Slogan reklamowy wymyślony przez Melchiora Wańkowicza brzmiał: „Cukier krzepi”.
Cukrem można uratować kogoś, kto doznał hipoglikemii i zasłabł podczas niedzielnej Mszy, albo wyczerpanego wędrowca, któremu nagle zwiotczeją nogi. Pokrzepienie pokarmem zgłodniałego jest aktem miłosierdzia. Temu służą datki na misje, jadłodajnie dla ubogich oraz polska gościnność. Nie wyczerpuje to jednak listy ludzkich potrzeb. Człowiek jest głodny sensu, potrzebuje witaminy M, stąd też złakniony jest krzepiącego słowa. Korporacyjny wędrowiec strudzony życiem, autostradowy nomada wychudzony tandetną reklamą i beztreściową propagandą – oni nasłuchują z tęsknotą słowa życia. Szukają rekolekcji, wypatrują mityngów, oddają się churchingowi i priestingowi, by dostarczyć ulgi znużonej duszy. Pokrzepić ją Bożym słowem. Kto słuchał Jezusa, czuł moc samego Boga. U Jego stóp zastygły w skupieniu Maria i Marta. Jego obecność rozpoznawali w długich mowach Piotra mieszkańcy Jerozolimy, młodzi chrześcijanie z Efezu nie chcieli wypuścić przemawiającego do nich Pawła. Z podobnym szacunkiem i tęsknotą witano przez wieki tragarzy drogocennego Słowa: kaznodziejów, misjonarzy, rekolekcjonistów i kierowników duchowych. „Abba, daj mi słowo” – prosili świętych pustelników pielgrzymi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Robert Skrzypczak