W wtorek w Tatrach panowały bardzo trudne warunki turystyczne, mimo to wielu świętujących na Podhalu wybrało się w góry. Ratownicy TOPR byli co chwila wzywani do poszkodowanych. W słowackiej części gór 25-latek nie przeżył upadku w rejonie Doliny Małej Zimnej Wody.
Jak poinformowała Horska Zachranna Slużba, słowaccy ratownicy otrzymali od kolegów z TOPR raport o upadku turysty podczas wyjścia w Dolinie Małej Zimnej Wody. Zgłaszający nie miał kontaktu wizualnego ani głosowego z kolegą, który poślizgnął się na śniegu i spadł.
Ciężko rannego turystę odnaleziono po ok. godzinie od upadku. Ratownicy zabrali go helikopterem do Starego Smokowca. Mimo maksymalnego wysiłku wszystkich uczestniczących w akcji ratowników 25-latek zmarł.
Również po stronie słowackiej Tatr na szlaku wiodącym na Sławkowski Szczyt polska turystka poślizgnęła się i upadła z dużej wysokości, doznając poważnych obrażeń. Na miejsce na pokładzie śmigłowca dotarli słowaccy ratownicy i przetransportowali kobietę do szpitala w Popradzie - poinformowali słowaccy ratownicy górscy na swojej stronie internetowej.
Do serii groźnych wypadków doszło także w polskiej części Tatr. Ratownicy TOPR od samego rana są wzywani do poszkodowanych. Najczęstszą przyczyną są poślizgnięcia i upadki z dużych wysokości. Za pomocą śmigłowca ratownicy zwieźliśmy z Tatr siedem osób.
Do najgroźniejszego wypadku doszło w rejonie Koziego Wierchu, gdzie kobieta spadła kilkaset metrów w przepaść, doznając bardzo groźnych obrażeń. Lekarze walczą o jej życie. Poszkodowana została przetransportowana śmigłowcem do jednego z krakowskich szpitali.
"Warunki w Tatrach są skrajnie trudne i każdy upadek jest śmiertelnie niebezpieczny. Ruch turystyczny w Tatrach podczas świąt jest bardzo duży. Odradzamy wysokogórskie wyprawy" - powiedział ratownik dyżurny Jan Gąsienica-Roj.
Wszystkie tatrzańskie szlaki, zarówno w reglu dolnym, jak i w wyższych partiach, są bardzo mocno oblodzone. Do uprawiania turystyki wysokogórskiej niezbędne są raki i czekan.