W sprawie Amber Gold CBA zrobiło, co mogło; Agencja sporządziła dwa dokumenty analityczne, m.in. dot. tej spółki i wskazywała na luki w prawie; nigdy nie ustalono jednak, że sprawa Amber Gold miała charakter korupcyjny - mówił w środę przed komisją śledczą b. szef CBA Paweł Wojtunik.
B. szef CBA przekonywał komisję, że to Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego była służbą wiodącą przy wyjaśnianiu sprawy Amber Gold. "W wyniku koordynacji, która nastąpiła na poziomie baz danych, było oczywiste i było wiadome, że służba wiodąca, sprawą zajmuje się ABW" - powiedział posłom Wojtunik. "Tak to pamiętam" - dodał.
"(...) Nie pozwolę, żeby czynić CBA winnym za aferę Amber Gold. CBA nie ujawniło w wyniku własnych działań, ani nie potwierdziło przestępstw, które mogłyby być powodem bardziej zaawansowanych procedur operacyjnych. Proszę nie oczekiwać po mnie, że wysłałbym pięćdziesięciu funkcjonariuszy pod przykryciem, żeby weryfikowali niepotwierdzone informacje" - mówił świadek.
Środowe przesłuchanie Wojtunika, który kierował CBA od połowy października 2009 r. do 1 grudnia 2015 r., trwało ok. 5 godzin. Komisja najwięcej czasu poświęciła raportom, jakie powstały w CBA. Pierwszy z nich, z 13 lipca 2010 r. opisywał zagrożenia dotyczące luk w systemie prawnym, które umożliwiały osobom karanym prowadzenie firm. Biuro wskazywało, że jeśli te luki nie zostaną naprawione, to system prawny w Polsce będzie "dopuszczał przestępców do spółek, co ma istotne znaczenie dla bezpieczeństwa państwa".
Drugi raport z 2012 r. dotyczył już firmy Amber Gold i w bardzo okrojonym zakresie innego parabanku - firmy Finroyal.
Świadek podczas przesłuchania nie umiał powiedzieć, dlaczego propozycja CBA z 2010 r., która trafiła do ówczesnego ministra w KPRM Jacka Cichockiego, a za jego pośrednictwem do ministra sprawiedliwości, nie weszła w życie i została zawieszona na dwa lata - wprowadzono ją dopiero po wybuchu afery Amber Gold. "To nie jest pytanie do mnie - my swoje propozycje przedstawiliśmy" - mówił Wojtunik przed komisją. "Nie jestem politykiem, jestem byłym policjantem" - dodał.
Przewodnicząca komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) stwierdziła, że z korespondencji dostępnej komisji wynika, iż poza tym, że Wojtunik sygnalizował, że jeżeli nie dojdzie do zmiany przepisów, to będzie zagrożenie, bo przestępcy będą mogli kierować spółkami, nie wydarzyło się nic.
"W sytuacji tego raportu to nieprawda, że wysłaliśmy dokument i nic z tym nie robiliśmy, pamiętam informację od dyrektora analiz o tym, że udawali się na spotkania w Ministerstwie Sprawiedliwości. Natomiast proszę zrozumieć rolę CBA. Centralne Biuro Antykorupcyjne po pierwsze nie ma inicjatywy ustawodawczej, po drugie ja nie mam kompetencji do rozliczania innych organów państwowych z tego, jak przyjmują i czytają nasze wnioski" - zaznaczył świadek.
"CBA kieruje rocznie wiele raportów, wiele informacji +sygnalnych+ i to od organów właściwych zależy sposób wykorzystania tych informacji, proszę mnie nie obciążać tutaj jakimś brakiem działania ze strony CBA z powodu tego, że te regulacje powstały po dwóch latach" - dodał.
W trakcie przesłuchania Jarosław Krajewski (PiS) pytał świadka m.in. o to, od kiedy miał informacje na temat Amber Gold. "Nie pamiętam dokładnie, ale niewątpliwie pierwsze informacje o nielegalnym, przestępczym charakterze tego procederu były związane z pierwszymi działaniami analitycznymi podjętymi przez departament analiz w maju 2012 r." - zeznał Wojtunik.
Krajewski, kontynuując ten wątek, stwierdził, że CBA wiedziało co najmniej od czerwca 2012 r. o charakterze spółki Amber Gold i o tym, że jej szef Marcina P. był wcześniej wielokrotnie karany. "Dlaczego wówczas nie podjęto, czy pan nie podjął decyzji, by interweniować w sprawie wprowadzenia przepisów, które były sygnalizowane dwa lata wcześniej przez funkcjonariuszy CBA? Dlaczego państwo po raz kolejny nie podjęliście czynności, które zmierzałyby do zlikwidowania luki prawnej?" - pytał poseł PiS.
