Mężczyźni wycofują się z walki o ochronę życia, bo dają się feministkom zaszantażować historiami o złych facetach.
29.03.2018 11:09 GOSC.PL
Męskich inicjatyw w Kościele nie brakuje. Ekstremalne Drogi Krzyżowe, kluby rycerzy i wojowników, książki o mężnych sercach albo o biblijnych twardzielach – do wyboru, do koloru. I bardzo dobrze. Brakowało tego przez wiele lat. Ale ma to – jak wszystko – swoje minusy. Na przykład ten, że cała energia może być zużyta na zabawę w komandosa. Taka zabawa jest potrzebna dla zdrowia psychicznego i fizycznego (przynajmniej dopóki nie zostawi się w lesie nogi i dwóch kolegów, ale, jak to mówią, no risk – no fun), jednak nie powinno się na niej kończyć. Przydałoby się też zrobić coś konkretnego. Walka o ochronę życia to dobra okazja, żeby się wykazać.
Mam wrażenie, że mężczyźni wycofują się z tego, bo dali się feministkom zaszantażować. Zapędziły ich do narożnika historie o facetach, którzy odpowiadają za całe zło świata, krzywdzą kobiety i przez których aborcja musi być dozwolona. Akurat krzywdą, z powodu której często dochodzi do aborcji, jest właśnie to, że mężczyzny nie ma tam, gdzie być powinien. Feminizm tworzy tu sprzężenie zwrotne: facet ma się trzymać z daleka od brzucha kobiety, więc kobieta w ciąży jest zostawiona sama sobie i popełnia aborcję. Potem ma pretensje do faceta, który jej nie pomógł (nie zawsze w pełni świadome, ale silne), dlatego chce, żeby trzymał się od niej z daleka. W jakiś sposób jest to dla nas, mężczyzn, wygodne – skoro jej ciało to jej sprawa, to niech się martwi sama. Jednak to nie powód, żeby pozwalać na taki stan rzeczy. Mężczyźni muszą się obudzić. Nie tylko wtedy, kiedy sami są ojcami (to chyba oczywiste). Trzeba zadbać o to, żeby dzieci były w Polsce chronione. Możliwości jest dużo – od modlitwy, przez działanie wśród znajomych po zorganizowanie manifestacji, która przypomniałaby, że 800 tys. podpisów pod zakazem aborcji eugenicznej nie zebrało się samo, i że nie każdy, kto głośno krzyczy, ma rację i poparcie większości. Warto w każdym razie pamiętać, że mężczyźni z Biblii to nie tylko rozwalający wrogów oślą szczęką Samson albo wojowniczy król Dawid, ale też – może nawet bardziej – święty Józef, który nigdy w życiu nie zrobił niczego spektakularnego, za to z pełnym poświęceniem zaopiekował się cudzym dzieckiem.
Jakub Jałowiczor