Do Sanktuarium Maryjnego w Gietrzwałdzie (warmińsko-mazurskie) od wczesnych godzin rannych zmierzają w niedzielę piesze pielgrzymki, tradycyjnie zwane na Warmii łosierami. Celem łosierów, m.in. z Olsztyna i Ostródy, jest gietrzwałdzki odpust.
"Łosiery to tradycja warmińskiego kościoła" - przyznał PAP rzecznik prasowy kurii warmińskiej ks. Marcin Sawicki. Przyznał on, że jak co roku także i w tę niedzielę na odpust do Gietrzwałdu przyjdzie pieszo kilka tysięcy pielgrzymów.
"Największa łosiera idzie z olsztyńskiej katedry, ci pielgrzymi są w drodze od godz. 5 rano" - przyznał ks. Sawicki i dodał, że pielgrzymki piesze idą do Gietrzwałdu także z Ostródy i wielu mniejszych miejscowości. W związku z tym kierowcy muszą się liczyć z lokalnymi utrudnieniami na trasie krajowej nr 16 na odcinku od Ostródy do Gietrzwałdu i od Olsztyna do Gietrzwałdu.
W tym roku pielgrzymi z Olsztyna mogą do Gietrzwałdu dotrzeć także w pielgrzymce "mieszanej" - najpierw pojechać bezpłatnym pociągiem do Unieszewa, a stamtąd pieszo przejść do Gietrzwałdu (ok 7 km).
Jak pisze w książce "Moja Warmia" rodowity Warmiak Edward Cyfus odpusty były ważne w życiu Warmiaków, a te największe odprawiano w Świętej Lipce, Gietrzwałdzie, Barczewie i Butrynach.
Według relacji Cyfusa łosiery szły w określony sposób. "Czoło łosiery stanowiły dwie osoby niosące duże świece ofiarne i jedna intonująca pieśni kościelne" - pisze Cyfus i dodaje, że na dawnej Warmii procesję organizował dobrze znany w okolicy mężczyzna zwany prowadnikiem, który ustalał, którędy przejdzie łosiera, gdzie odpocznie itp.
"Kobiety i mężczyźni, ubrani odświętnie z podwiniętymi nogawkami, szli boso niosąc związane sznurowadłami obuwie przerzucone przez ramię. W ten sposób buty oszczędzano, bo do tanich wówczas nie należały" - wspomina Cyfus powojenne łosiery i dodaje, że tuż przed wejściem na odpust pątnicy myli stopy i zakładali buty.
Odpust w Gietrzwałdzie tradycyjnie przyciąga lokalnych rękodzielników i sprzedawców, którzy w pobliżu sanktuarium rozstawiają kramy.