Jak już ci nic nie pomoże, jedź do Pasierbca – słyszę w Beskidzie Wyspowym, w sanktuarium, do którego nie trzeba dorabiać żadnej pobożnej ideologii.
Chyba jedynie Zmartwychwstały zdaje się nie przejmować upałem, który spadł na dolinę rzeki Łososiny i sprawił, że ludzie w popłochu pochowali się w swych domach. Jak gdyby nigdy nic wyciąga ręce do błogosławieństwa. Spogląda na dolinę. Zna na pamięć wszystkie okoliczne szczyty: stoki Bałażówki (548 m n.p.m.), Pasierbieckiej Góry (768 m n.p.m.) i Kamionnej (801 m n.p.m.).
Ewangeliczny Nikodem przychodził do Jezusa nocą. Długo dyskutowali pod rozgwieżdżonym jerozolimskim niebem. Do Pasierbca tysiące ludzi przychodzą również nocą. Przyjeżdżają do Matki Zbawiciela i proszą o pocieszenie.
„Pasierbiec? Oddolny kult, pasja, żywa wiara” – wymienia na jednym oddechu ks. Bogdan Stelmach, od roku proboszcz parafii. – Tu nic nie jest sztucznie narzucone. Ludzie, którzy tu mieszkają, od lat pielęgnują nabożeństwo do Matki Pocieszenia. Często słyszałem ich słowa: „Jak już ci nic nie pomoże, jedź do Pasierbca”.
Od tego się zaczęło
Jadąc w kierunku Limanowej, przy serpentynach zakrętów mijamy kapliczkę za kapliczką. Toną w sztucznych kwiatach, a wiatr gra na setkach kolorowych wstążek. Mała kapliczka – od tego wszystko się zaczęło. Kult wybuchł, gdy nikt nie przypuszczał, że na górze wyrośnie wielkie sanktuarium, a tysiące ludzi będą się modlić tu do drugiej w nocy. Największe tłumy oblegają sanktuarium w dniu odpustu. Przychodzi wówczas mnóstwo pieszych pielgrzymek. Z pobliskiego Tymbarku, Limanowej, Laskowej, Bochni. Tysiące wiernych modlą się o zmroku. Przyjeżdżają na Mszę św. o północy. Ta tradycyjna sierpniowa Pasterka trwa nawet do dwóch godzin.
Uf! Jak gorąco. W dolinie leniwie odzywają się koguty. Pustawy przystanek PKS-u. Pierwszy autobus do Limanowej odjeżdża o 5.31, ostatni o 21.28.
Krajobrazy jak w Meksyku. Po wielkich rozpalonych kamieniach śmigają jaszczurki. Wielobarwne motyle przysiadają na ostrych jak miecze liściach agaw. Spokojnie przechodzę od stacji do stacji. Przyznam szczerze: to jedna z najbardziej przejmujących dróg krzyżowych, jakie widziałem. Erygował ją kard. Joachim Meisner, który trafił do Pasierbca i zachwycił się żywą wiarą tutejszych pielgrzymów. Stał się częstym gościem w sanktuarium.
Bosy Jan Paweł II pomaga dźwigać Mesjaszowi ciężki krzyż, ks. Jerzy Popiełuszko przypomina, by „dobrem zwyciężać zło”... Autorem rzeźb jest laureat wielu konkursów, profesor krakowskiej ASP Wincenty Kućma (twórca m.in. pomników Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku i Powstania Warszawskiego w stolicy). Czapki z głów!
– Która stacja jest mi szczególnie bliska? Dziesiąta. Kardynał Wyszyński z ogromnym nabożeństwem trzyma szaty samego Jezusa. Wpatruje się w nie, dziękując za to, jak wielką cenę zapłacił Jezus za nasze zbawienie – opowiada ks. Stelmach.
Ocalony
W czasie wojen napoleońskich mieszkający w Laskowej galicyjski chłop, 27-letni Jan Matras, został powołany do cesarskiej armii. Trafił na front austriacko-francuski. W 1793 r. w bitwie pod Rastatt nad Renem został tak ciężko ranny, że towarzysze walki pozostawili go na polu bitwy, sądząc, że nie żyje. Sami salwowali się ucieczką, czmychając przed rozpędzoną francuską konnicą. Matras znalazł się w strasznej sytuacji: lada chwila mógł zostać rozniesiony przez końskie kopyta. Przerażony zaczął się gorliwie modlić, prosząc Maryję o cud. Od dzieciństwa był Jej gorącym czcicielem. Miał widzenie. W półśnie ujrzał stojącą przy nim Matkę Jezusa, która osłaniała go płaszczem, chroniąc przed szarżą konnicy.
Ocalał. Nic dziwnego, że przepełniony wdzięcznością złożył ślub, że po powrocie do domu wybuduje ku czci Maryi kapliczkę. W najśmielszych snach nie przewidywał, że przerodzi się ona w tętniące życiem sanktuarium.
Marcin Jakimowicz