Cesarz Orbán

Gdyby wybory na Węgrzech odbywały się rok temu, koalicja Viktora Orbána zdobyłaby 60 proc. głosów. W odbywających się 8 kwietnia wyborach Viktor Orbán wygra „tylko” z około 50-procentowym poparciem. Nikt w demokratycznej Europie nie ma tak silnej legitymacji. Trzeci raz z rzędu.

Ten polityk „nie miał prawa” pojawić się na europejskiej scenie politycznej. A na pewno nie powinien był – według unijnych kryteriów – przetrwać na niej dłużej niż jedną kadencję. Dziś, gdy po raz trzeci świętuje swoją zdecydowaną victorię (według sondaży przedwyborczych jego Fidesz w koalicji z KDNP może liczyć na 51–57 proc. głosów), poza pytaniami, co pozwala utrzymać tak wysokie notowania jego rządu oraz jak możliwe było przetrwanie silnych początkowo nacisków ze strony UE i innych organizacji międzynarodowych, warto zastanowić się również nad tym, dlaczego jedni w Europie uwierzyli w „dyktaturę Orbána”, inni zaś (głównie w Polsce) w mit jednoznacznego sojusznika na forum europejskim. Droga, którą konsekwentnie kroczy węgierski premier, leży gdzieś pośrodku między unijną poprawnością polityczną a romantyczną polityką „odwiecznych sojuszy”. To droga do bólu pragmatyczna i skoncentrowana wyłącznie na jednym: dbaniu o węgierski interes narodowy. Ze wszystkimi tego pozytywnymi i negatywnymi (dla nas) skutkami.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina