Na Zjeździe Gnieźnieńskim o kryzysie migracyjnym

Jeśli nie jesteśmy w stanie integrować ludzi, to lepiej ich nie przyjmować, bo robimy im większą krzywdę, dając fałszywą nadzieję - podkreślił w sobotę ks. dr hab. Waldemar Cisło. Kryzys migracyjny w Europie był jednym z tematów obrad w trakcie XI Zjazdu Gnieźnieńskiego.

XI Zjazd Gnieźnieński pod hasłem "Europa ludzi wolnych. Inspirująca moc chrześcijaństwa" rozpoczął się w piątek. Wydarzenie wpisuje się w obchody 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.

W trakcie sobotnich obrad uczestnicy podjęli temat kryzysu migracyjnego i uchodźców w Europie. Profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie ks. dr hab. Waldemar Cisło podkreślił, że kryzys migracyjny to wciąż "ogromny dramat, który się rozgrywa w wielu miejscach na świecie".

"Mówimy dzisiaj m.in. o ok. 100 mln osób z Afryki, które bardzo chętnie - jeśli tylko taka możliwość by zaistniała - chciałyby dotrzeć do Europy w różny sposób. () Wiemy, że jest to powiązane z ogromną tragedią, bo widzimy te obrazki z morza, gdzie ludzie giną, topią się szukając tego lepszego kraju czy lepszego miejsca na świecie do życia. I rodzi się pytanie, czy bardziej winni są ci, którzy starają się ich powstrzymać, czy bardziej winni są ci, którzy dają im fałszywą nadzieję. Bo jak się okazuje, wcale nie są tutaj +herzlich willkommen+, bo spotykają się z wieloma problemami" - mówił duchowny.

Jak wskazał, kiedy niedawno przebywał w Aleppo, spotkał się z kilkoma rodzinami, które powróciły z Włoch i z Francji. Jak mówił, rodziny te zdecydowały się na powrót, ponieważ nie były w stanie "odnaleźć się w Europie".

Ks. Cisło odniósł się także do ostatniej publikacji "Corriere della Sera", gdzie wskazano, że "najbardziej rozwijającą się gałęzią przemysłu jest przemyt ludzi, a dochody mafii włoskiej z tego tytułu szacuje się na 400 mln dolarów rocznie" - mówił.

"Pojawia się więc pytanie, czy my w pewien sposób nie wspieramy tego, co się dzieje. Oczywiście zdanie hierarchów jest nam znane, natomiast papież podczas ostatniej konferencji prasowej w samolocie wracając z Irlandii zwrócił też uwagę na kilka istotnych elementów () Papieża bardzo mocno wzruszyło, zbulwersowało i skłoniło do głębszej refleksji, co się stało w marcu 2016 roku po zamachu w Belgii, i powiedział, że +integracja jest warunkiem+. Jeśli nie jesteśmy w stanie integrować ludzi, to lepiej ich nie przyjmować, bo robimy im większą krzywdę dając fałszywą nadzieję" - tłumaczył duchowny.

"Myślę, że powoli tworzy się taki klimat do tego, by to właśnie na miejscu zwrócić uwagę na to, co się dzieje, i to w Afryce tak zmieniać warunki życia, żeby ci ludzie nie narażali swojego życia i za wszelką cenę nie udawali się do Europy. Nie dziwmy się jednak tym ludziom, że podejmują wielki wysiłek, ale trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy nasza postawa jest właściwa w stosunku do nich? Bo uważam, że dawanie fałszywej nadziei jest gorsze i też powoduje większą odpowiedzialność za to, co się dzieje" - zaznaczył.

Założycielka i prezeska Fundacji Polskie Forum Migracyjne Agnieszka Kosowicz podkreśliła w sobotę, że w Polsce zauważa się dwie skrajne grupy, z których jedna uważa pomoc uchodźcom za podstawowy obowiązek chrześcijanina, z kolei druga jest zdania, że "uchodźcy, szczególnie z krajów muzułmańskich, zagrażają naszej tożsamości i nie powinno się ich wpuszczać do Europy". Kosowicz podkreśliła, że największą grupę stanowią jednak ludzie, którzy się po prostu obawiają tego problemu i są zdezorientowani.

"Ja też jako osoba świecka jestem zdezorientowana, ponieważ nie wiem, co dokładnie Kościół myśli na temat uchodźców" - mówiła. Dodała, że wśród wielu budujących wypowiedzi polskich hierarchów słyszała też list biskupów na temat uchodźców zakończony komentarzem księdza: tylko nie dajcie się nabrać. "I co wierni wynoszą z takiej mszy? Z takiego przekazu? () Myślę, że wielu katolików i wielu księży jest po prostu zagubionych i nie wie, co ma myśleć, nie wie, jakie ma mieć zdanie" - mówiła Kosowicz.