"Ponieważ podjęliśmy ją wcześniej" - odpowiedział Wojtunik.
Krajewski pytał też świadka o to, czy CBA wystąpiło do sądu rejestrowego o wykreślenie P. z funkcji prezesa Amber Gold i innych spółek z grupy Amber Gold, wiedząc, że był on osobą karaną.
"Nie pamiętam tego, aby taki fakt miał miejsce. Podkreślam, że nie podejmuję się tego typu działań w trakcie sprawy operacyjnej" - odpowiedział Wojtunik.
"To bzdura panie ministrze, dlatego, że każdy organ i instytucja publiczna jest zobowiązana do tego, że jeśli ustaliła fakt łamania prawa przez Marcina P., to jest zobowiązana (...) do informowania - w tym przypadku sądu rejestrowego - że Marcin P. łamie art. 18 Kodeksu spółek handlowych" - ripostował Krajewski. "Pytam, jakie były przyczyny niepoinformowania sądu rejestrowego przez CBA?" - kontynuował.
"Nie wiem, jakie były przyczyny. Należy o to pytać dyrektora departamentu analiz i funkcjonariuszy realizujących tę sprawę" - odpowiedział Wojtunik.
Krajewski podkreślił: "Nie ma żadnych dokumentów, mimo wiedzy, którą państwo powzięliście, żebyście podjęli jakiekolwiek działania, by skrócić działalność Amber Gold o co najmniej dwa miesiące".
"CBA zrobiło, co mogło w sprawie Amber Gold, co leżało w naszych kompetencjach" - oświadczył Wojtunik.
Podkreślał też, że "nie ustalono nigdy, aby sprawa (Amber Gold) miała charakter korupcyjny". Odnosząc się do tej wypowiedzi, Wassermann pytała świadka, jakie działania podjęło CBA, aby to wykluczyć.
Wojtunik odparł, że prowadzono "bieżącą pracę operacyjną". "Podczas całego tego okresu, jak mi się wydaje, do dnia dzisiejszego nie ustalono jakichkolwiek faktów korupcji" - powiedział b. szef CBA.
Szefowa komisji Wassermann przekonywała, że "nie ma śladu żadnych działań" CBA dot. wykluczenia korupcji ws. Amber Gold.
Świadek zaznaczył, że weryfikacja informacji wstępnych "w postaci plotek, publikacji medialnych i niepotwierdzonych informacji" odbyła się na poziomie podstawowym, roboczym w wyniku sprawdzeń, ustaleń. "I nie jest to dokumentowane w jakiejś dedykowanej teczce" - powiedział Wojtunik. Podkreślił jednocześnie, że do CBA nie wpłynęły żadne zawiadomienia ws. korupcji związanej ze sprawą Amber Gold.
Wassermann przytoczyła więc fragment odtajnionej notatki służbowej ABW dot. "informacji nt. korupcji w gdańskim sądownictwie oraz prowadzenia w kwestii Amber Gold sp. z o.o.". "W toku prowadzonych działań operacyjno-rozpoznawczych uzyskano jednoźródłowo, niezweryfikowaną informację nt. korupcji istniejącej w gdańskim systemie sądownictwa, a pojawiającą się w kontekście rozprawy aresztowej Marcina P." - czytała przewodnicząca komisji.
W dalszej części notatki odczytywanej przez Wassermann, była mowa o tzw. "gdańskim układzie w sądownictwie" i "ustawianiu wyroków sądowych w zakresie postępowań cywilnych, karnych".
Wassermann pytała Wojtunika, czy CBA pozyskało taką wiedzę i ewentualnie, co z nią zrobiło. Wojtunik powiedział, że "nie kojarzy tego typu notatki". Dodał, że chce bez komentarza "zostawić to, że takie dokumenty są odczytywane w przestrzeni publicznej". Zaznaczył, że "sprawą zajmowało się ABW, które posiada kompetencje do prowadzenia czynności w sprawach korupcyjnych".
Wojtunik przekonywał, że fakt, że tego typu notatka nie była w CBA, a była w ABW "nie jest niczym niewłaściwym". "To jest pragmatyka i praktyka służbowa, po prostu ABW w tej sprawie prowadziła pracę operacyjną" - powiedział b. szef CBA.
Wassermann pytała świadka, czy do niego, jako szefa CBA, dochodziły informacje o podejrzeniu korupcji w przypadku twórcy Amber Gold Marcina P. w kontekście "jego przedziwnych wyjść z więzienia i unikaniu odpowiedzialności".
