Do starć doszło przed zaplanowanymi na sobotę manifestacjami przeciwników i zwolenników prezydenta Nicolasa Maduro. Ulice Caracas są pilnie strzeżone przez siły bezpieczeństwa.
Znaczna liczba policjantów oraz funkcjonariuszy Gwardii Narodowej, w kaskach, z tarczami i innym sprzętem do tłumienia zamieszek, jest rozlokowana na ulicach Caracas - informuje Associated Press. Widać też kolumny funkcjonariuszy na motocyklach. Policja według miejscowych mediów użyła wobec niektórych protestujących gazu łzawiącego.
Z powodu trwających od czwartku problemów z dostawami prądu zamknięto szkoły i wiele firm. Media donoszą, że w jednym ze szpitali zmarła pacjentka, kiedy przestał działać jej respirator.
Maduro stwierdził, że problemy z dostawami energii to "sabotaż" i część amerykańskiego planu zmuszenia go do złożenia dymisji.
Na czele marszu przeciwników Maduro ma stanąć 35-letni Juan Guaido, który ogłosił się tymczasowym prezydentem kraju. "Wzywam wenezuelski naród, by wyszedł na ulice i zaprotestował przeciwko skorumpowanemu i niekompetentnemu uzurpatorskiemu reżimowi, przez który nasz kraj pogrążył się w ciemności" - napisał na Twitterze Guaido, uznawany za prezydenta Wenezueli przez ok. 50 krajów.
Celem drugiej manifestacji, zorganizowanej przez rządzącą Partię Socjalistyczną, ma być, jak wskazano, "wyrażenie protestu wobec amerykańskiego imperializmu".