„Ciebie, święty, dały Kęty” – słyszę w ukrytym u stóp Beskidów miasteczku o kanonizowanym 250 lat temu profesorze, który oddawał biedakom swe buty.
Co zaułek to kościółek, co uliczka to kapliczka – tak mówią o Kętach. – To nie jest przesada. W samą niedzielę odprawia się tu aż 15 Mszy św.: trzy u klarysek, sześć w kościele parafialnym i tyle samo u franciszkanów. Kościoły są wypełnione – opowiada ks. Krzysztof Rębisz, kęcki wikary. – Rozmawiamy w kościele, który, jak głosi tradycja, powstał w miejscu urodzenia św. Jana. Jak żywy musiał być kult świętego, skoro na miejscu jego narodzenia wybudowano kościół. Ilu świętych może poszczycić się taką budowlą?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz