Od wyborów Czesi nie potrafią skonstruować większościowego rządu. Jako partnerzy dla premiera Babisa pod uwagę brani są nawet… komuniści.
Wybory w Czechach odbyły się październiku ubiegłego roku. Od tego czasu nie udało się zbudować większościowej koalicji. Desygnowany przez prezydenta na stanowisko premiera Andrej Babisz, lider zwycięskiej partii ANO, nie uzyskał w parlamencie votum zaufania. A w zeszłym tygodniu rozmowy koalicyjne z Babiszem zerwali socjaldemokraci. Naszych południowych sąsiadów mogą czekać przyśpieszone wybory.
Do czeskiego parlamentu dostało się w zeszłym roku aż 9 partii politycznych. Najwięcej głosów, prawie 30 proc., uzyskała centroprawicowa partia ANO. Problemem pozostaje jej lider, oskarżany o korupcję Andrej Babisz, który miałby być nowym czeskim premierem. Sojusznikiem Babisza jest prezydent Milosz Zeman, który w styczniu został wybrany na kolejną kadencję. Jednak na razie nie wystarcza to do zbudowania rządu, który uzyskałby poparcie parlamentu.
Nadzieją dla Babisza miała być koalicja z socjaldemokratyczną CSSD, w której wciąż duże wpływy ma Milosz Zeman, kiedyś jej lider. Koalicja tych dwóch partii nie miałaby jednak większości, dlatego postarano się o nieformalne wsparcie… komunistycznej KSCM. Do takiego wariantu jednak nie dojdzie. Socjaldemokraci i ANO zerwali na początku kwietnia rozmowy koalicyjne. Komentatorzy są zgodni, że chodziło o zarzuty wobec Andreja Babisza.
Mimo upadku idei rządu ze wsparciem lewicy, czescy komuniści wcale nie wypadają z gry o wpływ na czeskie rządy. Kolejnym wariantem branym pod uwagę jest rząd mniejszościowy ANO ze wsparciem dwóch skrajnych partii, eurosceptycznej i antyimigranckiej SPD oraz właśnie komunistów. Ale cena za to poparcie może być wysoka. Obie partie nie ukrywają swojej niechęci wobec Unii Europejskiej i mogą zażądać referendum w sprawie obecności Czech w UE. A jego wynik wcale nie jest przesądzony.
Dotychczas Komunistyczna Partia Czech i Moraw była raczej pariasem na czeskiej scenie politycznej. Choć potrafiła zdobywać blisko 20 procentowe poparcie, to nikt poważnie nie brał jej pod uwagę jako partnera koalicyjnego. KSCM nie pozbyła się, wzorem innych postkomunistycznych partii w regionie, starego wizerunku. Sprzeciwiała się ona reformom rynkowym i obecności Czech w NATO i Unii Europejskiej. Choć jej głosy były cenne dla byłego prezydenta Vaclava Klausa, który był wybierany jeszcze przez parlament, to dopiero teraz mówi się o realnym poparciu dla potencjalnej rządzącej koalicji.
Bez zbudowania większościowej koalicji może w Czechach dojść do przyśpieszonych wyborów. Może na nich zależeć Andrejowi Babiszowi, którego ANO wciąż utrzymuje wysokie poparcie. A nowe wybory mogą zmniejszyć liczbę partii w parlamencie i tym samym ułatwić zwycięzcom zbudowanie koalicji. Jednak nowe wybory niewiele poza tym zmienią. Parlament nadal pozostanie rozczłonkowany, a zwycięzcy nie zdobędą samodzielnej większości. Póki co najważniejszą osobą w czeskiej polityce zostanie więc prezydent Milosz Zeman.