Legalna marihuana miała być wentylem bezpieczeństwa chroniącym społeczeństwo przed narkomanią. Czy zaskakujące jest to, że wyszło dokładnie na odwrót?
Holandia staje się narkopaństwem – alarmuje tamtejszy związek zawodowy policjantów. Funkcjonariusze donoszą, że grupy przestępcze rozwinęły się do tego stopnia, iż można już mówić o równoległej gospodarce.
Holandia była kiedyś pokazywana przez zwolenników legalizacji narkotyków jako wzór do naśladowania. Dopuszczenie do sprzedaży substancji odurzających miało sprawić, że chętnych by je zażywać będzie mniej, bo przestaną one być owocem zakazanym. Miało być bezpieczniej, bo zażywanie odbywa się legalnie i pod kontrolą. Niebezpieczna heroina czy kokaina miała być wyparta przez niewinną trawkę. Legalizacja miała też być uderzeniem w mafie, które miały stracić źródło nielegalnych dochodów. Rynek używek mieli przejąć uczciwi sprzedawcy. Słowem, legalna marihuana miała być wentylem bezpieczeństwa chroniącym społeczeństwo przed narkomanią i przestępczością.
Wyszło dokładnie na odwrót. Ludzie kupujący narkotyki legalnie sięgają też po mocniejsze wynalazki. Holandia stała się nie tylko mekką dla tych, którzy chcieliby „zajarać na legalu” ale i ośrodkiem produkcji i przemytu narkotyków. Jak podaje Europol, połowa trafiającej do Europy kokainy przechodzi przez port w Rotterdamie, a większość sprzedawanej na Starym Kontynencie esctasy powstaje w laboratoriach na południu Holandii. Dochody z narkotyków do tego stopnia zwiększyły siłę grup przestępczych, że policji fizycznie brakuje funkcjonariuszy do walki z bandytami.
Holenderski przykład pokazuje rzecz oczywistą: patologie należy zwalczać. Jeśli się na nie zezwala, problem się powiększa. Warto mieć tę lekcję na uwadze, bo dotyczy to nie tylko narkotyków.