Dzisiejsze sukcesy skoczków to nie przypadkowy wyskok cudownego dziecka, ale efekt wieloletniej i systemowej pracy.
19.02.2018 15:25 GOSC.PL
Kiedy Adam Małysz wygrywał Turniej Czterech Skoczni, Mistrzostwa Świata czy zdobywał medale olimpijskie, nie mieliśmy w skokach żadnego dobrego zawodnika poza nim. Po prostu wystrzelił nagle rzadki talent. Wystrzelił - pomimo przeciwności, na jakie trafia polski sportowiec. Nie był to efekt doskonałego systemu szkolenia w Polsce czy niezwykłej popularności dyscypliny, jaką są skoki narciarskie. Przy okazji z sukcesu Małysza skorzystali jego szkoleniowcy (bo raczej to nie wybitna myśl szkoleniowa wyniosła Małysza na szczyt) i działacze, którzy ogrzali się w blasku sukcesów Orła z Wisły.
Ale doskonałe wyniki Małysza przyniosły też wymierny efekt w dłuższej perspektywie - w społeczeństwie eksplodowała małyszomania, zainteresowanie skokami narciarskimi w pewnym momencie przebiło piłkę nożną, niejeden młody chłopak chciał skakać jak Małysz. Pojawił się sponsor organizujący serię zawodów w skokach dla dzieci - Lotos Cup. Wyremontowano skocznie w Zakopanem i Szczyrku, wybudowano nową w Wiśle. Efekt? Popularyzacja dyscypliny i nowe - LICZNE - pokolenie polskich skoczków. Dziś zbieramy tego efekty. W Soczi mieliśmy indywidualne sukcesy Kamila Stocha. W Pjongczang indywidualny złoty medal zdobył Stoch, ale o podium otarł się też Stefan Hula, Bardzo daleko skakał również Dawid Kubacki. Równa i wysoka forma Macieja Kota uzupełniła drużynę, dzięki czemu w konkursie drużynowym Biało-Czerwoni stanęli na podium i udowodnili, że wraz z Norwegami i Niemcami jesteśmy dziś potęgą w skokach narciarskich.
O ile medale w Salt Lake City były ogromnym osobistym sukcesem Adama Małysza, o tyle w Pjongczang to olbrzymia zasługa osobista zawodników, ale również efekt zupełnie innego klimatu wokół dyscypliny. I choć gratulacje należą się przede wszystkim Stochowi, Kubackiemu, Huli i Kotowi (bo wykonali gigantyczną pracę, by zbudować taką formę), to również warto pogratulować całemu sztabowi szkoleniowemu oraz tym, którzy w ostatnich latach wykorzystali entuzjazm społeczny po sukcesach Adama Małysza i zainwestowali w ten sport, przede wszystkim w rozwój najmłodszych zawodników. W ten sposób buduje się pewną tradycję, która pozwala mieć nadzieję na utrzymanie dobrego poziomu polskich skoczków w przyszłości. I takie podejście byłoby mile widziane również w przypadku innych dyscyplin sportowych.
Wojciech Teister