Stany Zjednoczone stanowią główny rynek dla polskich bombek średniej i wysokiej jakości. Trafia tam ok. 40-50 proc. eksportu szklanych ozdób choinkowych znad Wisły. Wygryzamy Chińczyków - wskazuje jeden z polskich producentów.
"Polskie ozdoby w USA spotkały się z zainteresowaniem zaraz po wojnie. Aby sprostać tym potrzebom, w PRL założono ok. 50 fabryk. Powstawały w miejscach, gdzie można było znaleźć do pracy kobiety" - przypomina PAP dyrektor ds. eksportu w firmie Vitbis w Złotoryi Błażej Prus.
Jak dodaje, do roku 1982, kiedy w wyniku stanu wojennego Waszyngton wprowadził embargo, niemal cała produkcja bombek płynęła do USA. Po upadku komunizmu, na początku lat dziewięćdziesiątych, polskie firmy zaczęły wracać na tamtejszy rynek. Złotoryja jest ostatnią, która się ostała ze starych pięćdziesięciu fabryk. Do znaczących należą też m.in. Impuls Częstochowy i Dagmara z Jasła.
"Nasza firma istnieje od roku 1953. Jesteśmy największym w Polsce masowym producentem. Wytwarzamy prawie 30 mln bombek rocznie i zatrudniamy ok. 300 osób. Przeżyliśmy, stawiając w pewnym momencie na nowy typ zarządzania i zmiany technologiczne. Inne firmy z dużymi tradycjami nie wytrzymały transformacji i ok. 2001-2002 roku i padły. Na ich bazie powstawały nowe" - tłumaczy dyrektor ds. eksportu firmy Vitbis.
Jego firma otworzyła się na rynek amerykański na początku lat 2000, kiedy minęła fala kryzysu związanego z kursami walutowymi. Poczynając od 2004-2005 roku, postawiła mocno na klientele w USA. W przyszłym roku dotrze tam 25-30 proc. ogólnej sprzedaży.
W Ameryce Vitbis negocjuje głównie z sieciami handlowymi, takimi jak Lowe's Home Improvement. Sprowadza ona dużo ozdób chińskich, ale chce się pokazać jako masowy odbiorca szkła europejskiego. W 2018 roku Złotoryja ma zainstalować w Lowe's całą aleję europejskich bombek.
Jako masowy producent Złotoryja skutecznie konkuruje z Chinami w dziedzinie dekorowanych ozdób. Zainteresowanie polskimi bombkami przejawiają sieci sklepów, w tym T.J. Maxx, HomeGoods i Marshalls, a także Neiman Marcus. Polacy zdołali się tam "wstrzelić", ponieważ oferują produkt średniej klasy.
"Amerykanie zwiększają sprzedaż bombek z Europy. Uciekają od swoich tradycyjnych wzorów. Testują nowe i biorą od nas chętnie nawet rzeczy, które znajdują się dopiero w fazie rozwoju" - zapewnia Prus.
Produkcją ze Złotoryi zainteresowała się też sieć Kmart. Uznała, że nie jest dużo droższa od Azjatów i otworzył wrota dla szkła europejskiego.
"Dla amerykańskiego klienta towar pochodzący z Europy, z Polski, jest produktem markowym. De facto wygryzamy Chińczyków" - przekonuje szef Vitbis.
W jego opinii klient w USA jest bardzo specyficzny i przeważnie tradycyjny. Upodobał sobie ozdoby w kolorach czerwonym, zielonym, złotym. Sięga też po bombki biało-niebieskie, prawie niewidoczne w Europie.
"Amerykanie są mniej podatni na nowoczesne tendencje, jak biel z elementami złotego koloru, lub biel z kolorem miedzianym. Wzory zdobnicze, które się przyjmują w Europie, trafiają do USA z dużym opóźnieniem" - zauważył Prus.
