O sprawdzaniu procentu Polaka w Polaku i przedsionku nieba z Bawerem Aondo-Akaa rozmawia Marcin Jakimowicz.
Marcin Jakimowicz: Wiesz, że wymykasz się z szufladek?
Bawer Aondo-Akaa: Tak mówią ludzie. Ale zaznaczam: nie o to mi chodzi…
Jesteś stuprocentowym polskim patriotą, ale nie wyglądasz jak wzorzec przedstawiciela białej rasy.
Nie wyglądam. (śmiech) Robię swoje. Bardzo zależy mi na tym, by wypływało to z wiary. Nie, nie ze słabej wiary Bawera – z wiary Kościoła katolickiego. Wierzymy przecież wspólnotowo w żyjącego realnie Zmartwychwstałego.
Zawsze w Niego wierzyłeś?
Zawsze. Dzięki moim wujkom. Moja mama – kochana osoba – nawróciła się dopiero pół roku przed swą śmiercią.
Po słowach, które padły po Marszu Niepodległości, okazało się, że nacjonaliści mają z tobą problem. Zraniły Cię słowa o prawdziwych Polakach?
Nie, nie zraniły. Jestem gruboskórny. Może to potwierdzić moja kochana żona. Jestem jak ogr ze Shreka. Mam warstwy... Jak wspomniałem: robię swoje, bardzo kocham Polskę i staram się jej służyć i nie chcę konfrontować tej miłości z patriotyzmem innych, badając…
…procent prawdziwego Polaka w Polaku?
Po co robić takie rzeczy? Nie łapię innych za słówka. Chcę budować między ludźmi mosty. Jeśli zgadzam się z kimś w 90 procentach, staram się skupić na tym, co nas łączy. Rzecznik Młodzieży Wszechpolskiej powiedział rzecz głupią i niebezpieczną. Zabolało mnie jedynie to, bo taka narracja jest bardzo nieroztropna.
Problem z Tobą mają też feministki. W czasie proaborcyjnego wiecu na katowickim rynku podjechałeś na wózku do mikrofonu i wypaliłeś: „Przepraszam, że paniom zabieram wydarzenie, ale chciałbym powiedzieć, że jestem za tym, by każdy miał prawo się urodzić”. Wiesz, że wielu uczestników wiecu zaczęło ci klaskać?
Tak, słyszałem. Zgłupieli. Nie wiedzieli, co się dzieje. (śmiech)
Często spotykasz się z agresją?
Nie. Raz kiedyś jakiś mężczyzna pokazał mi środkowy palec. Dzień przed wspomnianym przez ciebie wiecem w Katowicach na ulicy odmawiano Różaniec. Żadna pikieta antyaborcyjna nie wywołuje w ludziach tak irracjonalnej nienawiści jak właśnie ta modlitwa.
Z bliska przyglądasz się osobom zbierającym podpisy za aborcją. Co czujesz? Złość? Smutek?
Wyłączam emocje. Jeśli zaangażowałbym się w to emocjonalnie, to albo musiałbym się rozpłakać, albo zacząć na tych ludzi krzyczeć. Zaczynam spokojnie rozmawiać. Nigdy nie oceniam tych kobiet. Patrzę na nie jak na osoby, które prawdopodobnie zostały kiedyś dogłębnie zranione. Gdy rozpoczyna się dyskusja, staram się racjonalnie przedstawić argumenty za życiem. Tylko to możesz zrobić na rynku dużego miasta. To nie jest czas na dyskusję, pyskówki. Każdy okopuje się w swojej twierdzy i czeka tylko, by jakimś błyskotliwym hasłem rozstrzelać swych oponentów.
Rozbroiłeś mnie, gdy przed tygodniem na publicznym spotkaniu rzuciłeś do mikrofonu: „Ja nie cierpię. Cierpię wówczas, gdy jestem w stanie grzechu i nie mogę przystąpić do Komunii”.
