Po niedzielnych wyborach parlamentarnych we Włoszech potwierdza się najgorszy scenariusz niemożliwości powołania stabilnego rządu - taki komentarz dominuje w analizach wyników badań sondażowych. Wygrała centroprawica Silvio Berlusconiego, ale nie ma większości.
Frekwencja wyniosła 74 procent.
Według wstępnych wyników blok partii centroprawicowych złożony z Forza Italia, Ligi Północnej i Braci Włoch otrzymał około 35-36 procent głosów. Za sensację uznano to, że większe poparcie niż Forza Italia dostała Liga Matteo Salviniego. To pierwszy taki rezultat w 24-letniej historii tych dwóch ugrupowań, które w przeszłości tworzyły trzy rządy Silvio Berlusconiego.
Bardzo dobry wynik w zgodnej opinii komentatorów, 33 proc. uzyskał antyestablishmentowy, uważany za populistyczny Ruch Pięciu Gwiazd, który będzie pierwszym ugrupowaniem w obu izbach parlamentu.
Wynika z tego, jak się zauważa, że zwycięzców jest dwóch, ale żaden z nich nie otrzymał większości umożliwiającej powołanie gabinetu.
Taki rezultat wyborów oznacza zapowiedź bardzo trudnej sytuacji i być może długiego impasu, z którego wyjście musi znaleźć prezydent Sergio Mattarella.
Spektakularna, zarazem prognozowana od dawna, jest porażka rządzącej od 2013 roku centrolewicowej Partii Demokratycznej, na którą głosowało poniżej 20 procent Włochów, a właśnie ten próg uznano za psychologiczną barierę dla ugrupowania.
W ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego centrolewica Matteo Renziego miała wynik 40 procent.
Nie wiadomo jeszcze, co zrobi premier Paolo Gentiloni, ale należy oczekiwać, że wkrótce złoży dymisję na ręce prezydenta.
Potwierdziły się przedwyborcze prognozy wskazujące na to, że Włochy będą po wyborach rozbite na trzy bloki, które wykluczają wielkie koalicje.
W bloku centroprawicy ustalono zasadę, że kandydata na premiera wskaże partia, która uzyska największe poparcie. Ma je Liga Północna, na którą głosowało 17 proc. wyborców, podczas gdy na Forza Italia 14 proc. Upada zatem koncepcja Silvio Berlusconiego, który wskazywał jako kandydata na premiera przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Antonio Tajaniego. Szef PE zastrzegał zarazem, że zgodzi się ubiegać o ten urząd tylko w przypadku zdobycia większości głosów przez centroprawicę.
Od początku kampanii lider Ligi Północnej Matteo Salvini przedstawiał się jako kandydat na premiera.
Bliski współpracownik Berlusconiego z Forza Italia, Renato Brunetta oświadczył w telewizji La 7: "Nie zmieniamy zdania. Ten, kto w centroprawicy zdobędzie więcej miejsc, będzie miał uzasadnione prawo stworzenia rządu".
"Jeśli to będzie Salvini, niech żyje Salvini" - dodał Brunetta.
Polityk Ruchu Pięciu Gwiazd, który również wyszedł zwycięsko z wyborów, Alessandro Di Battista powiedział zaś: "Teraz wszyscy będą musieli przyjść i po raz pierwszy rozmawiać z nami".
Inny przedstawiciel ugrupowania Riccardo Fraccaro stwierdził: "Nikt nie będzie mógł rządzić bez Ruchu Pięciu Gwiazd".