Masowe nawrócenia z początków Kościoła w Rwandzie i Burundi przypisywane są wstawiennictwu św. Teresy od Dzieciątka Jezus. W tych krajach zakończyła się właśnie bezprecedensowa peregrynacja relikwii świętej patronki misji.
Peregrynacja to dzieło o. Macieja Jaworskiego. Ten polski karmelita bosy od lat pracuje na przemian w Rwandzie i Burundi, które kiedyś stanowiły jedno królestwo Urundi. Od lat też szuka ziaren dobra i pojednania na ziemi, gdzie zbyt często Tutsi i Hutu walczyli ze sobą o władzę i panowanie, a ich krew, nie tylko w czasie ludobójstwa 1994 r., obficie wsiąkała w afrykańską ziemię. Dziś w Rwandzie panuje spokój, wymuszony twardą ręką rządzącego od ćwierć wieku prezydenta, zaś Burundi targane jest kolejnym krwawym konfliktem. W Rwandzie peregrynacja wpisuje się w rok duszpasterski poświęcony pojednaniu, co jest przygotowaniem do przyszłorocznej 25. rocznicy ludobójstwa. W Burundi w jubileusz 150. rocznicy urodzin bp. Louisa Juliena Gorju, pierwszego biskupa lokalnego Kościoła, dzięki któremu w ciągu 15 lat liczba chrześcijan wzrosła tam z 15 tys. do 0,5 miliona. Założył też pierwsze lokalne zgromadzenie (siostry Betetereziya), którego charyzmat opiera się na duchowości patronki misji. – Po raz pierwszy pomysł zorganizowania peregrynacji pojawił się kilka lat po ludobójstwie. Nie był to jednak czas odpowiedni. Niektórzy biskupi mówili wówczas, że kości mają pod dostatkiem. Trzeba było poczekać – mówi „Gościowi” o. Jaworski. Choć peregrynację organizowali karmelici, zaproszenie, zgodnie z wymogiem stawianym przez bazylikę w Lisieux, musiały wystosować oba episkopaty. – Znajomy powiedział mi wówczas: „Nie myśl, że sprawy przechodzą tu jednogłośnie, to jedna z niewielu, która połączyła wszystkich biskupów”. Wszystkie drzwi się otwierały – wyznaje karmelita.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska