Prezydent USA Donald Trump i przywódca Korei Płn. Kim Dzong Un opuścili w środę wieczorem czasu lokalnego hotel Metropole w Hanoi po ok. półgodzinnym spotkaniu powitalnym i wspólnym obiedzie, w czasie którego towarzyszyli im współpracownicy.
Pierwszego dnia szczytu obaj przywódcy deklarowali optymizm i wyrażali nadzieję, że spotkanie przyniesie pozytywne wyniki. Głównym tematem rozmów jest denuklearyzacja Półwyspu Koreańskiego i perspektywa normalizacji stosunków pomiędzy USA a KRLD.
Podczas obiadu Trumpowi towarzyszyli sekretarz stanu USA Mike Pompeo oraz p.o. szefa prezydenckiej kancelarii Mick Mulvaney, a Kimowi - wysokiej rangi dygnitarz Kim Jong Czol oraz szef północnokoreańskiego MSZ Ri Jong Ho.
Rozmowy będą kontynuowane w czwartek. Przed obiadem Trump zapowiedział, że będzie to "bardzo pracowity dzień", w czasie którego "wiele spraw zostanie rozwiązanych".
Żadna ze stron nie wydała jak dotąd żadnego oświadczenia podsumowującego środowe spotkanie. Trump wspomniał, że w czwartek po zakończeniu szczytu odbędzie się konferencja prasowa, ale nie podał szczegółów.
Pierwsze w historii spotkanie przywódców USA i KRLD miało miejsce w czerwcu 2018 roku w Singapurze. Kim wyraził wówczas gotowość do "całkowitej denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego", ale nie ogłoszono konkretnego grafiku tego procesu.
Wielu ekspertów sceptycznie ocenia szanse, że szczyt w Hanoi przyniesie przełomowe uzgodnienia w tej sprawie. Obserwatorzy wskazują jednak na możliwość osiągnięcia częściowego porozumienia, na przykład w kwestii likwidacji niektórych zakładów nuklearnych w Korei Płn. lub wpuszczenia do tego kraju międzynarodowych inspektorów.
W zamian USA mogłyby się zgodzić na złagodzenie części sankcji gospodarczych nałożonych na Pjongjang. Według ekspertów może również zostać podpisana dwustronna deklaracja zakończenia wojny koreańskiej z lat 1950-1953, na czym od lat zależy Korei Płn. Taka deklaracja byłaby krokiem w stronę normalizacji stosunków pomiędzy USA a KRLD, które formalnie pozostają w stanie wojny.