Dlaczego spółka GetBack, która uzyskała od inwestorów 3,5 mld zł i nabyła wierzytelności za 2,7 mld zł, chce oddać wierzycielom tylko 1,5 mld zł? - wyjaśnia wtorkowy "Puls Biznesu".
"Puls Bizensu" dotarł do dokumentów zaprezentowanych przez zarząd GetBacku Radzie Wierzycieli, które - jak zaznacza dziennik - "precyzyjnie wskazują, gdzie ulotniło się 2 mld zł".
Jak podaje gazeta, GetBack w kwestii odzyskiwania długów odstawał od średniej rynkowej. "Były zarząd znalazł metodę, by to ukrywać, ba, nawet przekonywać inwestorów, że radzi sobie doskonale. Pomogła mu kreatywna księgowość" - czytamy.
Zgodnie z informacją gazety "triki na portfelach" zaczynała "akcja ugoda". "Dłużnicy dostawali ofertę: wystarczy, że spłacicie 20 proc. jednorazowo, a reszta zostanie umorzona. Problem w tym, że wcześniej GetBack zapłacił za ich dług tyle, że powinien odzyskać 30-40 proc., co oznacza, że na każdej takiej ugodzie tracił. Pokazywał jednak dobre przepływy gotówkowe, które zaciemniały obraz inwestorom" - podaje "PB".
Drugim mechanizmem była "koniczynka", która polegała na tym, że GetBack pożyczał dłużnikom na spłatę - czytamy. "W ten sposób żegnali się oni z jednym długiem, ale witali z drugim. Tyle że inwestorzy widzieli tylko ten pierwszy, bo drugi lądował w innym portfelu. W ten sposób ze spółki wypłynęło 200 mln zł" - pisze gazeta.
Jak czytamy, GetBack, gdy szykował się do wejścia na giełdę i następnie pod koniec każdego kwartału, zaczynał "rolowanie" na masową skalę.
"Na czym to polegało? GetBack sprzedawał portfel wyceniany np. na 30 mln zł za 50 mln zł. Dzięki temu wykazywał 20 mln zł zarobku" - napisano. Jak wyjaśniono, niedługo później GetBack go odkupywał, w większości przypadków za wyższą kwotę niż uzyskał ze sprzedaży, co stanowiło wynagrodzenie dla drugiej strony transakcji. "Były nią różne TFI, ale także nic nikomu nie mówiące spółki, które nie miały nic wspólnego z obrotem wierzytelnościami. Niektóre finansowały zakup wierzytelności GetBacku pożyczką od... GetBacku" - podaje dziennik.
"W sumie w wyniku zawyżonych cen zakupy, złej obsługi portfeli i nietrafionych operacji finansowych GetBack stracił co najmniej 600 mln zł" - czytamy w "PB".
Ponadto windykator wydał prawie 90 mln zł na bazy danych. "Faktury za aktualizację i poprawę jakości wskazują, że często płacił dużo więcej niż rynkowa cena" - podkreślono.
"450 mln zł poszło na koszty finansowe i pozyskanie finansowania, a więc na działalność związaną z licznymi emisjami obligacji. Aż 150 mln zł pochłonęły prowizje dla sprzedawców tych papierów i pośredników" - podaje "PB".
Według dziennika kolejna dziura, "którą kasa wypływała", to wysokie oprocentowanie. "Skrajny przypadek to obligacje oprocentowane na 144 proc. w skali roku, które trafiły do zaprzyjaźnionych inwestorów" - czytamy w "PB".