Prymas otrzymał od Świętego Oficjum nakaz udzielenia spowiednikowi Faustyny „najwyższego upomnienia”. „Czekam na karę” – powiedział po chwili milczenia ks. Sopoćko. „Już samo wysłuchanie tych słów było wystarczającą karą” – usłyszał od kard. Wyszyńskiego.
Dzień Dziecka 86 lat temu. Najprawdopodobniej wówczas spotkali się po raz pierwszy. 1 czerwca 1933 r. do skromnego drewnianego klasztoru przyszedł jak co tydzień „spowiednik zwyczajny” – 45-letni ks. Michał Sopoćko. Młodsza o 17 lat s. Faustyna mieszkała na Antokolu dopiero od kilku dni. I choć ujrzała księdza Michała po raz pierwszy… znała go. W czasie spowiedzi wyszeptała: „Pokazał mi księdza dwukrotnie sam Pan Jezus”. Czy ks. Michał (był kapłanem od dziewiętnastu lat, kończył pisać habilitację z teologii pastoralnej) miał świadomość, że właśnie usłyszał plan na kolejne 42 lata życia? Czy ten ascetyczny samotnik z Juszewszczyzny domyślał się, że słowa, które padły zza kratek konfesjonału, będą początkiem pasma niekończących się kłopotów?
Przygotuj się na cierpienia
„Jeżeli te rzeczy, które mi mówisz, prawdziwie od Boga pochodzą, to przygotuj duszę swą na wielkie cierpienia. Spotkasz się z nieuznaniem, prześladowaniem, będą na ciebie patrzyć jak na histeryczkę, dziwaczkę, ale Bóg łaski swojej nie poskąpi. Jeżeli będzie chciał coś przeprowadzić, czy wcześniej, czy później przeprowadzi” – zapowiedział s. Kowalskiej.
Problemy rozpoczęły się już po roku, gdy Jezus zażądał umieszczenia na trzy dni obrazu Miłosierdzia na zakończenie tygodnia wielkanocnego w Ostrej Bramie. Udało się, bo proboszcz tej parafii nieoczekiwanie zaproponował ks. Michałowi wygłoszenie kazań w tych właśnie dniach. Arcybiskup wileński nie przyjął tych poczynań z entuzjazmem. Potraktował je jako samowolę.
– Myślę, że największe, po ludzku, trudności ks. Michał miał z jednym słowem: »zakaz« – opowiada s. Maria Kalinowska, która przez trzy kadencje była matką generalną założonego przez ks. Sopoćkę zgromadzenia.
Pięć lat po zakończeniu II wojny i 11 lat po śmierci Faustyny białostocka kuria wydała zarządzenie dla proboszczów. Zakazywało rozpowszechniania na terenie archidiecezji broszur, druków i wszelkich opracowań o miłosierdziu Bożym pisanych przez spowiednika Faustyny. Zakaz obejmował nawet opracowania, które posiadały imprimatur innych diecezji („zawierają wiele rzeczy budzących poważne zastrzeżenia”). Zakaz wydano w celu zapobieżenia „błędnemu ujęciu prawd świętej wiary i praktyki kościelnej”.
Po dwóch latach Komisja Episkopatu Polski poprosiła abp. Romualda Jałbrzykowskiego, metropolitę Wilna, który osiadł w Białymstoku (przed wojną wielokrotnie spowiadał Faustynę), o wydanie opinii na temat nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego. Bardzo sceptyczny wobec tych objawień, wypowiedział się krytycznie. Wystarczy zacytować sam tytuł: „O rzekomych objawieniach-widzeniach siostry Faustyny”. „Zabroniłem księdzu Sopoćce rozgłaszania tych quasi-objawień (…). Moje zapatrywania są bardzo negatywne” – napisał w opinii. Podobno wpłynęła na nią w jakiejś mierze osobista niechęć do księdza Sopoćki. Co ciekawe, kuria podtrzymała to stanowisko nawet po jego śmierci.
Ksiądz Michał otrzymywał cios za ciosem. We wrześniu 1953 roku negatywną opinię o obrazie Jezusa Miłosiernego na posiedzeniu polskiego episkopatu wydał biskup przemyski Franciszek Barda. Skrytykował dzieło Adolfa Hyły pod względem liturgicznym i artystycznym. W efekcie episkopat zalecił usunięcie z kościołów obrazów Jezusa Miłosiernego.
15 marca 1958 roku poznański arcybiskup Antoni Baraniak rozesłał do wszystkich biskupów w kraju i za granicą oświadczenie, że kult Miłosierdzia Bożego opiera się na zmyślonych informacjach. Wiadomość dotarła również do Watykanu. Wystąpienie to ks. Michał Sopoćko odebrał raczej jako nieporozumienie, a nie złą wolę hierarchy.
Watykańscy eksperci opierali się na niedokładnych i źle przetłumaczonych odpisach rękopisów „Dzienniczka”. Ich autorka, siostra Ksawera Olszamowska, działając w dobrej wierze, „poprawiła” nieco dzieło Faustyny. Opuściła wielostronicowe fragmenty tekstu, pominęła wiele zdań i pozmieniała sens niektórych sformułowań. W efekcie 19 listopada 1958 roku Święte Oficjum przyjęło dekret w sprawie objawień Faustyny. Został on opublikowany po czterech miesiącach, 6 marca 1959 roku.
Co ciekawe, teksty te znacząco się różnią. W dokumencie z listopada czytamy, że „nie należy obstawać przy nadprzyrodzoności objawień Siostry Faustyny”, nie powinno się wprowadzać święta Miłosierdzia Bożego, zakazane jest rozpowszechnianie obrazków i pism propagujących to nabożeństwo. W ostatecznej wersji notyfikacji autorzy wycofali się jednak z sądu co do prawdziwości objawień i nie zajęli już żadnego stanowiska w sprawie święta Bożego Miłosierdzia. O kwestii usuwania obrazów mieli natomiast decydować poszczególni biskupi: mogli je usuwać lub pozostawiać w świątyniach.
Ona wszystko przewidziała!
Prymas musiał udzielić księdzu Sopoćce „najwyższego upomnienia” (gravissimum monitum). Po watykańskiej notyfikacji nie można było otwarcie mówić o siostrze Kowalskiej, a księża nie mogli głosić kazań o kulcie Bożego Miłosierdzia. „Wreszcie nastąpiło to, co przepowiedziała siostra Faustyna” – pisał ks. Sopoćko. „Musimy podporządkować się decyzji najwyższej władzy w Kościele. Co do przyszłości jestem jednak zupełnie spokojny, bowiem s. Faustyna to wszystko przewidziała”.
Sama mistyczka pisała o nim proroczo: „Ujrzałam wysiłki tego kapłana w sprawie Bożej. Serce jego zaczyna kosztować tego, czym było przepojone Serce Boże w czasie tego ziemskiego żywota. Za wysiłki – niewdzięczność. (…) Podziwiam, tyle upokorzeń i cierpień, które podejmuje ten kapłan w całej tej sprawie”.
„Dziś kończę osiemdziesiąt lat. Moje ręce są puste” – notował ks. Sopoćko w białostockim mieszkaniu przy Poleskiej 42. Zmarł 15 lutego 1975 roku w Białymstoku w dniu imienin Faustyny, nie doczekawszy nowej watykańskiej notyfikacji z 1978 roku.
Jak proroczo brzmi jego wyznanie: „Jeżeli Bóg będzie chciał coś przeprowadzić, czy wcześniej, czy później przeprowadzi”.
Marcin Jakimowicz; GN 12/2019