Niespodziewanie kwestia euro stała się tematem kampanii wyborczej. A przecież ponad 2/3 Polaków jest przeciwnych rezygnacji ze złotówki.
23.04.2019 11:15 GOSC.PL
O euro powiedziano chyba już wszystko. Przytoczono opinie ekspertów, wytłumaczono źródła kryzysu, policzono rzeczywiste i potencjalne straty. Dlaczego więc ten temat pojawił się w kampanii? I jakie mogą być tego konsekwencje?
Straszenie polexitem, straszenie euro
Powtarzanie, że elektorat w Polsce jest mocno podzielony, jest truizmem. Wielu wyborców głosuje przeciw PiS albo przeciw antypisowej opozycji. Stosunek do konkretnych rozwiązań politycznych jest często związany ze stosunkiem do jednej ze stron sceny politycznej. Czyli jeżeli przeciwko czemuś jest PiS, to zwolennicy opozycji będą to rozwiązanie popierać. Na takie zjawisko liczy pewnie Jarosław Kaczyński.
Skoro więc prezes PiS powiedział, że jest przeciwko euro i ciągle to powtarza, to wielu polityków i zwolenników antyPiSowej opozycji zaczyna głośno popierać przyjęcie wspólnej waluty. Problem dla opozycji jest w tym, że wyborcy popierający euro i tak na nich zagłosują. Wyborcy niezdecydowani raczej zasilają szeregi przeciwników wstępowania do strefy euro. I na nich liczy partia rządząca.
Kto chce euro w Polsce?
Liczba zwolenników przyjęcia wspólnej waluty ostatnio wzrosła. Kiedyś było ich mniej niż 20 proc. Teraz jest ich około 30 proc. Trudno jednak znaleźć obiektywny fakt, który mógłby skłonić do takiej zmiany. Strefa euro notuje niższy wzrost gospodarczy niż Polska. Wiele krajów używających wspólnej waluty jeszcze nie wyszła z kryzysu. Co więcej, na znaczeniu zaczyna tracić praktyczny argument za euro, czyli wymiana pieniędzy. W dobie dominacji transakcji bezgotówkowych taka czynność przestaje być uciążliwa.
Zwolenników przyjęcia euro w Polsce jest mniej więcej tyle, co twardych zwolenników opozycji liberalnej (PO+Nowoczesna). Poparcie dla euro może więc być deklaracją nie związaną z poglądami ekonomicznymi, ale kulturowymi. Poparcie dla integracji europejskiej jest bardzo silnym czynnikiem łączącym liberalnych polityków i wyborców. Potrzeba wstąpienia do strefy euro może więc wynikać nie z kalkulacji zysków i strat, ale z potrzeby bardzo mocnego zacieśniania więzów z Zachodnią Europą.
Polacy to „niedzielni Europejczycy”
Z faktu, że większość Polaków generalnie lubi Unię Europejską, nie wynika, że są wobec niej bezkrytyczni. I to właśnie widać w sondażach na temat euro. Polacy rozumieją problemy związane ze wspólną walutą. I generalnie nie chcą brać na swoje barki tych problemów. Poczucie bycia „w głównym nurcie europejskim” jest dla nich mniej ważne niż poczucie ciężaru portfela w kieszeni.
Część polityków opozycji może oskarżać Polaków przeciwnych europejskiej walucie o bycie „niedzielnymi Europejczykami”. Ale PiS tylko na to liczy. Szantaż często w polityce działa w sposób odwrotny do zamierzonego. Koalicja Europejska może dać się zamknąć w getcie około 30 proc. skrajnie proeuropejskich wyborców. Reszta za głosuje na „niedzielnoeuropejskie” partie.
Bartosz Bartczak