Obraz Denisa Delicia ożywiają sceny podniebnych pojedynków. Są bardziej emocjonujące i realistyczne niż w filmie „303. Bitwa o Anglię”.
Dwa tygodnie po premierze angielskiego filmu o Dywizjonie 303 do kin weszła polska produkcja o pilotach tej słynnej formacji. To rzadka sytuacja w historii kina, kiedy filmy opowiadające o tych samych wydarzeniach realizowano i wprowadzano na ekrany prawie równolegle. Od nadmiaru głowa jednak nie boli i oba filmy warto obejrzeć, chociażby ze względu na temat. Jednak nie są to wielkie widowiska filmowe w rodzaju „Bitwy o Anglię” Guya Hamiltona z 1969 roku czy „Dunkierki” Christophera Nolana. Na realizację podobnych superprodukcji nie pozwalał ograniczony budżet. To raczej dramaty wojenne z dodatkiem scen batalistycznych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz