PiS potrafi lokalizować niebezpieczeństwa, których inni nie widzą. W przypadku zagrożeń cywilizacyjnych tej przenikliwości brakuje.
20.04.2018 15:32 GOSC.PL
Polska nie wypowie konwencji stambulskiej – zapowiedział kilka dni temu prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem nie jest to konieczne, bo postanowienia genderowego dokumentu dotyczącego przemocy i tak nie są w Polsce wcielane w życie. Wcześniej w „Gazecie Polskiej” szef Prawa i Sprawiedliwości wyraźnie odciął się od obywatelskiego projektu ustawy zakazującej aborcji eugenicznej. I rzeczywiście, kilka dni po publikacji wywiadu posłowie PiS wspólnie z opozycją zagłosowali za tym, by sejmowa komisja polityki społecznej i rodziny odłożyła prace nad projektem na nieokreśloną przyszłość. Teraz członkowie komisji jak ognia unikają dziennikarzy, którzy mogliby zapytać ich to głosowanie.
Zachowanie polityków rządzącej partii mocno rozczarowuje. PiS nie zrozumie zagrożeń cywilizacyjnych, albo całkowicie je lekceważy. Partia Jarosława Kaczyńskiego potrafiła lokalizować zagrożenia, których inni nie widzieli, albo wręcz im zaprzeczali. Umiała też brać się za bary z teoretycznie silniejszymi i dawać sobie z nimi radę. Tak było w przypadku zagrożenia ze strony Rosji. Politycy PiS mieli świadomość, że państwo Władimira Putina jest dla Polski niebezpieczne i mówili o tym, nie oglądając się na tych, którzy zarzucali im „wymachiwanie szabelką”, „wałęsanie się po górach Kaukazu”, albo prowokowanie Moskwy planami budowy tarczy antyrakietowej. Czas pokazał, że analiza PiS była trafna. Po agresji na Ukrainę niebezpieczeństwo ze wschodu doskonale widzą nawet niedawni pogromcy rusofobii. I nie wzbudza większych kontrowersji ani to, że Polska rozbudowuje armię (ewentualnie takie, że jest za wolno, albo za drogo), ani że uniezależnia się od dostaw energetycznych z Rosji. Gdyby jednak PiS czekał z decyzjami na to, aż przeciwstawianie Rosji stanie się modne, nie mielibyśmy dziś gazoportu.
Wobec zagrożeń cywilizacyjnych podobnej determinacji nie ma. Kierownictwo PiS zachowuje się jak Alicja w Krainie Czarów, która zamykała oczy i krzyczała: nie ma potwora. Chciałoby, żeby problemu nie było – żeby nie było aborcji i genderowców w szkołach, ale żeby zrobiło się to samo, bez walki. Bo od walki z zagrożeniami cywilizacyjnymi coś zawsze okazuje się ważniejsze.
Nic nie zrobi się samo, potwór nie zniknie. Lewackie organizacje nie przestaną walczyć o swoje, bo przecież z tej walki żyją. Strona konserwatywna też nie przestanie się starać o ochronę nienarodzonych, bo niby dlaczego miałaby to robić? Katolicki elektorat nie głosował na PiS po to, żeby usłyszeć: my nic nie robimy, ale opozycja to jeszcze by wprowadziła śluby jednopłciowe. Głosował po to, żeby w polskim prawie znalazła się mocna ochrona przed obyczajowymi wynalazkami skrajnej lewicy. Jeśli prawica wykazuje się konserwatyzmem bezobjawowym, lewica robi, co chce, jak w Hiszpanii czy Irlandii. Taki konserwatyzm nie jest nikomu potrzebny.
Jakub Jałowiczor