Córka luterańskiego pastora jest politykiem, dla którego chrześcijaństwo ma ciągle znaczenie.
Jak na warunki Zachodu Angela Merkel jest politykiem konserwatywnym, próbującym w czasach hedonizmu, relatywizmu i indywidualizmu dawać świadectwo wiary. Podczas jedynej telewizyjnej debaty z Martinem Schulzem znana dziennikarka Sandra Maischberger nieoczekiwanie zapytała polityków, kiedy ostatni raz byli w kościele. Schulz zdeklarował się jako człowiek niewierzący, choć szanujący tradycje kościelne, natomiast pani kanclerz po chwili wahania powiedziała, że modliła się rano w kaplicy podczas wizyty na cmentarzu, gdzie odwiedzała grób przyjaciela. – Wczoraj była rocznica śmierci mojego ojca i w związku z tym byłam także w kościele i modliłam się za niego – dodała. Jak się wydaje, nie było to wyznanie wyreżyserowane, ale spontaniczny gest, rodzaj świadectwa. Tym ważniejszy, że na ogół Merkel nie obnosi się publicznie ze swoją religijnością. Być może jednak kwestie światopoglądowe w najbliższej kadencji nabiorą nowego znaczenia, skoro przeciwnicy Merkel zarzucają jej, że straciła wielu wyborców dlatego, że porzuciła konserwatywny program partii, którą kieruje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski