Ks. Wojciech Węgrzyniak o współczesnych prorokach, instrukcji obsługi sakramentu bierzmowania i tym, dlaczego Duch Święty czasami się przed nami ukrywa. Rozmawia Wojciech Teister.
Wojciech Teister: Duch Święty to najbardziej tajemnicza Osoba boska w Piśmie Świętym. Dlaczego tak się ukrywa?
Ks. Wojciech Węgrzyniak: Taką ma naturę. W Biblii określany jest jako ruah w hebrajskim czy pneuma w greckim, co znaczy „tchnienie, wiatr”. A wiatr jest bardzo tajemniczy, zarówno jego pochodzenie jak i możliwości działania – widać tylko skutki. Natomiast jeśli przypatrzymy się działaniu Ducha Świętego w Biblii, to tego jest naprawdę dużo. Chociażby w Księdze Sędziów. Taki Samson, gdy ogarnął go Duch Pańskim, to był w stanie pokonać jedną oślą szczęką tysiąc Filistynów. Jeszcze bardziej spektakularnym jest obraz z Księgi Ezechiela, kiedy to dzięki działaniu Ducha umarli wracają do życia. Duch jest pokazany jako Ten, który dokonuje czegoś, czego człowiek nie jest w stanie zrobić. Duch Święty działa przez nas, ale Jego działanie dokonuje rzeczy dla nas nieosiągalnych. Zachariasz powie: „Nie moc, nie siła, lecz Duch dokończy dzieła” (Za 4,6). Najdobitniej zobaczyć działanie Ducha w Dziejach Apostolskich. Dlaczego uczniowie trzy lata chodzili z Jezusem, a jednak uciekli spod krzyża? Dlaczego Piotr się zaparł? Dlaczego zamknęli się z obawy przed prześladowaniem i to jeszcze tydzień po tym, jak widzieli Jezusa zmartwychwstałego? Bo nie mieli Ducha Świętego. Dopiero po Zesłaniu ten sam Piotr, który bał się przyznać do Jezusa przy jednej kobiecie, powiedział takie kazanie do tłumów, że nawróciło się cztery tysiące mężczyzn. I razem z apostołami nabrali takiej mocy, że byli w stanie nie tylko cierpieć, ale i oddać życie za Jezusa. Bo Duch Święty to jest Osoba boska w człowieku, która uzdalnia go do robienia rzeczy po ludzku niemożliwych. I takiego Ducha od razu się chce mieć.
OK, widzimy działanie Ducha Świętego, który mówił przez proroków. Wyznajemy nawet tę prawdę w Credo. Ale czy to jest zamknięty okres w historii zbawienia? Czy dziś nadal to mówienie przez proroków ma miejsce? Mamy dziś całą dyskusję o pentekostalizacji Kościoła. Czy Duch Święty dziś już do nas nie przemawia, nie udziela daru prorokowania? Czy może charyzmat proroctwa to jest ten sam dar, który był dany prorokom czy apostołom?
Trzeba by wyjść od pytania, czym właściwie jest dar prorokowania. Prorok to jest w Starym Testamencie ktoś, kto mówi w imieniu Boga, taki rzecznik. Pan Bóg miał kapłanów, których podstawową rolą było składanie ofiar, na dworze królewskim byli prorocy urzędowi, którzy mieli interpretować to, czego Pan Bóg od ludzi oczekuje. Ale to były funkcje zasadniczo urzędowe. Czasami natomiast Pan Bóg niezależnie od tego powoływał proroka, takiego, który miał objawienia czy wizje. I ludzie wiedzieli, że ten człowiek jest posłany do nich przez Boga. I ten dar działa także i dziś. Są tacy, którzy otrzymują szczególne uzdolnienia artystyczne, inni sportowe, a są i tacy, przez których Pan Bóg szczególnie do nas mówi. I ten sam Duch, który mówił przez proroków, mówi też przez ludzi Kościoła. Problem polega na tym, że z prorokowaniem jest tak jak z wiatrem. Są wiatry słabe, średnie, a i jest halny. I trudno powiedzieć, że moja babcia nie miała Ducha proroctwa, kiedy mówiła: „Bez Boga ani do proga”. Który duch w niej to mówi? No pewno, że Duch Boży. Oczywiście ona nie miała nadzwyczajnego objawienia w stylu Agabosa, który „przepowiedział z natchnienia Ducha, że na całej ziemi nastanie wielki głód. Nastał on za Klaudiusza.” (Dz 11,28). Są sytuacje, kiedy ktoś mówi pewne treści ewidentnie z Ducha Bożego. Czasem mniej ewidentnie. To nie zawsze jest czarno-białe, ale Pan Bóg mniej lub bardziej działa przez ludzi również dzisiaj. Oczywiście później jest rozeznanie, na ile taka osoba wymyśla, na ile nie wymyśla, na ile to jest zgodne z nauką Kościoła, na ile owocne, a na ile szkodzi. Ale Bóg mówi do ludzi przez ludzi i skoro zawsze udzielał Ducha Świętego, to czemu miałby tego nie robić dzisiaj?
