Trudno nam sobie wyobrazić, że jesteśmy oprawcami. My - tacy grzeczni, ładni, wychodzący ze sklepów i z gabinetów kosmetycznych.
W pełnym słońcu nie widać naszych grzechów, ale na ciele Chrystusa – tak. W katedrze w Benewencie, gdzie ojciec Pio przyjął święcenia kapłańskie, rzuca się w oczy Jezus wiszący na krzyżu, zwany Chrystusem przestępców. Przez wieki modlili się przed nim uwolnieni z więzienia. Ciało Boga jest dotkliwie znaczone ranami i ściekającą z nich krwią...
Zwykle, zastanawiając się nad Męką Pańską, myślimy, że Jezusa zabili ci gorsi od nas, przestępcy właśnie. W Wielki Piątek warto sobie uświadomić, że to my, z powodu naszych grzechów, jesteśmy przestępcami. Niezależnie od wysokich stanowisk, które piastujemy, nagród, które otrzymujemy, tytułów naukowych i stanu posiadania.
„Być może człowiek żyjący w pełni duchem jest zdolny ocenić, przynajmniej częściowo, tę miłość, która doprowadziła Jezusa do dobrowolnego konania w Ogrodzie Oliwnym (…) ale ten, który żyjąc, oddaje się sprawom materialnym, bardziej zwraca się ku światu niż ku niebu, powinien popatrzeć na Tego, który w omdleniu kona i umiera za niego na krzyżu (…) - napisał ojciec Pio w rozmyślaniach nad Męką Jezusa.
Przewrotność człowieka Wielkiego Piątku polega na tym, że czyni z Boga przestępcę, wiesza Go na krzyżu, a na koniec usprawiedliwia się, że to nie on, ale inni brali udział w tym mordzie.
Barbara Gruszka-Zych