W ostatnim czasie premier wyszedł z propozycją tzw. okrągłego stołu oświaty, ogłosił zmiany w OFE, a jego rząd przyjął projekt dotyczący rozszerzenia programu 500 plus. Premier Mateusz Morawiecki jest twarzą obozu rządzącego, to on nadaje ton kampanii - uważają m.in. prof. Kazimierz Kik i dr Bartłomiej Biskup.
"Na polu wewnętrznym - jeżeli byśmy popatrzyli na to, kto w ogóle cokolwiek wnosi konstruktywnego - to jest to przede wszystkim premier" - ocenia w rozmowie z PAP politolog prof. Kazimierz Kik.
"Premier jest efektywny. Jeżeli popatrzymy na wysokie oceny w sondażach funkcjonowania rządu i samego premiera, to widzimy, że są bardzo wysokie, wyższe niż partii, więc ja myślę, że nie ma potrzeby zmieniania tego, co się sprawdza" - mówi prof. Kik. Jak ocenia, premier będzie długo twarzą PiS-u.
Tym bardziej, że - jak przypomina prof. UKSW Norbert Maliszewski - tegoroczna kampania wyborcza będzie "kampanią permanentną". I dodaje, że aktywność premiera ma przysporzyć punktów Prawu i Sprawiedliwości zarówno w wyborach do Parlamentu Europejskiego, jak i tych krajowych.
Prof. Maliszewski zwraca uwagę, że nie przypadkiem ostatnia aktywność premiera koncentruje się na tematach, które są ważne dla większości Polaków. "Jedną z ważniejszych spraw dla Polaków jest kwestia bezpieczeństwa systemu emerytalnego, jego przewidywalność" - wskazuje.
Projekt reformy emerytalnej, która zakłada przeniesienie oszczędności z OFE na Indywidualne Konta Emerytalne (IKE) lub do ZUS, premier przedstawił w poniedziałek. Decyzja, gdzie przenieść pieniądze, ma należeć do obywateli. Morawiecki podkreślał wtedy, że bezpieczeństwo finansowe Polaków to jedna z najważniejszych spraw, a system emerytalny wymaga uporządkowania.
Kilka dni później premier wychodzi z propozycją rozwiązania problemu związanego ze strajkiem nauczycieli. Deklaruje zorganizowanie konsultacji w formule tzw. okrągłego stołu. Rozmowy mają się odbyć w piątek 26 kwietnia, zaproszeni są na nie rodzice, eksperci, pedagodzy, wychowawcy, nauczyciele, związkowcy i opozycja. Konsultacje te nie tylko mają być odpowiedzią na nauczycielski protest, ale także początkiem dyskusji, jak zreformować polską edukację w przyszłości.
Dr Bartłomiej Biskup z Uniwersytetu Warszawskiego wskazuje, że i ta dziedzina jest szczególnie ważna, gdyż - jak mówi - badania dokładnie pokazują polaryzację. "Polacy są bardzo podzieleni w ocenie tej sprawy" - ocenia. Ale dodaje, że strajk nauczycieli, choć jest kwestią istotną, to jednak nie "na wagę zwycięstwa wyborczego". "Natomiast na dłuższą metę coś z tym problemem trzeba będzie zrobić" - uważa.
Jego zdaniem ostatnio premier jest aktywny politycznie podobnie jak przed wyborami samorządowymi. "Wydaje się, że pałeczkę przejął premier i to on jest twarzą rządzącego obozu" - uważa dr Biskup. W jego ocenie na szczególną uwagę zasługuje to, że w ciągu ostatnich kilku dni szef rządu skupił się na przekazie związanym z gospodarką.
Kampania przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego trwa od końca lutego. Tuż przed jej rozpoczęciem PiS zaproponował kolejne propozycje socjalne zawarte w tzw. piątce PiS: rozszerzenie programu 500 plus i wypłatę trzynastej emerytury. Projekt ustawy dotyczącej rozszerzenia programu 500 na pierwsze dziecko został przyjęty na posiedzeniu rządu w ten wtorek. Oprócz tego piątka PiS obejmuje obniżenie kosztów pracy, zniesienie podatku PIT dla pracowników do 26. roku życia, a także przywrócenie zredukowanych połączeń autobusowych - przede wszystkim w małych miastach i na wsiach.
Morawiecki podkreślał, że mottem programu PiS jest "praca dla Polaków i dostatnia Polska". Według szefa rządu tegoroczne wybory - zarówno europejskie, jak i parlamentarne - mają ogromną wagę. "Nie było tak ważnego wyboru przez ostatnie 30 lat jak te wybory" - przekonywał na lutowej konwencji PiS, odbywającej się pod hasłem "Nowa arena programowa". "Musimy zwyciężyć - i na drodze do zwycięstwa jesteśmy. Do tego zobowiązuje nas nasza wspaniała historia, ale też nasze spojrzenie w przyszłość, nasz plan, nasza strategia, wszyscy Polacy. I zrobimy to: dla Europy i dla Polski" - zapewniał.