Wróćmy do tego, jak Duch Święty objawia się na kartach Pisma Świętego. Wiemy, gdzie był w czasie zwiastowania, wiemy, co robił w dniu Pięćdziesiątnicy. A gdzie jest Duch Święty na Golgocie, w momencie ukrzyżowania Pana Jezusa?
Trójca Święta jest nierozdzielna i tak jest również w tym momencie. W tym co robi Syn, działa też Duch Święty. To, że Syn jest w stanie umierać za grzechy świata, dzieje się tylko dlatego, że jest nierozerwalnie związany z Ojcem. To, że Jezus na Krzyżu mówi „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”, ma swoje źródło w tym, że ma w sobie Ducha Bożego. Po ludzku sądząc nie da się kochać ludzi, którzy ci robią taką krzywdę. Te słowa, które Jezus wypowiada na krzyżu, to są absolutnie słowa wypowiedziane w jedności z Duchem Świętym. I nawet ten opis śmierci, gdy padają słowa, że Jezus oddał Ducha, świadczą o tym, że Duch Święty był z Nim również na krzyżu. Natomiast faktem jest, że z punktu widzenia narracyjnego czasami poszczególne Osoby Trójcy są bardziej lub mniej widoczne. Niekiedy mocniej widzimy działanie Boga Ojca – jak w Starym Testamencie. Niekiedy Jezusa – przede wszystkim w Ewangeliach. A są i fragmenty, w których szczególnie objawia się obecność Ducha Świętego – to zwłaszcza Dzieje Apostolskie. Tak, jakby historia świata składała się z trzech etapów. Albo tak, jak w domu. Czasem widać bardziej działanie ojca, czasem mamę, a niekiedy najmocniej słychać dzieci i każde w nich ma w tym domu swoje miejsce i rolę, razem tworzą jedną rodzinę.
Duch Święty nieustannie robi w Kościele swoje, choć nie zawsze wprost podpisuje swoje czyny. Ale przyjdzie taki czas, że je podpisze, że zobaczymy jasno i wyraźnie, co było Jego dziełem. I Duch Święty działa stopniowo, powodując dojrzewanie Kościoła w miłości i do miłości. Bardzo często jest zresztą nazywany Duchem miłości. Tylko ktoś dojrzały może kochać taką miłością, aby rodziła nowe życie. Stąd też nazywamy sakrament bierzmowania, tak mocno związany z Duchem Świętym, sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej. Bo kto jest dojrzały, ten może innych rodzić do życia, a rodząc innych, dojrzewać sam jeszcze bardziej.
Ale jak to właściwie jest z tymi sakramentami: otrzymujemy Ducha Świętego w sakramencie chrztu, a później jest bierzmowanie. Czyli, że co: poprawiny, bo za pierwszym razem nie chwyciło?
