Zwycięskim promotorom zmian w irlandzkiej konstytucji trzeba przyznać jedno: nie udawali, że chodzi o ratowanie życia matki. Zupełnie wprost zapowiadali wprowadzenie aborcji na życzenie.
26.05.2018 11:37 GOSC.PL
Droga do liberalizacji prawa aborcyjnego (choć należałoby raczej mówić o drodze do prawa bardziej restrykcyjnego wobec nienarodzonych) nie była w Irlandii dokładnie taka sama, jak w innych krajach. Przypomnijmy, że 8. poprawka do konstytucji z 1983 roku, która zrównywała prawo do życia nienarodzonego dziecka z prawem do życia matki, pojawiła się w czasie, gdy coraz silniejsze były tendencje mające na celu liberalizację prawa w tym zakresie. I zarazem stała się przedmiotem wielu nieporozumień: w tamtym czasie proaborcyjni działacze rzeczywiście przekonywali, że poprawka uniemożliwia ratowanie matki w przypadku, gdy jej życie jest zagrożone i nie ma możliwości urodzenia żywego dziecka. Po długoletniej dyskusji, w 1992 roku Sąd Najwyższy w Irlandii rozstrzygnął jednoznacznie, że jest to interpretacja błędna. Dla zwolenników aborcji było to jednak za mało, bo uważali, że brakuje ciągle jednoznacznych przepisów, które umożliwiałyby lekarzom podjęcie decyzji o ratowaniu matki.
I gdy dyskusja była coraz ostrzejsza, pojawiła się głośna sprawa Savity Halappanavar, młodej imigrantki z Indii. W październiku 2012 roku, będąc w ciąży, trafiła do szpitala z objawami sepsy, do której doszło najprawdopodobniej w wyniku komplikacji związanych z infekcją, jaka pojawiła się u dziecka. Lekarze uznali, że dziecko nie ma szans na przeżycie, Savita poprosiła więc o aborcję, na którą jednak nie zgodzili się lekarze (argumentowali, że tętno dziecka jest ciągle wyczuwalne). Tydzień później dziecko urodziło się martwe, a matka zmarła parę dni później… W całej Irlandii doszło do licznych demonstracji kobiet domagających się zmiany w ustawodawstwie. Daleko idące żądania wynikały jednak z fatalnego nieporozumienia i wykorzystywania tragicznego przypadku Savity i jej dziecka: uznano, że kobieta padła ofiarą słynnej poprawki, zrównującej prawo do życia dziecka i matki, gdy tymczasem wspomniany wcześniej wyrok Sądu Najwyższego bez żadnych wątpliwości uznawał prawo do ratowania matki, gdy zagrożone jest jej życie. Głos zabrał również irlandzki episkopat, który w specjalnym oświadczeniu napisał: "Kościół katolicki nigdy nie nauczał, że życie dziecka poczętego jest ważniejsze od życia matki. Ich życie jest jednakowo cenne i święte z uwagi na wspólne im człowieczeństwo". Rada stała episkopatu przyznała, że sam przypadek zmarłej Savity i jej dziecka jest wielką tragedią i wyraziła solidarność z rodziną zmarłej. Istotne dla sprawy było podkreślenie w oświadczeniu episkopatu, że w etyce katolickiej dopuszczalne jest ratowanie życia matki przy pomocy terapii, które mogłyby narazić na szwank jej dziecko, o ile oczywiście zrobiono wszystko dla uratowania obojga. "Aborcja, jako bezpośrednie i świadome zniszczenie jeszcze nie narodzonego dziecka, jest w najwyższym stopniu niemoralna w jakichkolwiek okolicznościach. To jednak jest odmienne od działań medycznych, które nie są świadomie i bezpośrednio nakierowane na położenie kresu życiu dziecka", napisali irlandzcy biskupi.
Przypadek Savity stał się jednak okazją do wznowienia walki o zniesienie 8. poprawki. Tyle tylko, że w trakcie długiej kampanii promocyjnej (sic!) zwolennicy jej uchylenia już całkiem wprost mówili, że chodzi nie tylko o ratowanie życia matki (co rzekomo miała uniemożliwiać poprawka), ale także o aborcji w sytuacji, gdy kobieta grozi popełnieniem samobójstwa. Ponadto rząd – i premier , i minister zdrowia – otwarcie mówili, że w razie wygranej w referendum, dotychczasowe zapisy będą zastąpione możliwością wykonania aborcji na życzenie do 12. tygodnia życia dziecka, a także w przypadku zagrożenia życia lub poważnego zagrożenia zdrowia (fizycznego lub psychicznego) kobiety.
Trzeba przyznać, że w swojej „czarnej promocji” zwolennicy aborcji byli przynajmniej „uczciwsi” niż koledzy i koleżanki z innych krajów, którzy do dzisiaj, gdy niosą proaborcyjne transparenty, próbują przykryć prawdziwe zamiary właśnie hasłami o zagrożonym życiu kobiet (hasło „Ratujmy kobiety” jest tutaj idealnym przykładem).
Tyle tylko, że właśnie przez tę „uczciwość” irlandzkich promotorów aborcji wynik referendum na Zielonej Wyspie wydaje się jeszcze bardziej demoniczny w swojej wymowie. Bo nikt nie udawał, że chodzi tylko o „ratowanie życia matki”. Irlandczycy (najprawdopodobniej) świadomie zagłosowali za prawem do zabijania.
Jacek Dziedzina