Reakcją na spotkanie Boga może być przerażenie. „Jak do Boga, to trwoga” – to odwrócone przysłowie naprawdę sprawdza się w praniu.
11.02.2019 08:55 GOSC.PL
Reakcją na spotkanie Boga może być przerażenie. Wracam do wczorajszych czytań. Izajasz, który doświadcza ogromu Bożej chwały woła: „Biada mi, jestem zgubiony”, rybak Szymon widząc po raz pierwszy Jezusa krzyczy: „Odejdź ode mnie”, a Paweł nazywa się wprost „poronionym płodem”. „A miało być tak pięknie: telewizja, autografy”.
Co najdziwniejsze, Bogu zdaje się to w ogóle nie przeszkadzać. Nie klepie ich familiarnie po ramieniu: „Panowie, przesadzacie”. Nie używa środków, którymi na co dzień posługują się ludzie tego świata, którzy szczerząc ząbki recytują jak z nut „jakoś to będzie”. Robi coś o wiele ważniejszego. Słysząc „Odejdź ode mnie, bo jestem człowiek grzeszny” mówi do Szymona: „Nie bój się”.
Słowem, które w „Dzienniczku” Faustyny pada częściej niż „miłosierdzie” jest „nędza”. Faustyna w rozmowie z Umiłowanym nie może się nadziwić: „Dlaczego mnie wybrałeś? Jestem samą nędzą”, a Jezus nie ułatwia jej zadania („Nie przesadzaj, spójrz w lustro, nie jest tak źle”). Bez zbędnego owijania w bawełnę mówi: „I właśnie przez taką nędzę chcę opowiedzieć światu o Bożym miłosierdziu”.
Duch Święty przekonuje o grzechu i sądzie. Doświadczenie świętości i wielkości Boga rzuca nas na kolana.
Nie mam złudzeń, co do mojej duchowej kondycji. Jestem prochem, podniesionym i ucałowanym przez Najwyższego.
Marcin Jakimowicz