Walka cywilizacji życia z cywilizacją śmierci rozgrywa się nie tylko na forum parlamentu, w ONZ czy kuluarach Komisji Europejskiej.
Wielu komentatorów, a pewnie i wyborców marzy o tym, żeby w kampanii samorządowej mówiono wyłącznie o lokalnych sprawach. Na pierwszy rzut oka to logiczne – niby czego innego miałaby dotyczyć lokalna kampania? W rzeczywistości jednak samorządów nie omija wielka polityka. I nie chodzi tylko o walkę między dużymi partiami.
W Warszawie kampania wyborcza zaczęła się od deklaracji w sprawie in vitro (w tej chwili kilku kandydatów, w tym prawicowcy, chce finansować zabiegi). Później Rafał Trzaskowski poszedł na paradę równości, Jan Śpiewak zapowiedział tworzenie hosteli dla gejów, Piotr Guział rozwiesił plakaty z tęczową flagą, a Patryk Jaki zwerbował Guziała. Paweł Adamowicz z Gdańska brał udział w marszu homoseksualistów (jeszcze w maju, przed rozpoczęciem kampanii), a z kolei Krzysztof Żuk z Lublina zakazał niedawno takiej demonstracji. W Poznaniu ruszył gabinet 24-godzinny ginekologiczny ułatwiający dostęp do, jak to ujęto, „środków farmakologicznych dostępnych na receptę”, czyli w praktyce do tzw. pigułek po. To tylko pobieżne zestawienie tego, jak samorządowcy i kandydaci zachowali się ostatnio wobec spraw nazywanych – nieco nieszczęśliwie – światopoglądowymi. Walka cywilizacji życia z cywilizacją śmierci rozgrywa się nie tylko na forum parlamentu, w ONZ czy kuluarach Komisji Europejskiej. Chcemy tego, czy nie, radni głosują w sprawie finansowania in vitro, albo odmowy płacenia na takie zabiegi. Prezydenci miast, czy im się to podoba, czy nie, będą musieli zdecydować, jak zachować się wobec gejowskich parad (unikanie deklaracji to też decyzja). Lokalne urzędy i ich szefowie będą rozdzielać pieniądze między organizacje pozarządowe. I nie mówimy tu o małych kwotach. Tylko w Warszawie według planów budżetowych w 2018 r. NGO’sy miały dostać łącznie ponad 120 mln zł z ogólnej kasy miasta i dodatkowo 40 mln od dzielnic. Chętnych do podziału jest wielu, ale jeśli nawet tylko ułamek tej kwoty trafi do organizacji LGBT, to pozwoli im to na prowadzenie akcji z dużym rozmachem.
Samorządy decydują o poważnych sprawach. Nie twierdzę oczywiście, że budowa dróg czy polityka mieszkaniowa to rzeczy mało ważne. Chodzi mi o to, że na tym działalność lokalnych władz się nie kończy. Można uważać, że to źle, ale nie da się od tego uciec.
Jakub Jałowiczor