"Takich informacji nigdy nie potwierdzono, tego typu informacji ja nie posiadałem, również w innych wątkach (...). Powiem generalnie, w sprawie Amber Gold, do dzisiaj, jak mi się wydaje, nie potwierdzono, z mojej wiedzy, aby głównym wątkiem tej sprawy były przestępstwa korupcyjne" - powiedział Wojtunik.
"Nie docierały do CBA w tamtym czasie wiarygodne informacje o korupcji uprawdopodabniające wdrażanie procedur operacyjnych (...). To, co robiliśmy, to była bieżąca praca nie tylko na +białych źródłach+, ale również praca operacyjna i bieżąca weryfikacja codziennie wpływających informacji do CBA. One są nieraz dokumentowane, niedokumentowane (...). Nie ustalono, nie ujawniono faktów, które by powodowały możliwość wszczęcia działań ofensywnych operacyjnych" - podkreślił Wojtunik.
Podczas przesłuchania szefowa komisji śledczej poruszyła też wątek Michała Tuska, syna b. premiera. Pod koniec lipca 2012 r. upadłość ogłosiły linie lotnicze OLT Express należące do spółki Amber Gold. Niedługo potem okazało się, że ze spółką współpracował pracujący w Porcie Lotniczym w Gdańsku Michał Tusk. Miał się zajmować obsługą prasową linii OLT Express i analizą ruchu lotniczego z Gdańska.
Wassermann pytała świadka, czy na temat Amber Gold rozmawiał z ówczesnym szefem ABW Krzysztofem Bondarykiem. "Możliwe, że rozmawialiśmy choćby w kontekście tego, że przekazywaliśmy drugi materiał analityczny" - odpowiedział świadek.
Wassermann dopytywała, czy w tej rozmowie poruszono kwestię tego, która ze służb będzie realizowała czynności kontrwywiadowcze w stosunku do syna ówczesnego premiera, w kontekście jego pracy dla OLT Express.
"Nie pamiętam rozmowy na ten temat. Natomiast ta kwestia nigdy nie budziła dla mnie powodów do rozmowy, ponieważ ta kwestia nie podlegała żadnej wątpliwości, jeśli chodzi o CBA" - odpowiedział Wojtunik.
"CBA nigdy nie organizowało żadnej osłony kontrwywiadowczej wobec konkretnych osób, w tym w szczególności syna premiera Tuska" - wskazał.
Przewodnicząca następnie pytała Wojtunika, czy dotarły do niego informacje, w jakich okolicznościach i warunkach syn b. premiera rozpoczął pracę w OLT. Wojtunik odpowiedział, że "nie miał żadnej ekskluzywnej wiedzy" nt. pracy syna b. premiera.
Nie potrafił odpowiedzieć od kogo, ani kiedy dowiedział się o zatrudnienia Michała Tuska w OLT. Wassermann pytała Wojtunika, czy jako szef CBA uznał, że należy wyjaśnić, jak doszło do współpracy syna b. premiera z liniami lotniczymi należącymi do Amber Gold.
"Nie pamiętam, aby w tym wątku było jakiekolwiek podejrzenie, że zatrudnienie syna premiera w tej spółce ma charakter korupcyjny lub ma jakiś istotny wpływ na bezpieczeństwo państwa" - powiedział Wojtunik. Podkreślił, że "plotkami" Biuro się nie zajmowało.
W trakcie przesłuchania świadek byl też pytany, czy po wybuchu afery Amber Gold odbywały się rozmowy pomiędzy nim a ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem. "Możliwe, że kilka takich rozmów, dwie lub trzy, sam na sam czy w obecności koordynatora (służb specjalnych - PAP) się odbyło, ale nie pamiętam, aby temat Amber Gold był w jakiś istotny sposób poruszany. Tego typu rozmów nie pamiętam" - przyznał Wojtunik.
"Oceniając tę sprawę dzisiaj można postawić taką tezę, że godziła nie tylko w interes ekonomiczny państwa, ale godziła w wiele innych wartości: obrót gospodarczy, interes prawa własności poszczególnych obywateli, którzy zostali pokrzywdzeni. Natomiast w trakcie kiedy CBA tymi kwestiami się zajmowało, nie było przesłanek świadczących o przestępczości korupcyjnej, czy uprawdopodobniających takie informacje" - mówił komisji b. szef CBA.
Pod koniec przesłuchania Krajewski przytoczył dokument, który CBA otrzymała z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Zawierał on bazę danych wszystkich klientów Amber Gold. Jak wskazał polityk, wynika z niego, że co szósta osoba, która wpłaciła do Amber Gold powyżej 120 tys. zł była osobą bezrobotną. "Co z tymi informacjami zrobił szef CBA Paweł Wojtunik?" - zapytał Krajewski.
"Szef CBA Paweł Wojtunik nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie. Nie pamiętam" - odpowiedział świadek.