Jezusa poruszał bezradny krzyk sióstr opłakujących Łazarza, tupet kobiety cierpiącej na upływ krwi czy wydzierający się wniebogłosy Bartymeusz.
20.08.2018 08:49 GOSC.PL
W „Listach o modlitwie” o. John Chapman, benedyktyński mistrz, radził, byśmy „modlili się tak, jak potrafimy i próbowali modlić się tak, jak nie potrafimy”. „Jedyny sposób na modlitwę to modlitwa. A sposób na to, żeby modlić się dobrze, to modlić się dużo”. Genialne!
Nie musimy napinać cherlawych mięśni ani bawić się w duchową kulturystkę. Bogu zależy na relacji. Desperacko jej szuka. Jezusa poruszał bezradny krzyk sióstr opłakujących Łazarza, tupet kobiety cierpiącej na upływ krwi czy wydzierający się wniebogłosy Bartymeusz. Nie zraził się także bezczelnością Syrofenicjanki. Nie odesłał ich z kwitkiem. Co więcej, zapowiedział, że Niebo należeć będzie do gwałtowników.
„Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń” – woła Bóg (Oz 6,6). – „Poznanie Boga” brzmi grzecznie – wyjaśnia biblistka-judaistka Maja Miduch – Tymczasem to „poznanie”, które angażuje wszystkie zmysły człowieka. Tym słowem określa się też akt seksualny, współżycie mężczyzny i kobiety! Bóg chce aż takiej bliskości. Marzy o takim zjednoczeniu, przylgnięciu do człowieka, nieustannie szuka z nim relacji.
To hebrajskie słowo „jada”. Adam „poznał” Ewę (w domyśle: obcował z nią). To samo słowo pada w tekście Ozeasza, w którym Bóg zaprasza nas do bliskiej relacji.
„Należę do rodziny Mesjasza. Gdy spożywam Jego ciało wchodzę w relacje bardziej intymną niż małżonkowie. Jezus pozwala, bym Go strawił. W moich żyłach płynie Jego krew. Jego ciało tworzy moje ciało” – opowiadał mi przed tygodniem Michał Legan, paulin z Jasnej Góry.
Marcin Jakimowicz