Franaszek na przedstawianiu życiorysu Zbigniewa Herberta bynajmniej nie poprzestaje. Interesuje go cały kontekst: historyczny, środowiskowy, rodzinny, a nade wszystko – wiersze.
Nie wiem, ile czasu zajęło Andrzejowi Franaszkowi napisanie tej książki, ale efekt robi wrażenie. Dwa opasłe tomy, liczące łącznie prawie dwa tysiące stron, składają się na biografię Zbigniewa Herberta. Właściwie jest to coś więcej niż biografia i trudno się temu dziwić. Autor jest przecież literaturoznawcą, który w twórczości Zbigniewa Herberta się specjalizuje. Jego „Ciemne źródło” z 1998 r. to ważna pozycja w bibliografii przedmiotowej dotyczącej wybitnego poety. W porównaniu z „Herbertem. Biografią” wydaje się ona jednak tylko małym przyczynkiem do zgłębiania twórczości autora „Pana Cogito”. Bo Franaszek w swoim monumentalnym dziele, które za kilka dni trafi na księgarskie półki, na przedstawianiu życiorysu pisarza bynajmniej nie poprzestaje. Interesuje go cały kontekst: historyczny, środowiskowy, rodzinny, nade wszystko zaś to, z powodu czego w ogóle poetą się zajmujemy – jego wiersze. Istotne jest, w jakich okolicznościach one powstają, jak się zmieniają. Ważna jest historia skreśleń, zapisków na marginesach – to wszystko, co poprzedza ewentualną decyzję o publikacji, czasem nadchodzącą po wielu latach. Bez tych elementów portret poety pozostawałby niepełny.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski