...w szkołach nie byłoby religii - napisali. No tak. Matematyki też by nie było.
Co zrobić, gdy trzeba napisać, że jest gorzej, a fakty temu przeczą?
„Jeśli dziś rodzice i uczniowie rzeczywiście nie zauważyli zmian na gorsze po reformie edukacji, jak im obiecywała minister Zalewska, to tylko dlatego, że ja z nerwów nie śpię po nocach – mówi dyrektorka podstawówki z Wielkopolski” – tak zaczyna się tekst na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej”. Inaczej mówiąc: Słusznie wieszczyliśmy upadek szkolnictwa, ale heroiczni dyrektorzy, kosztem łez i zarwanych nocy powstrzymali katastrofę. Tak więc mieliśmy rację, ale tego nie widać i to jest kolejne świństwo tej ekipy.
Do tego tekstu dołączono infografikę z wynikami sondażu na temat poparcia społecznego dla religii w szkołach. I tu zastosowano podobną jak wyżej manipulację: Polacy, owszem, w większości popierają szkolne lekcje religii, ale… dorośli. Sondaż Kantar Millward Brown na zlecenie GW pokazał bowiem, że uczniowie w wieku 15-19 lat są w większości za likwidacją religii w szkole. I napis: „Gdyby to uczniowie decydowali, w szkołach nie byłoby religii”.
No też odkrycie! Na tej samej zasadzie w szkołach przede wszystkim nie byłoby matematyki, nie byłoby polskiego, nie byłoby fizyki i geografii, a i plastyka nie wiem czy by się ostała. Ba! Gdyby pytać o zdanie uczniów, toby w ogóle szkoły nie było. Jeden z moich synów już jako pięciolatek wznosił akty strzeliste o treści: „Niech jakiś dobly cłowiek spali te pseckole!”
Czy ci ludzie z GW to cyborgi, czy może chodzili do szkoły na jakiejś innej planecie? Uczniowie z zasady nie są szczęśliwi z powodu konieczności uczęszczania na zajęcia. Dotyczy to również religii. Trafiają się, oczywiście, charyzmatyczni nauczyciele, którzy potrafią zafascynować uczniów swoim przedmiotem, również religią, ale w większości to jest po prostu orka, którą trzeba wykonać, żeby wyjść na ludzi. Dorośli rozumieją to bardziej, małolaty mniej. Dlatego to rodzice mają prawnie władzę nad dziećmi, a nie tylko „odpowiedzialność rodzicielską” (jak chciałby ustępujący już na szczęście Rzecznik Praw Dziecka). Rodzice z reguły wiedzą lepiej, co jest dobre dla dziecka i dlatego to oni w takich sprawach decydują.
Gdy młodzi dorosną, poślą do szkoły swoje dzieci, które podobnie jak oni dziś, będą pomstować na „głupią szkołę” i „debilnych nauczycieli”, i też będą przeciw wielu przedmiotom, również religii. O ile, oczywiście, religia w szkole się ostanie, bo środowiska lewicowe od lat atakują ją z nadzwyczajną zaciekłością i może się zdarzyć, że w końcu przekonają większość nie tylko uczniowską. Już ci ludzie wiedzą, jakie znaczenie ma wychowanie młodych pokoleń. Chwalić Boga większość dorosłych Polaków też wie – i chce, żeby ich dzieci chodziły na religię. I oby tak zostało.
Franciszek Kucharczak