Grzech, odłączenie od Pana Boga – to jest prawdziwa niepełnosprawność. Tak mówi Ewangelia. Mój ukochany autor Chesterton napisał kiedyś o Hiobie, że pytania Boga bardziej do niego docierają niż… odpowiedzi człowieka. Wierzę, że tak jest. Możemy sobie rozmawiać godzinami o kosmologii czy fizyce kwantowej, odpowiadając na różne zawiłe pytania. Czy ta dyskusja da ci poczucie szczęścia? Nie! Na zakończenie takiej debaty możesz się przecież nawet powiesić. A to, czy uwierzysz w słowa Chrystusa, może zmienić absolutnie wszystko.
Wiesz, że słowem „Hiob” wsadzasz kij w szprychy? Świat się nieustannie bawi, nie wspomina o cierpieniu, a Ty psujesz mu imprezę.
Wiem o tym. Nie chcę nikomu psuć imprezy. Lubię się bawić, naprawdę. Jestem duszą towarzystwa, a nie smutasem żyjącym wedle rytmu: klęczki, groch i włosiennica. Stronię od goryczy, ale chcę też poważnie porozmawiać o cierpieniu. Pan Bóg uwiódł mnie, a ja pozwoliłem się uwieść. Jestem Mu za to wdzięczny. Widzę głupie zachowanie ludzi, nie głupich ludzi. Ludzie są dobrzy.
To dlaczego się tak głupio zachowują?
Bo są uwikłani w grzech. Propagowana przez feministki praktyka zabijania życia jest haniebna, bo jest demoniczna. Diaboliczna. Z piekła rodem. Jest karykaturą Bożego planu.
„Usta dzieci i niemowląt oddają Ci chwałę, by poskromić nieprzyjaciela i wroga”. Dziecko jest w stanie usidlić demona, poskromić wroga? Dlaczego demon tak ich nienawidzi? Przerażony Herod wysyła siepaczy, by wyrżnęli niemowlęta.
Sam Jezus powiedział: „Stańcie się jak dzieci”. Może właśnie dlatego? Są niewinne, ufne.
Zdarza się, że ktoś, widząc Twą niepełnosprawność, rzuci: „za jakie grzechy?”?
Ludzie nie mają odwagi tak powiedzieć, co nie znaczy, że tak nie myślą. Pokutuje w nas takie myślenie. Sam odnajdywałem je w sobie. To nie jest mądre, to nie jest Boże. Na zdrowy rozsądek: dlaczego mam cierpieć za grzech rodziców? Jezus radykalnie przerwał taki sposób rozumowania: „Nikt nie zgrzeszył”. Niektórzy pytają: „A może jesteś niepełnosprawny, bo nie wierzysz we wszechmoc Boga?”. Odpowiadam: „A skąd możesz wiedzieć, jaką ja mam relację z Panem Bogiem?”. Jezus stanowczo powiedział, by nie mówić ludziom dwóch rzeczy: po pierwsze „raka”, czyli „głupcze” i po drugie „bezbożniku”. Wyobraź sobie, że rzucę teraz: „Marcin, jesteś głupi”. Twoja reakcja?
Zamknięcie się, okopanie…
Właśnie! To słowo zrywa relację, zrywa miłość, A Bóg jest miłością. Jest relacją. Możesz co najwyżej odbić piłeczkę: „Ty też”. I po rozmowie. Nie wolno również powiedzieć o nikim: „bezbożniku”, bo nie masz dostępu do jego serca, do relacji z Panem Bogiem. Osądzasz jedynie po pozorach.
Po całym dniu słuchania ludzi i ich zawirowanych historii święty Dominik leżał krzyżem na posadzce rzymskiej bazyliki św. Sabiny i płakał: „Co się stanie z grzesznikami?”. Stykasz się na co dzień z ludźmi, którzy są w kontrze, są pełni buntu wobec życia, Boga. Jaka jest Twoja reakcja?
To, co powiem, jest bardzo intymne, ale… doskonale rozumiem reakcję świętego Dominika. Wiem, że może to zabrzmieć bardzo niepokornie, ale czasami widzę kogoś i jestem do głębi poruszony tym, jak bardzo kocha tę osobę Bóg. Nie potrafię ukryć tego wzruszenia. Chcę być jak kompas, który wskazuje Jego miłość. Chcę wskazywać na Niego, nie na siebie. Ile razy szedłem według własnego azymutu, lądowałem na manowcach.