[uśmiech]. Ale przecież w Piśmie Świętym jest bardzo podobna sytuacja. W Ewangelii wg św. Jana czytamy, że kiedy Jezus zmartwychwstały ukazał się apostołom, to tchnął na nich i powiedział „Weźmijcie Ducha Świętego”. Czyli już mieli Ducha. A oni z jakiegoś powodu zamykają się w Wieczerniku, jakby zapominając o tym, co się wydarzyło. Po 50 dniach zstępuje na nich znowu Duch Święty i to w najbardziej namacalny sposób. Miną dwa rozdziały i znowu mamy tzw. małe zesłanie Ducha Świętego (Dz 4). Apostołowie modlą się i zstąpił na nich Duch Święty, jak dwa rozdziały wcześniej. Więc jak to, panowie: to nie było raz na zawsze? Z bierzmowaniem jest trochę jak z miłością i ślubem. Czy nie ma miłości przed ślubem? Jest, a przynajmniej powinna. Czy jest potem? Jest. Czy się coś zmienia ze ślubem? No powinno. Czy zawsze po ślubie jest lepiej? No nie zawsze. Bo sakrament daje łaskę, ale co my z nią zrobimy, oj to się już rozstrzyga w naszych wyborach. Można by też powiedzieć, że bierzmowanie to sakrament możliwości, powiedzmy obrazowo takie podarowanie żaglówki. Reszta zależy od człowieka, bo ruach czy pneuma prędzej czy później będzie wiał. Sakrament bierzmowania jest zewnętrznym znakiem łaski, która będzie człowiekowi towarzyszyła całe życie i będzie przynosiła owoce, jeśli będzie z nią współpracował.
Bo bierzmowane powinno być początkiem rozkwitu w Kościele, a często bywa tym uroczystym pożegnaniem z Kościołem w obecności biskupa…
Dużo zależy od rozumienia. Jeżeli rozumiem, że Duch Święty jest wiatrem, a ja mam żaglówkę, to Kościół dał mi jacht i wypuścił mnie z zatoki na otwarte morze. Tam są najlepsze wiatry i tam mogę rozwinąć żagle. Wcześniej przez te lata przygotowań uczyli nas jak ustawiać grot i maszt, jak się zająć sterem, żeby płynąć na wietrze, a nie utopić się z innymi. Jeśli rozwinę żagle, to popłynę. Co się często dzieje z młodymi ludźmi? Kościół ich wypuszcza na morze, ale niektórzy mówią, że taki rejs jest bez sensu, bo przecież przy obsłudze żagla się człowiek urobi. I wracają do przystani, siedzą w domu i nigdzie nie chcą wypłynąć. Ktoś inny nie z lenistwa, ale z lęku boi się rejsu, bo nie wie, gdzie go ten ruah-wiatr poniesie. „A jeszcze mi Duch Święty każe zostać misjonarzem i co?” Czasami jest też tak, że człowiek wypłynie w swój pierwszy rejs, a tam wiatru nie ma, więc wraca do zatoki. Bo się zniechęcił. Bo zapomniał, że wiatr wieje jak chce. I czasami trzeba cierpliwie poczekać. Nawet jak ktoś nie pływał, to wie. Tutaj potrzebne jest dbanie o relację z Duchem Świętym. Dwustronna aktywność. A my czasami podchodzimy do tematu bierzmowania w sposób magiczny, myśląc, że jak otrzymam sakrament, to od razu się zaczną jakieś cuda dziać wokół mnie. Pan Bóg zawsze działa relacyjnie. Bo miłość domaga się z natury wzajemności. Kto nie kocha kochającego, zamęczy się w miłości. Inna sprawa jak bierzmowanie zaciera się w naszej pamięci. Wczoraj zapytałem w naszej wspólnocie, jak pamiętają swoje bierzmowanie. Bardzo słabo. Ślub pamiętamy, Pierwszą Komunię pamiętamy, a bierzmowania nie. I to jest też wyzwanie dla Kościoła, w jaki sposób ustawić sprawę z bierzmowaniem, abyśmy nie tylko nie zniechęcali się przez to, że nie widzimy od razu efektów tego sakramentu, ale żebyśmy chociaż samo bierzmowanie dobrze pamiętali!
Co zrobić, żeby złapać ten wiatr w żagle?
Robić to, co ode mnie zależy i być cierpliwym a jednocześnie trzeba Ducha Świętego w wzywać, modlić się do Niego i o Niego. Bo Duch Święty jest przepięknie nazwany w Biblii Parakletem, a to oznacza przede wszystkim „wezwany”.
