieco „przedobrzyli”. Do bardzo dobrze znanej, prostej biblijnej opowieści, podorzucali nowe, fikcyjne wątki, z których część niestety razi, czy wręcz jest niesmaczna.

Ot chociażby postać królowej Waszti. Z Biblii wiemy, że najprawdopodobniej pijany król Aswerus rozkazał swym eunuchom „aby przywiedli przed oblicze króla królowę Waszti w koronie królewskiej celem pokazania ludowi i książętom jej piękności; odznaczała się bowiem miłym wyglądem. Ale królowa Waszti odmówiła”. W filmie natomiast widzimy, iż Waszti zdradza króla z Hamanem, następnie zaś, podczas przyjęcia w pałacu, najpierw zaczyna tańczyć w bardzo prowokacyjny sposób, następnie zaś robi… striptiz.

Podobnych udziwnień i „uatrakcyjnień” jest w filmie dużo, dużo więcej. Np. w Piśmie Świętym Haman to tylko królewski zarządca – w filmie natomiast postać niemalże makiaweliczna (cudzołoży z Waszti, próbuje przejąć władzę w państwie, przekazuje tajne informacje Grekom, z którymi Aswerus walczy).

W roli Hamana świetnie sprawdza się Sergio Fantoni (to nie lada sztuka przekonująco ukazać na ekranie taki szwarccharakter). Pytanie tylko: na ile jest to „postać biblijna”, a na ile fikcyjna, wymyślona na nowo przez scenarzystów?

I tak właściwie można by bez końca (czego jest w tym filmie więcej? Biblii, czy Hollywood?). Według mnie szala zdecydowanie przechyla się na stronę amerykańskiej Fabryki Snów, więc przed seansem filmu proponuję najpierw przeczytać Księgę Estery,  a potem, już na spokojnie, oglądać tę hollywoodzką wariację na Jej temat. A myślę, że warto. Wszak reżyserem filmu jest sam Raoul Walsh – ten sam, który przed laty nakręcił znakomity, gangsterski „Biały żar” z Jamesem Cagney’em, czy „High Sierra” z Humphreyem Bogartem, zaś w innych jego filmach występowały m.in. takie sławy, jak John Wayne, Marlena Dietrich, Rita Hayworth, Errol Flynn, Clark Gable, czy Jane Russel. W „Esterze i królu” gwiazdą jest Joan Collins – późniejsza Alexis z serialu „Dynastia”.

Ów hollywoodzki „klucz” (sposób oglądania tego filmu), jest chyba najlepszym z możliwych. Wówczas po prostu w pełni docenimy warsztat reżyserski Walsha i nieco mniej będziemy pomstować na wszystkie te nieprawdopodobieństwa i odstępstwa od tekstu Pisma Świętego, których jest tutaj tak wiele.

*

Tekst z cyklu ABC filmu biblijnego

« 1 »

Piotr Drzyzga