„Czy żadna z tych leniwych, nic nie znaczących osób, które mam na utrzymaniu, nie wyzwoli mnie z tego buntowniczego księdza?” – te słowa miał wypowiedzieć, według kronik, Henryk II Plantagenet i miały być one, dla czterech jego rycerzy, zachętą do zamordowania w 1170 r. Tomasza Becketa, arcybiskupa Canterbury. Choć od pewnego momentu w historii niewiele pozostało ze szczątków świętego to Watykan, od ponad pięciu wieków, przechowuje tunikę nasączoną krwią tego męczennika.
Zakrwawiona tunika św. Tomasza Becketa ma powrócić do Anglii w związku z 850. rocznicą jego zabójstwa w katedrze Canterbury oraz 800. rocznicą utworzenia jego sanktuarium. Jak do tej pory była ona przechowywana w rzymskiej bazylice Matki Bożej Większej. Relikwia uniknęła zniszczenia dzięki Henrykowi VII, który ofiarował ją papieżowi na 50 lat przed Aktem Supremacji i odłączeniem się Kościoła anglikańskiego dokonanym przez jego syna Henryka VIII.
Tomasz Becket wielokrotnie naraził się ówczesnemu królowi Anglii m.in. sprzeciwiając się prawom, które poddawały Kościół pod wpływ państwa i ograniczały jego związek z Rzymem. Hierarcha został zamordowany przez królewskich rycerzy podczas nieszporów w katedrze Canterbury. Zabójstwo arcybiskupa wstrząsnęło do głębi katolicką Europą, szczególnie, że przez wiele lat był on uważany za przyjaciela króla Henryka II.
Trzy lata po śmierci papież Aleksander III kanonizował Becketa, a Canterbury stało się narodowym sanktuarium, do którego pielgrzymowały tysiące wiernych z całego kontynentu. Działo się tak do 1538 r., kiedy to Henryk VIII nakazał zburzenie sanktuarium oraz zniszczenie kości świętego męczennika, zakazując jednocześnie jakichkolwiek wzmianek o nim.
Dziś Canterbury stara się, aby nasączona krwią świętego tunika, została wypożyczona przez Watykan ze względu na jubileusze związane z patronem Anglii. W 2020 r. zarówno wspólnota katolicka, jak i anglikańska dla podkreślenia wagi rocznic sprawować będą uroczystą liturgię oraz zorganizują wystawę przedmiotów związanych ze św. Tomaszem Becketem.