Tymczasem świat krzyczy: „Uwierz w siebie!”. A Chesterton – twój ulubiony pisarz – pisze, że najwięcej ludzi, którzy uwierzyli w siebie, znajdziemy w szpitalach psychiatrycznych. Jeden uwierzył, że jest Chrystusem, inny – że Napoleonem...
Wiara w siebie jest – znów świadomie używam tego słowa – diaboliczna. Pan Bóg chce, byś ufał Jemu, Jego pomysłom na twoje życie. Jestem ostatnio coraz bardziej radykalny we wsłuchiwaniu się w Jego słowo.
I masz doświadczenie, że się Tobą opiekuje? Na przykład finansowo?
Oczywiście. Choć jako tomista wyznaję pogląd, że o dobra materialne musimy zadbać sami, a nie jedynie biernie czekać na bonusy z nieba. (śmiech) Bóg dał nam talenty, zdolności. Jestem przeciwny „katolickiej ciućmowatości”, nieustannemu jęczeniu: „Panie, daj”, „Panie, ześlij”. Bóg, troszcząc się o nas, zsyła nam możliwości, narzędzia i mówi: „Do roboty!”. (śmiech) Zbyt często użalamy się nad sobą i usprawiedliwiamy.
Zauważyłem, że dla wielu osób na wózkach jesteś punktem odniesienia. Są wpatrzeni w Ciebie jak w obrazek. Zazdroszczą Ci dystansu do samego siebie, radości.
Boję się tego. Boję się takiego myślenia: „Ooo, Bawer ma już kryzys za sobą. To facet, który pogodził się z historią swego życia”. Kilka razy słyszałem od znajomych: „Bawer, ty jesteś na ołtarze!”. Przerażają mnie takie słowa. Zbyt dobrze znam swą kondycję. Wolę udawać debila niż zaakceptować to, by uznano mnie za mądrego. Moc doskonali się w słabości. To święta prawda. Moje życie jest na to dowodem. Ktoś kiedyś powiedział mi, że przez to, że angażuję się w politykę, działalność pro life, uciekam od swej niepełnosprawności. Na początku zaoponowałem, ale potem przyznałem mu rację. Nie jestem tytanem. Uciekam.
Lepiej się uciec do Pana, niż pokładać ufność w człowieku (Ps 118).
Problemem nie jest to, że uciekasz, ale to, do kogo uciekasz. Wolę uciec do Boga. Taka ucieczka nie jest dezercją, a odwrotem taktycznym.
Jaki odwrót taktyczny stosuje Bawer Aondo-Akaa?
Adorację Najświętszego Sakramentu. To przedsionek raju, nie mam wątpliwości.
Nudzisz się?
Śpię. (śmiech) Kiedyś jako świeżo upieczony teolog katowałem się tym, że moje myśli biegną we wszystkich możliwych kierunkach. Walczyłem. Bezskutecznie. W końcu odpuściłem. Pomogła mi zwłaszcza opowieść o tym, że sam ojciec Badeni spał czasem na adoracji. Dziś wiem, że chodzi o przebywanie. Twarzą w twarz.
„Był ekscentryczny. Ważył 130 kg, mierzył dwa metry wzrostu, w lasce trzymał sztylet”. Za to kochasz Gilberta K. Chestertona?
Kocham go za to, że zawsze był za zwykłym człowiekiem. Za to, jak bardzo szanował zdrowy rozsądek. Za to, jak klarownie opisał to, czym jest święty Kościół katolicki. I za jego ogromne poczucie humoru. Jego kalendarz prowadziła pani Chesterton. Gdyby nie ona, nikt by go nie znał, bo to żona stała się jego menedżerką. Mój kalendarz też prowadzi żona. Wie lepiej niż ja, co będę robił w tym miesiącu…
BAWER AONDO-AKAA - Mąż Grażyny. Polityk Prawicy Rzeczypospolitej, działacz Fundacji Pro − Prawo do Życia, doktor teologii. Mieszka w Krakowie.