No, wiele różnych tłumaczeń tego określenia krąży…
Tak, Paraklet jest trudnym słowem, ale na pewno nie jest trudniejszym niż pendrive i naprawdę da się je zrozumieć. I jednym z jego ważniejszych znaczeń jest właśnie to, które ukazuje Ducha Świętego jako Kogoś, kogo mamy wzywać. Ja Go mam wzywać, jeśli chcę, żeby działał w moim życiu. Czasami ludzie mówią, że w ich życiu Duch Święty nie działa. A wzywałeś Go? Co powiedział tata do Karola Wojtyły, widząc jego niezdyscyplinowanie? „Nie jesteś dobrym ministrantem. Nie modlisz się do Ducha Świętego”. I wtedy nauczył syna modlitwy, która później towarzyszyła przyszłemu papieżowi całe życie. A Jan Paweł II nauczył tej modlitwy studentów w Warszawie w 1979 r. Trzeba by zadać sobie pytanie, ilu bierzmowanych modli się do Ducha Świętego. My myślimy, że Duch Święty zadziała automatycznie. Nie. Bóg jest relacyjny. W tym sensie jest nie tylko wiatrem. Jest ludzko-boskim wiatrem. Jeśli chcemy, żeby był obecny w nas, to musimy zrobić Mu miejsce w swoim życiu.
Jasne. Ale jak to zrobić w praktyce? Co to znaczy żyć Duchem Świętym na co dzień?
Raz – na pewno trzeba się modlić. Nie ma relacji bez wspólnego spędzania czasu. To jest podstawa. Dwa – może trzeba trochę poczytać, poznać. W liceum byłem na ogólnopolskiej olimpiadzie z geografii. A wczoraj jak rozwiązałem sobie test maturalny z geografii, to siara z tego wyszła okropna i masakra. Bo od dawna nic w tym temacie nie czytam i o to nie dbam. Jeśli ktoś nas interesuje, to go poznajemy. Kibicujesz Lewandowskiemu, to śledzisz newsy na jego temat, interesuje cię koleżanka, to próbujesz się czegoś o niej dowiedzieć. To samo z Duchem Świętym. Trzeba się Nim zainteresować, dowiedzieć czegoś więcej. I jeszcze trzecia sprawa: nie zapominać o tym, o czym mówi Nowy Testament – że Ducha Świętego poznaje się po owocach. I to się najbardziej sprawdza w codzienności. Prosty przykład: czytam komentarze pod moim wpisem na blogu. I ktoś mi tam nabluzgał. Co się dzieje? Kiedy mam ochotę przywalenia mu w odpowiedzi, zastanawiam się, czy ten pomysł jest z natchnienia Ducha Świętego czy innego ducha. Proszę zauważyć, że nazwa trzeciej Osoby boskiej to nie jest sam Duch, tylko Duch Święty. Bo jest Duch Święty, ale są też inne duchy, duchy nieświęte.
Pamiętam do dziś pewną sytuację z czasów, gdy byłem wikarym na Ruczaju. Wracałem od znajomych i zobaczyłem, że na przystanku bije się dwóch chłopaków. Coś mnie wtedy natchnęło i przeszedłem zdecydowanym krokiem przez ulicę, w stronę tej dwójki i zapytałem tego, który był bardziej agresywny: „Czy ty byłeś do bierzmowania?”. On, zaskoczony pytaniem, odpowiedział „Tak, a co?”. Wtedy chwyciłem go za kurtkę, zacząłem uderzać o przystanek i powtarzać z krzykiem to samo pytanie: „Co zrobiłeś z Duchem Świętym?! Co zrobiłeś z Duchem Świętym?! Co zrobiłeś z Duchem Świętym?! Ty byłeś do bierzmowania, a bijesz swojego brata?”. Nie miałem wtedy w sobie żadnej nienawiści, żadnej chęci zrobienia krzywdy, ale jakąś taką przemożną potrzebę uzewnętrznienia przeżywanego bólu. Może dopiero wtedy chłopak pojął, że bierzmowanie to jest jednak poważna sprawa. Wtedy też zrozumiałem bardziej reakcję Jezusa wyrzucającego kupców ze świątyni. W tej scenie przecież jest niesamowite, że On nie zrobił tym kupcom żadnej realnej krzywdy, tylko dał im do myślenia, bo to była poważna sprawa. Barany powypędzał i pieniądze porozrzucał, ale gołębi nie wypuścił. Dlaczego? Bo inne zwierzęta można łatwo znaleźć a pieniądze pozbierać z ziemi. Gołębie mogłyby nie wrócić.