Od marca PiS zorganizował wiele konwencji - pierwszą, inaugurującą kampanię do europarlamentu, w Jasionce, a także konwencje regionalne m.in. w Gdańsku, Wrocławiu i Lublinie. Na tej ostatniej zarówno premier, jak i szef partii Jarosław Kaczyński sprzeciwili się przyjęciu w najbliższym czasie euro. "Mówimy +nie+ euro, mówimy +nie+ europejskim cenom. Mówimy: europejskie płace, a nie europejskie ceny, i mamy poparcie większości Polaków" - przekonywał Jarosław Kaczyński.
Morawiecki wskazywał z kolei, że Polsce nie opłaca się przyjmowanie wspólnej waluty. Zdaniem premiera to właśnie przyjęcie euro w niewłaściwym czasie w takich krajach jak Włochy, Hiszpania i Grecja było przyczyną "permanentnej stagnacji". "Warto z porażki tych krajów wyciągnąć wnioski dla Polski, bo jesteśmy dzisiaj konfrontowani z tym tematem. Nasi konkurenci polityczni, Platforma Obywatelska, Koalicja Europejska, chcą nas jak najszybciej wprowadzić do strefy euro" - mówił premier.
Szef partii rządzącej zaproponował później liderom innych formacji podpisanie deklaracji ws. europejskiej waluty, w której mowa o tym, że w Polsce nie będzie wprowadzone euro, zanim nie osiągnie ona poziomu gospodarczego państw Zachodu.
Zdaniem historyka prof. Mieczysława Ryby tegoroczna kampania ma dwóch "grających": sprawnego w kwestiach finansowych i gospodarczych Morawieckiego oraz Kaczyńskiego, który - w jego ocenie - nie unika tematów ideowych. Kwestię waluty euro Ryba nazywa "wisienką na torcie". Z jednej strony przyjęcie euro - przekonuje - to zagadnienie gospodarcze, a z drugiej jednak - ideowe, związane z suwerennością państwa.
Według historyka trwająca kampania - "sklejona" z kampanii europejskiej i parlamentarnej oddzielonych jedynie wakacjami - łączy się z tym, co partia osiągnęła przez niecałe cztery lata swoich rządów. Ryba wskazuje przy tym na intensywny wzrost gospodarczy, a także sukcesy w polityce społecznej. "Wszystko to, oczywiście, bez premiera Morawieckiego byłoby niemożliwe" - dodaje, argumentując to walką szefa rządu z wyłudzeniami VAT.
Ryba podkreśla, że Morawiecki, choć na początku władzy PiS był znany raczej w przestrzeni biznesowej, to w sferze politycznej pokazał "zaskakujący talent". Według historyka prezes PiS zdaje się torować drogę ku temu, by premier rósł na naturalnego lidera obozu rządzącego w jego następstwie. "Zwłaszcza, że z rynku krajowego do Brukseli przechodzą znane osoby, które mogłyby być konkurencją zewnętrzną" - zauważa, nawiązując do startu w wyborach do PE czołowych polityków PiS.
Premier, działając na szczeblu europejskim, włączył się m.in. w negocjacje brexitowe. W marcu odbył się szczyt Rady Europejskiej, podczas którego liderzy unijni zajmowali się wnioskiem Wielkiej Brytanii o przedłużenie procesu wyjścia z Unii Europejskiej. Premier przekonywał wówczas, że istotne jest to, by Wielka Brytania nie opuściła Wspólnoty bez umowy. "W tej sytuacji, w jakiej znalazła się Wielka Brytania, łatwo przerzucać winę jednych na drugich, ale chodzi nam o to, żeby nie doszło do bezumownego brexitu" - ocenił premier.
W czasie kolejnej wizyty w Brukseli w tym tygodniu Morawiecki prowadził rozmowy na temat kształtu budżetu UE na lata 2021-2027 m.in. z wiceszefem KE ds. unii energetycznej Maroszem Szefczoviczem, a także unijnym komisarzem ds. budżetu Guntherem Oettingerem oraz komisarzem ds. rolnictwa Philem Hoganem. Z tym ostatnim premier dyskutował m.in. o wyrównywaniu dopłat oraz pomocy dla polskich rolników w razie bezumownego brexitu. "Unijny budżet na rolnictwo będzie odpowiadał naszym wyobrażeniom, jestem coraz bardziej co do tego przekonany" - mówił później premier. Przekonywał również, że widzi "coraz lepsze dostosowanie priorytetów polityki budżetowej europejskiej" do strategii budżetowej Polski.
Projekt budżetu, nad którym toczą się teraz prace w Radzie UE, zakłada m.in. 23-procentowe cięcie w polityce spójności (o 19,5 mld euro mniej niż w teraz) oraz 25 proc. mniej na rozwój obszarów wiejskich (II filar Wspólnej Polityki Rolnej).
Po tym, gdy w ten poniedziałek kraje członkowskie zatwierdziły nowelizację dyrektywy gazowej dotyczącej Nord Stream 2, premier zapowiedział, że będzie się przyglądał działaniom Komisji Europejskiej w tej sprawie. "Będziemy bardzo mocno patrzeć na ręce Komisji Europejskiej, jak jest wdrażana ta dyrektywa gazowa" - powiedział, przypominając, że jego zdaniem sam projekt jest szkodliwy dla solidarności europejskiej. Tego samego dnia podpisano również umowę na dofinansowanie budowy gazociągu Baltic Pipe, dzięki któremu do Polski ma trafiać gaz z Norwegii.