Groźby kierowane pod adresem premiera Jana Olszewskiego z lat 2005-2006 znalazły się wśród bezpowrotnie zniszczonych akt w archiwach wojskowych - podał we wtorek PAP szef WBH Sławomir Cenckiewicz. W jego ocenie skala zniszczeń jest gigantyczna i obejmuje nawet miliony dokumentów.
"W mojej ocenie taka postać jak Jan Olszewski zasługuje na to, żeby nawet różne okropieństwa archiwalne na jego temat zachować" - podkreślił w rozmowie z PAP Cenckiewicz. Podał też, że Kolegium IPN, którego jest wiceszefem, oczekuje osobistego nadzoru nad śledztwem prokuratury w sprawie niszczenia dokumentów ze strony prokuratora generalnego - ministra sprawiedliwości. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa trafiły do pionu śledczego IPN w Warszawie.
Odkrycia informacji o zniszczeniu dokumentów dotyczących Jana Olszewskiego, premiera Polski z lat 1991-1992, dokonał we wtorek jeden z archiwistów Wojskowego Biura Historycznego, który został powołany przez szefa WBH do specjalnego zespołu mającego przeanalizować spisy zniszczonych dokumentów.
Z informacji z jednego ze spisów wynika, że dokument dotyczył "sprawy rzekomych fałszerstw dokumentów akt sprawy Pg.D. 73/04 oraz gróźb kierowanych pod adresem Jana Olszewskiego". Dokument z sygnaturą B-5 obejmował zakres czasowy od 12 września 2005 r. do 12 stycznia 2006 r.
"To było kilkadziesiąt stron, co wynika z tego spisu, bo każdy z tych spisów opiera się na liczbie porządkowej, tytule z okładki teczki, która jest do niego przepisywana. Towarzyszy temu również informacja o tym, jaką dana teczka miała klasyfikację archiwalną oraz o liczbie stron. I w tym wypadku to jest około 40 stron" - powiedział Cenckiewicz.
Pytany o ewentualną wartość zniszczonych dokumentów szef WBH przypomniał, że w tym okresie, gdy one powstawały Jan Olszewski angażował się w likwidację Wojskowych Służb Informacyjnych. W tej sprawie rok później został m.in. następcą Antoniego Macierewicza na stanowisku przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej.
"I jak każdy członek tych zespołów, które likwidowały WSI podlegał różnego typu akcjom zastraszającym. Sam otrzymywałem bardzo dużo tego rodzaju pogróżek, listów i myślę, że to mogły być podobne historie" - dodał Cenckiewicz. Postępowanie w sprawie Olszewskiego - jak wyjaśnił - prowadziła wówczas prokuratura wojskowa, dlatego też dokumenty te znalazły się w Centralnym Archiwum Wojskowym w Rembertowie.
Szef WBH wyjaśnił też różnicę pomiędzy klasyfikacją archiwalną sygnowaną literą "A" i literą "B", co jest podnoszone przez obrońców legalnego niszczenia akt.
"Legalnie, czyli po przekwalifikowaniu materiałów o charakterze archiwalnym na materiały o charakterze niearchiwalnym, czyli z kategorii +A+ na kategorię +B+, co w konsekwencji umożliwiło zniszczenie dokumentów. Tylko cały problem polega na tym, czy mieli prawo dokonać takiego przekwalifikowania i ja nie mam wątpliwości, że bardzo duża część tych materiałów, które zostały zniszczone nigdy nie powinny być zakwalifikowane jako materiały niearchiwalne" - wyjaśnił.
W poniedziałek pion śledczy IPN poinformował PAP, że sprawa niszczenia akt trafiła do prokuratorów Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie. Istotna w tej sprawie będzie m.in. kwalifikacja prawna przestępstwa, nieodnoszącego się do tych materiałów, które na mocy ustawy o IPN miały zostać przekazane do Archiwum IPN i jako takie nigdy nie powinny być zniszczone. Bezwzględnemu przekazaniu podlegały materiały wytworzone przez tajne służby PRL (wymienione w ustawie o IPN jako wytwórcy dokumentów), jednak jest jeszcze druga kategoria materiałów, o wiele większa, czyli materiały wytworzone przez różne jednostki Ludowego Wojska Polskiego, np. jego Sztab Generalny, także MON czy różne jednostki regionalne LWP.
W ocenie dyrektora Wojskowego Biura Historycznego, skala zniszczeń w wojskowych archiwach była gigantyczna.
"Mamy do czynienia z masowym, wręcz przemysłowym niszczeniem dokumentów (...). Czasem mówię o setkach tysięcy stron, czasem o milionach stron dokumentów i myślę, że ta druga liczba jest bliższa prawdy, bo na przykład tylko jeden spis odnoszący się do współpracy militarnej ze Związkiem Sowieckim liczy ponad 550 jednostek archiwalnych, a każda z nich według tego spisu miała około 500 stron, więc to wszystko daje nam niesamowitą liczbę ponad 250 tysięcy stron dokumentów, które po prostu zostały bezpowrotnie utracone" - powiedział PAP Cenckiewicz.
Stanowisko w tej sprawie ogłosiło we wtorek Kolegium IPN, które wyraziło m.in. "głębokie zaniepokojenie utratą przez państwo polskie bezcennych z punktu widzenia badań naukowych i archiwalnych materiałów dotyczących działalności organów bezpieczeństwa PRL". Kolegium IPN jednocześnie "oczekuje, że postępowanie karne, jakie zostanie przeprowadzone w sprawie przez prokuratorów pionu śledczego IPN, będzie miało charakter priorytetowy i doprowadzi do wszechstronnego wyjaśnienia wszelkich okoliczności sprawy, a osoby winne zostaną pociągnięte do odpowiedzialności".
O licznych przypadkach bezprawnego niszczenia akt w archiwach wojskowych w Gdyni, Nowym Dworze Mazowieckim i Rembertowie w latach 1990-2009 Wojskowe Biuro Historyczne poinformowało w ubiegłym tygodniu. Podkreśliło też, że w latach 2000-2009, mimo ustawy o IPN, niszczono akta organów bezpieczeństwa PRL.
W ubiegłym tygodniu WBH podało, że zniszczenia dotyczą m.in. akt Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, sądów i prokuratur z okresu stalinowskiego, Głównego Zarządu Informacji, Wojskowej Służby Wewnętrznej, Zarządu II Sztabu Generalnego, Szefostwa Wojsk Ochrony Pogranicza. Poza dokumentacją "organów bezpieczeństwa" PRL zniszczono tysiące jednostek archiwalnych, w tym akta dotyczące broni atomowej, meldunki o nastrojach w LWP z lat 60., 70., 80.; akta i materiały personalne, akta Głównego Zarządu Politycznego, akta RSW - "Prasa-Książka-Ruch", akta nieruchomości nabywanych przez oficerów, akta Gabinetu MON itp.