Dodała, że wielu księży "obawia się też o budzenie kontrowersji". Jak tłumaczyła, "bardzo wielka część księży, z którymi rozmawiałam, wyrażała obawy nie o to, czy należy przyjmować uchodźców, ale o to, czy w ogóle należy mówić o takich tematach w parafii" - podkreśliła.

Bp dr Krzysztof Zadarko, który w ramach Konferencji Episkopatu Polski jest delegatem ds. imigracji, przewodniczącym Rady ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek, wyraził natomiast przekonanie, że "nasze społeczeństwo, tak bardzo katolickie, jest bardzo wrażliwe na nędzę i biedę drugiego człowieka".

"Problem polega na tym, że w tym momencie my nie mamy do czynienia z uchodźcą. Mamy do czynienia przede wszystkim z całym kompleksem zjawisk, fenomenów i przekazów, które płyną z różnych źródeł, różnymi kanałami - od Kościoła, od rządu polskiego - poprzedniego czy obecnego - od różnego rodzaju instytucji społecznych i przede wszystkim mamy gigantyczny przekaz z internetu" - mówił.

Biskup zaznaczył, że ten chaos w przekazach na temat migrantów i uchodźców powoduje, że kiedy "chrześcijanin, katolik w Polsce stoi wobec problemu, a nie wobec uchodźcy, widzi złożoność tego i dominację przede wszystkim negatywnych informacji, a sam uchodźca ginie mu jakby z jakiegokolwiek pola widzenia".

"Jeżeli katolik, parafia, wspólnota spotka się z konkretnym uchodźcą - jestem przekonany, że da temu uchodźcy całe swoje serce. Kiedy natomiast nie ma tego uchodźcy, siłą rzeczy konfrontuje się z różnego rodzaju przekazami i tutaj mamy chaos () to też powoduje, że my nie widzimy całego dramatu, całej ostrości problemu, kiedy pojawia się człowiek uciekający przez wojną, prześladowaniem czy przed głodem" - powiedział biskup.

Hierarcha wskazał, że jedną z podstawowych kwestii jest obecnie odpowiedź na pytanie, "jak zachować się wobec migrantów i uchodźców tu, w Europie, a konkretnie w Polsce?".

Biskup podkreślił, że bezsprzecznie wielkim gestem chrześcijańskiej pomocy jest m.in. wspieranie osób przebywających na terenach dotkniętych konfliktami zbrojnymi czy biedą i głodem. Dodał, że trudno jednak będzie podejmować jakiekolwiek konkretne decyzje, jeśli uchodźca nadal będzie kojarzył się "z tym zbudowanym, gigantycznym mechanizmem strachu, który skutecznie paraliżuje nas, jeśli chodzi o konkretne czyny".

"Dopóki nie będziemy mówili merytorycznie i rzeczowo o tym, z czym mamy do czynienia, dopóki nie będziemy nazywać rzeczy po imieniu, tylko będziemy traktować tę kwestię ideologicznie, () dopóki nie będziemy mówić o rzeczywistych rozmiarach tego zjawiska, o tym, że do Europy docierają przede wszystkim uchodźcy z Afryki Subsaharyjskiej, dotąd będziemy zderzać się z wyrwanymi z kontekstu postawami, zachowaniami, i rzeczywiście będziemy tkwić w miejscu i będziemy się wzajemnie oskarżali" - mówił hierarcha.

Bp Zadarko zaznaczył, że "na dzisiaj nie mamy - co najlepiej widać na kolejnym szczycie Unii Europejskiej, gdzie spotykają się przedstawiciele wszystkich krajów Unii i rozchodzą się dalej z braku rozwiązania - odpowiedzi, kto w skali globalnej, międzynarodowej jest dzisiaj w stanie zaproponować rozwiązanie, aby zatrzymać ten miliard ludzi z Afryki?". Dodał, że "odpowiedź jest w ręku największych mocarstw świata - zarówno militarnych, jak i gospodarczych".

Zdaniem hierarchy Europa musi sobie odpowiedzieć na pytanie, "jak dzisiaj odnaleźć formułę solidarności europejskiej, która jest podstawą tożsamości Europy - solidarności, która ma swoje korzenie i jest najpiękniej definiowana właśnie przez chrześcijańską naukę" - znaczył biskup.

XI Zjazd Gnieźnieński potrwa do niedzieli. Wydarzenie to ma charakter ekumeniczny i międzynarodowy. Gromadzi chrześcijan różnych wyznań, liderów stowarzyszeń, wspólnot i środowisk kościelnych, polityków, duchownych i ludzi nauki, którzy podejmą refleksję nad wolnością i źródłami nadziei dla Polski i Europy.

Trzydniowe spotkanie wypełnią panele dyskusyjne, debaty, spotkania warsztatowe i modlitwa. Wśród zaproponowanych tematów jest m.in. kwestia postrzegania patriotyzmu i miejsca Polski w Europie.

« 1 »