Polemika z felietonem ks. Dariusza Kowalczyka SJ.
8 marca br. na portalu „Gosc.pl” ukazał się tekst ks. Dariusza Kowalczyka pt. „Decentralizacja Kościoła?”. Felieton został opublikowany także w wersji papierowej na łamach „Gościa Niedzielnego” (GN 10/2018). W związku z tym, że w opracowaniu ks. Kowalczyka zostały przywołane w sposób wybiórczy moje wypowiedzi, chciałbym przedstawić kilka ważnych sprostowań i dopowiedzeń. Przede wszystkim autor tekstu „Decentralizacja Kościoła?” nie podaje źródła moich stwierdzeń, które cytuje. Niestety, wyrwanie kilku myśli z szerszego kontekstu sprawiło, że moje stanowisko w sprawie decentralizacji zostało przedstawione w krzywym zwierciadle.
W ostatnich latach o problemie decentralizacji mówiłem w wielu programach radiowych i telewizyjnych. Głębszej analizie filozoficznej poddałem to zagadnienie w kilku artykułach naukowych i publicystycznych. Pisałem o tym zjawisku m.in. w opracowaniu naukowym „Hermeneutyka nieciągłości i pentekostalizacja. Współczesne metamorfozy religii chrześcijańskiej” („Teologia i Moralność” 2/2016) oraz w artykule publicystycznym „Pytania o jedność Kościoła” („Do Rzeczy” 46/2015). Z lektury tekstu ks. Kowalczyka wynika, że stanowi on polemikę z moim najnowszym opracowaniem „Decentralizacja Kościoła katolickiego” („Do Rzeczy” 8/2018). Autor felietonu nie zgadza się z moją opinią, że jednym z najważniejszych elementów obecnej reformy Kościoła jest jego decentralizacja.
Na czym polega decentralizacja, nazywana także synodalizacją? Istotą tego procesu jest próba akceptacji różnych nurtów myślowych, istniejących wśród katolików w wielu krajach świata. Decentralizacja oznacza zmniejszanie władzy Stolicy Apostolskiej oraz wzrost kompetencji przekazywanych kościołom lokalnym. Od 2013 r. prowadzi się w Watykanie wiele ciekawych dyskusji, dotyczących możliwości przeniesienia niektórych uprawnień z rzymskich kongregacji na biskupów lokalnych i konferencje episkopatów. Problemem decentralizacji zajmowało się wielokrotnie m.in. dziewięciu członków Rady Kardynałów, która stanowi najważniejszy organ doradczy papieża Franciszka.
Warto w tym miejscu podkreślić, że w adhortacji apostolskiej „Evangelii gaudium”, która stanowi dokument programowy obecnego pontyfikatu, papież Franciszek napisał następujące słowa: „Istnieje bardzo wiele tematów związanych z ewangelizacją współczesnego świata, które można by tu rozwinąć. Zrezygnowałem jednak ze szczegółowego omówienia tych licznych kwestii, które powinny być przedmiotem badań i starannego pogłębienia. Nie uważam także, że należy oczekiwać od papieskiego nauczania definitywnego lub wyczerpującego słowa na temat wszystkich spraw dotyczących Kościoła i świata. Nie jest stosowne, żeby Papież zastępował lokalne episkopaty w rozeznaniu wszystkich problemów wyłaniających się na ich terytoriach. W tym sensie dostrzegam potrzebę przyjęcia zbawiennej «decentralizacji»” (n. 16).
Nie ulega wątpliwości, że jednym z priorytetów obecnego pontyfikatu jest właśnie decentralizacja Kościoła, ale to nie oznacza, że ten proces został rozpoczęty przez obecnego Papieża. Za symboliczny początek decentralizacji można uznać publikację encykliki „Humanae vitae” w 1968 r. Dlaczego? Dokument papieża Pawła VI został oficjalnie odrzucony przez katolickie episkopaty w różnych krajach. Od tego momentu wielu duchownych i świeckich zaczęło traktować dokumenty doktrynalne papieży i Stolicy Apostolskiej jedynie jako opinie teologiczne, które nie posiadają żadnej mocy wiążącej.
Niestety, w drugiej połowie ubiegłego wieku katolicyzm na świecie stał się bardzo różnorodny. Nie chodzi jedynie o naturalne różnice związane z inkulturacją, czyli zakorzenieniem religii katolickiej w różnych kulturach, ale o głębokie zmiany odnoszące się do rozumienia prawd wiary i moralności. Jak to wygląda w praktyce? Od ponad 40 lat prawie wszyscy katolicy w Niemczech nie uznają spowiedzi świętej. Wielu katolików w Australii czy Kanadzie przyjęło protestanckie rozumienie obecności Jezusa Chrystusa w sakramencie Eucharystii. Część katolików w Belgii czy Szwajcarii domaga się błogosławienia związków homoseksualnych w swoich świątyniach. To, co jest grzechem po wschodniej stronie Odry, jest bardzo często uznawane za dobre moralnie po zachodniej stronie tej rzeki.
Ukryta decentralizacja ostatnich 50 lat doprowadziła do powstania różnych modeli katolicyzmu na świecie. Jednym z nich jest katolicyzm w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, który nazywam katolicyzmem słowiańskim. Na czym polega jego specyfika? Wśród wielu charakterystycznych elementów naszej słowiańskiej religijności katolickiej można podkreślić m.in. zachowanie sakramentu spowiedzi, konserwatywne rozumienie grzechu, tradycyjną interpretację orientacji seksualnej człowieka, sprzeciw wobec religijnego błogosławienia par homoseksualnych czy negatywną ocenę komunizmu.
Ks. Kowalczyk twierdzi, że postuluję tworzenie „jakiegoś katolicyzmu słowiańskiego”. Bynajmniej. Po prostu stwierdzam, że główny nurt życia katolickiego na Słowacji, na Litwie czy w Polsce jest bardzo odmienny od tego, jak rozumie prawdy wiary i moralności większość katolików w Niemczech, w Szwajcarii czy w Australii. Takie są fakty. Trudno z nimi dyskutować. Analogicznie niezaprzeczalnym faktem jest decentralizacja, trwająca od wielu lat, która obecnie przyjmuje postać konkretnego projektu reformy Kościoła katolickiego.
Ks. Andrzej Kobyliński