"To moje ostateczne polityczne zwycięstwo" - powiedział zwycięzca wyborów prezydenckich w Czechach Milosz Zeman. "Po nim nie będzie już porażek, bo konstytucja stanowi, że prezydentem można być tylko dwie kadencje, a ja nie zamierzam jej zmieniać" - dodał.
Słowa Zemana wygłoszone na wiecu w sobotę cytuje w niedzielę tygodnik "Politico" w komentarzu zamieszczonym na portalu internetowym.
"Wzmocniony zwycięstwem Zeman, najbardziej Trumpoidalny prezydent w Europie (Europe's Trumpiest president), zapewne będzie kontynuować swój awanturniczy sposób sprawowania władzy" - pisze "Politico".
"Jego wygrana oznacza też dalszy ciąg batalii z Unią Europejską w kwestii imigracji i w sprawie sankcji wobec Rosji, którym Zeman jest przeciwny" - zaznacza w komentarzu.
Niewykluczone - dodaje "Politico" - że na porządku dnia pojawi się kwestia referendum na temat dalszego członkostwa Czech w UE. Jednakże, przy tak niewielkiej przewadze, jaką uzyskał Zeman, takie referendum wymagałoby przejścia przez bardzo skomplikowaną i złożoną drogę prawną - wskazano w komentarzu.
Brukselę ucieszyłoby zapewne zwycięstwo konkurenta Zemana, Jirzego Drahosza, b. szefa Akademii Nauk, zwolennika "silnych Czech w silnej UE i NATO", skłonnego przyjąć grupę imigrantów zgodnie z zaleceniami Komisji Europejskiej. Jego przegrana jest ciosem dla tych wszystkich, którzy spodziewali się, że fala populizmu - po ostatnich wyborach we Francji i w Holandii - może się już tylko cofać. "Zwycięstwo Drahosza byłoby darem niebios dla liberałów", ale nim nie będzie - pisze "Politico".
Tygodnik przypomina, że Republika Czeska to jeden z najbardziej eurosceptycznych krajów członkowskich UE. Sondaże wskazują, że poparcie dla członkostwa kraju w Unii Europejskiej jest niewielkie. Niemal trzy czwarte ankietowanych w Czechach jest też przeciwnych przyjęciu imigrantów z krajów muzułmańskich. Z tego punktu widzenia zwycięstwo Zemana powinno było być łatwe - wskazuje "Politico".
Mimo fałszywych oskarżeń wykorzystanych przeciwko Drahoszowi w brudnej kampanii, za którą stała grupa określająca się jako "Przyjaciele Milosza Zemana", utrzymująca, że kontrkandydat obecnego prezydenta był współpracownikiem służ komunistycznych, jest pedofilem, a także zwolennikiem zaludnienia Czech muzułmanami, to jednak nie Drahosz, lecz Zeman musiał się tłumaczyć m.in. ze swych powiązań z Kremlem (także finansowych) i dowodzić, że stan zdrowia pozwala mu na pełnienie urzędu.
"Bez względu na zarzuty z jednej czy drugiej strony, nie sposób nie zauważyć, że zwycięstwo Zemana 51,36 proc. jest niewielkie w porównaniu do wyniku uzyskanego przez Drahosza - 48,62 proc." - podkreśla "Politico" i dodaje: "jeśliby w pojedynku z Zemanem zmierzył się przeciwnik o większym doświadczeniu politycznym, Zeman mógłby przegrać".
Tak twierdzi m.in. Jirzi Pehe, szef praskiej filii uniwersytetu nowojorskiego i niegdysiejszy doradca Vaclava Havla. "Zeman wyglądał na kogoś, kto doskonale radzi sobie z wszelkimi kwestiami politycznymi, podczas gdy Drahosz sprawiał wrażenie nieco zagubionego i przesadnie intelektualnego. W oczach czeskich wyborców, z których większość nie śledzi polityki, Zeman zrobił lepsze wrażenie" - argumentował.
Zwycięstwo Zemana w drugich w historii Czech bezpośrednich wyborach prezydenckich z radością odnotował Tomio Okamura ze skrajnie prawicowej, antyimigracyjnej SPD (Svoboda a Prima Demokracie). "Coraz więcej obywateli Republiki Czeskiej myśli samodzielnie. To oczywiste! Prezydent Zeman jak my promuje demokrację bezpośrednią, jest przeciwny imigrantom i islamistom; jest patriotą i niestrudzonym bojownikiem, który zwalcza międzynarodowy terroryzm" - powiedział w wypowiedzi dla czeskiej telewizji.
Okamuro skrytykował media za ich rolę w kampanii prezydenckiej. Negatywny stosunek do środków masowego przekazu był zaś lejtmotywem kampanii Zemana. Świętując zwycięstwo w sobotę, czeski prezydent po raz kolejny użył w odniesieniu do dziennikarzy określenia "idioci". Lokalne media donoszą, że niektórzy reporterzy byli poszturchiwani a jeden nawet poturbowany przez ochronę Zemana.
Zwracając się do swych zwolenników na wiecu powyborczym, Zeman ponownie - jak podczas kampanii prezydenckiej - podkreślił: "Czechy to nasz kraj! Stop! Zatrzymać imigrantów!"
Premier Andrej Babisz, poproszony o komentarz po zwycięstwie Zemana, zapowiedział przyspieszenie prac na sformowaniem rządu. "Jeśli prezydent przegrał, to znaczy rząd musi się pospieszyć i powstać" - wskazał w wypowiedzi dla telewizji publicznej.
"Przeżyjemy to jakoś, jak zawsze, ale usuwanie szkód zajmie dużo czasu i nie będzie łatwe" - ocenił ze swej strony wygraną prorosyjskiego Zemana Miroslav Kalouszek, szef frakcji parlamentarnej centroprawicowej partii TOP9.
Drahosz zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów zapowiedział, że z życia publicznego nie odejdzie. W powyborczą niedzielę powiedział w rozmowie z Czeskim Radiem: "Przede wszystkim chciałbym zasypać doły między wyborcami Milosza Zemana i pozostałymi. Uważam je za rzecz złą i sztucznie stworzoną (...). Jestem przekonany, że tę przepaść można zasypać". Drahosz chce za kilka tygodni przestawić szczegóły dotyczące swojej politycznej przyszłości.