Do najpopularniejszych wzorów Vitbis zaliczył tradycyjne kule średnicy od trzech do 20 cm, bo większe są zbyt kruche. Amerykanie szczególnie lubią bombki wielkości od ośmiu do 10 cm. Z wolna przyzwyczajają się do 15-centymetrowych, mających wzięcie w Europie. Niektóre z nich przybierają kształt Mikołaja, inne dziadka do orzechów czy zwierzątek.
Na rynek w Stanach polska firma oferuje też wieńczące wierzchołki choinek szklane gwiazdy. Tamtejsza klientela przedkłada je nad europejskie szpice.
Jeśli Vitbis specjalizuje się w produkcji masowej, Silverado z Józefowa koło Warszawy usiłuje przyciągnąć Amerykanów bardziej wyszukaną i kosztowną produkcją.
"Zaczynaliśmy skromnie w 1995 roku z kilkoma pracownikami na pokładzie. W trzy lata później zaczęliśmy współpracować z przedstawicielami grupy amerykańskich domów handlowych. Organizowali biznesowe wycieczki w Europie i robili zakupy dla kilkunastu sklepów" - wspomina współwłaściciel rodzinnej firmy Wojciech Słodyczka.
Początkowo Silverado sprzedało kilkaset bombek. Obecnie ma kilkanaście tysięcy różnych wzorów. Jeśli na początku symboliczny eksport sięgał ok. trzech tysięcy dolarów, obecnie obrót wynosi od 1,5 do 2,5 mln. 90 proc. produkcji idzie do Stanów Zjednoczonych. Trafia tam ok. pół miliona bombek.
Do odbiorców produktów Silverado należy Neiman Marcus, który dziennik "USA Today" obwołał najlepszym domem towarowym w Ameryce. Pośród innych są Dillard's, JC Penney, Crate and Barrel, Sur La Table oraz Pier 1.
"Nie jesteśmy potęgą, jeśli idzie o ilość, ale kładziemy nacisk na jakość. Używamy najlepszych, testowanych na obecność ołowiu materiałów. Nie mamy też podwykonawców np. w Chinach. Najtańsze bombki sprzedajemy w cenie od 1,5 do 2 dolarów, a najdroższe od 15 do 20. W sklepach są one oczywiście droższe i osiągają kwoty 50, a nawet 150 dolarów" - ocenia Słodyczka.
Pośród oferowanych wzorów ok. 40 proc. stanowią kule. Bombki przybierają też kształt Mikołaja, Trzech Króli na wielbłądach, muszli, gwiazd, sań z reniferami, ptaków, samochodów, statków pirackich, a nawet rezydencji wiceprezydenta USA. Do oryginalnych należy bombka w kształcie śruby. Wielkość szklanych ozdób wynosi na ogół od 8 do 18 cm.
"Klasyczna kolekcja utrzymana jest w kolorze czerwono-zielono-biało-niebieskim. Dokładamy do tego białe, typowo zimowe, morskie - seledynowe czy też złoto z platyną. Kolory się zmieniają, podobnie jak w modzie z ubraniami i tekstyliami. Podążamy za tym z rocznym wyprzedzeniem" - twierdzi współwłaściciel.
Zwraca uwagę na różnorodność. Firma oferuje większy asortyment w mniejszych ilościach. Jeśli do Dillard's, posiadającego kilkaset punktów sprzedaży, podaje przykładowo, Silverado wysyła dwa lub trzy tysiące sztuk jednego modelu, to w każdym ze sklepów znajdzie się ledwie kilka sztuk. Chińczycy przekazują do USA serie wielkości kilkuset tysięcy.
Producenci polskich bombek są zadowoleni z sukcesów w dużych domach towarowych i sieciach handlowych nastawionych coraz bardziej na szkło europejskie. Dzięki temu, akcentują, rośnie zaciekawienie polskimi ozdobami także w sklepach z niższej półki. Napędza to popyt.