Co to znaczy, że Duch Święty jest życiem Kościoła?
Bo robi różnicę między wegetacją a życiem. Wróćmy do tej żaglówki. Gdyby wiatr wcale nie wiał, to też można się na wodzie kołysać, ale co to za rejs? Duch Święty sprawia, że Kościół żyje nie tylko ludzkim życiem, nie jest wyłącznie ludzką instytucją, ale jest także dziełem Boga. To tak, jak życie z miłością i bez. Czy człowiek bez miłości żyje? Żyje, ale każdy, kto chociaż raz kochał, to widzi, że jakościowa różnica jest kolosalna. Jeśli Duch Święty jest Duchem miłości między Ojcem i Synem, to przecież miłość jest tym, co daje życie. Nam właśnie dlatego powinno zależeć na Duchu, bo bez Niego, choćbyśmy byli w Kościele, to będzie to tylko bezpłodna wegetacja. Ile było osób w Kościele przed zstąpieniem Ducha Świętego? Ile osób było zamkniętych w Wieczerniku? 120 osób? Kiedy Duch Święty zstępuje, zaczyna się nowe życie i po jednym kazaniu św. Piotra przystępuje do chrztu 4 tysiące mężczyzn. Bo jak człowiek dopuszcza do siebie Ducha miłości Ojca i Syna, jak człowiek zaczyna kochać, to ma moc życia do rodzenia życia. I to odróżnia mocno siłę Ducha Świętego od innej siły, że On jest mocą miłości. Coś co zwróciło moją uwagę w czasie ŚDM w Krakowie – na Mszy z papieżem było 2 mln ludzi i doświadczyliśmy niesamowitej siły. Ale to była siła budująca, zupełnie inna niż na przykład destrukcyjna siła wojsk. Duch Święty objawia się w mocy miłości. I w taki sposób ożywia Kościół.
A co z trudnymi momentami życia Kościoła, kiedy na pierwszy rzut oka trudno doszukać się działania Ducha Świętego? Złośliwi mówią, że w niektórych okresach Duch Święty wziął sobie wolne.
Był nawet dowcip o pewnej diecezji, jak to Trójca Święta wybiera się na wakacje. Bóg Ojciec postanowił wpaść do Ur Chaldejskiego, by odwiedzić rodzinne strony Abrahama. Jezus do Nazaretu, a Duch Święty do takiej a takiej diecezji. „A dlaczego akurat tam chcesz zawiać”? pytają zdziwieni Ojciec i Syn. „Bo tam mnie jeszcze nie było”. Żarty, żartami, ale z pewnością możemy powiedzieć, że Duch Święty wolnego od Kościoła sobie nigdy nie wziął. Prawda jest jednak również taka, że Duch Święty jest Duchem wolności. Więc bywało i bywa tak, że jako ludzie Kościoła nie zawsze się na Niego otwieramy. Bo jednak każdy z nas jest obdarowany wolnością i w tej wolności podejmuje swoje decyzje. O ile jednak jednostkowe decyzje bywały i bywają złe, nawet w życiu św. Piotra, a co dopiero innych uczniów, to Jezus obiecuje nam, że Duch Święty nieustannie doprowadza Kościół do całej prawdy. Czasem z ludzkiej ułomności robimy niezłe meandry na otwartym oceanie czasów, ale to tchnienie Ducha ostatecznie pcha Kościół do niebieskiego Jeruzalem. Trzeba jednak ogromnej pokory ze strony ludzi Kościoła, by nieustannie wsłuchiwać się w głos Ducha. Bo jesteśmy trochę jak Naród Wybrany, który krąży po pustyni zmierzając w stronę Ziemi Obiecanej. Można by dojść tam za miesiąc, ale jak nie będziemy posłuszni Duchowi, to pójdziemy 40 lat, a może nawet więcej.
Dziękuję za rozmowę.