Nowy numer 13/2024 Archiwum

Korona seriali polskich

To, czy serial dostanie łatkę obciachu, zależy nie od poziomu artystycznego, ale od tego, czy bohaterowie są dobrze ubranymi menedżerami latającymi na Maderę, czy mają kiepskie ciuchy i pochodzą z małych miejscowości.

Dobrze się zaczął rok 2018. Szczęśliwy naród, dla którego największym problemem jest kiepski serial. A ponieważ i ja chcę być szczęśliwy, pozwolę sobie dołączyć do grona rozkoszujących się maltretowaniem „Korony królów”. Zdaję sobie sprawę, że nie będę do końca obiektywny, bo widziałem kawałek jednego odcinka. Jednak serial to nie książka o Wałęsie czy Kapuścińskim, w przypadku których obowiązywała zasada sterylności (tzn. oceniać mógł ten, kto nigdy nie miał książki w rękach). Ufam zatem, że lekkie skażenie faktami nie wpłynie negatywnie na wartość recenzji.

Od kina historycznego wymaga się rozmachu. Duża część produkcji, których akcja toczy się w dalekiej przeszłości, to filmy batalistyczne z finałem w postaci wielkiej bitwy. „Korona królów” jest niezbyt drogim serialem i nie można jej porównywać z „Gladiatorem”. Jednak małymi pieniędzmi można tłumaczyć scenografię czy kostiumy, a nie np. dialogi. A w „Koronie” nawet teksty przywodzą na myśl „Klan” czy „Na Wspólnej”. Rozumiem, miała być telenowela dla prostego odbiorcy. Ale prosty to niekoniecznie to samo co tępy.

Po części rozumiem obrońców produkcji TVP. Krytykę „Korony królów” ledwie mieści internet, choć dziadowskich seriali w Polsce nigdy nie brakowało. Na tle „Sędzi Anny Marii Wesołowskiej” czy „Trudnych spraw” przygody Łokietka to i tak poziom Złotych Globów. Często to, czy produkcja dostanie łatkę obciachu, zależy nie od poziomu artystycznego, ale od tego, czy bohaterowie są dobrze ubranymi menedżerami latającymi na Maderę, czy mają kiepskie ciuchy i pochodzą z małych miejscowości. To dlatego kiedyś można było się przyznać w towarzystwie do oglądania „Teraz albo nigdy”, a do „M jak miłość” nie, choć poziom obu seriali był podobny. A bohaterowie „Korony królów”, choć należą do uprzywilejowanej klasy społecznej, wykreowani są tak, żeby utożsamiał się z nimi zwykły Kowalski. To akurat jest plus. Szkoda, że minusem jest prawie cała reszta.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jakub Jałowiczor

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwent nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Zaczynał w radiu „Kampus”. Współpracował m.in. z dziennikiem „Polska”, „Tygodnikiem Solidarność”, „Gazetą Polską”, „Gazetą Polską Codziennie”, „Niedzielą”, portalem Fronda.pl. Publikował też w „Rzeczpospolitej” i „Magazynie Fantastycznym” oraz przeprowadzał wywiady dla portalu wideo „Gazety Polskiej”. Autor książki „Rzecznicy”. Jego obszar specjalizacji to sprawy społeczno-polityczne, bezpieczeństwo, nie stroni od tematyki zagranicznej.
Kontakt:
jakub.jalowiczor@gosc.pl
Więcej artykułów Jakuba Jałowiczora