Arcybiskup Canterbury Justin Welby ocenił w środę, że bezumowne wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej byłoby "nie tylko polityczną i praktyczną, ale także moralną porażką" porównywalną jedynie ze zignorowaniem wyniku referendum w tej sprawie.
Z racji sprawowanej przez siebie funkcji abp Welby wraz z 26 innymi hierarchami Kościoła anglikańskiego ("lordami duchownymi") zasiada w wyższej izbie brytyjskiego parlamentu, niewybieralnej Izbie Lordów.
W trakcie środowej debaty nad planowanym wyjściem kraju ze Wspólnoty duchowny wezwał do wypracowania kompromisu tej sprawie.
"Musi istnieć porozumienie, w którym wszyscy zgadzają się ws. zrealizowania +woli ludu+ (...), jednocześnie uznając, że doszło do tego w referendum, które skończyło się tak niewielką różnicą głosów, że istnieje obowiązek doprowadzenia do kompromisu. To nieuniknione, nawet jeśli przez niektórych nie jest to mile widziane" - powiedział.
Jak podkreślił, "parlamentarzyści muszą być w stanie w przyszłości spojrzeć wstecz i powiedzieć szczerze obywatelom tego kraju, że postawili ich, ich wybory, ich dobro i ich społeczności ponad politykę i ideologię, która wydaje się być dominująca w Westminsterze".
Welby przestrzegł, że w razie braku porozumienia doszłoby do bezumownego wyjścia z Unii Europejskiej, co byłoby w jego ocenie "nie tylko polityczną i praktyczną, ale także moralną porażką, która byłaby równie poważna, jak całkowite zignorowanie wyniku referendum".
"Osobiście nie skłaniam się ku organizacji drugiego referendum, ale jeśli parlament zawiedzie w realizacji zadania, które zostało mu powierzone to, niestety, może być konieczne. Chodzi tu o coś więcej niż tylko brexit i parlamentowi nie wolno zawieść w tej sprawie" - powiedział.
Jednocześnie arcybiskup ostrzegł, że brak porozumienia ze Wspólnotą wiązałby się ryzykiem wystąpienia poważnych zakłóceń w ruchu drogowym na terenie hrabstwa Kent, w którym znajduje się Canterbury, i podkreślił, że to miałoby "olbrzymi wpływ na lokalne miasta i wioski".
"Służby ratunkowe fizycznie nie będą w stanie dotrzeć do tych w potrzebie (...), jeśli drogi będą zapchane, a ludzie nie będą w stanie dotrzeć do pracy. (W efekcie) miejsca uczęszczane przez turystów i firmy transportowe mogą bardzo mocno ucierpieć i wypaść z biznesu, co doprowadziłoby do wzrostu bezrobocia" - tłumaczył.
"Mierząc się z tym wyzwaniem zredefiniowania naszego kraju na nowo w następnych miesiącach i latach (...) politycy muszą myśleć w trakcie podejmowania tych kluczowych decyzji nie tylko o wielkich wizjach, ale także (...) mieć w głowie konsekwencje dla mieszkańców, lokalnych społeczności i przedsiębiorstw" - powiedział.
Arcybiskup zaznaczył, że w procesie brexitu politycy stoją w obliczu "nie tylko praktycznych wyborów, ale także moralnych decyzji, które wiążą się z naszą najwyższą odpowiedzialnością za to, aby chronić najbiedniejszych i najbardziej narażonych (na negatywne konsekwencje brexitu)".
"W efekcie to ci, którzy wierzą, że brak umowy byłby rozsądnym wyjściem, muszą udowodnić, że nie miałoby to znaczącego negatywnego wpływu na obywateli - takich, jak ci w diecezji, której służę - którzy już mierzą się z trudnościami" - argumentował.
W obliczu zaostrzającego się sporu politycznego i konieczności wzmocnienia ochrony parlamentu i posłów przed radykalizującymi się grupami protestujących Welby wezwał do powściągliwości i umiarkowania w debacie publicznej, przypominając, że "nasze chrześcijańskie dziedzictwo - jak również to innych wiar i tradycji niereligijnych - wzywa nas to traktowania innych tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani".
"Chrystus sam wzywał do okazania miłości wobec wrogów: to nie oznacza braku istnienia poważnych różnic, ale wymaga szacunku dla ludzkiej godności" - podkreślił.
63-letni Welby jest 105. arcybiskupem Canterbury. Swój urząd pełni od 2013 roku.
W trakcie kampanii przed referendum z 2016 roku duchowny napisał poruszający, osobisty esej, w którym zapowiedział głosowanie za zachowaniem członkostwa w Unii Europejskiej.
Jak argumentował, Wspólnota czerpie z dziedzictwa chrześcijańskiego, opierając się na "pokoju i pojednaniu; budowaniu mostów, a nie murów", a jej opuszczenie miałoby negatywne konsekwencje dla Wielkiej Brytanii.