Publikujemy pełny tekst kazania bp. Józefa Zawitkowskiego, wygłoszonego podczas Prezydenckich Dożynek.
Kazanie wygłoszone
na Prezydenckich Dożynkach
w Spale,
w obecności Pana Prezydenta RP
Andrzeja Dudy,
w niedzielę, 17 września 2017 r.
Mój Bóg jest dobry jak chleb
Panie Prezydencie
Rzeczpospolitej Polskiej!
Chylę czoło przed Osobą
Pana Prezydenta,
tak składając hołd
Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej,
Ojczyźnie mojej rodzonej,
co mnie zbożami swoich pól
jak mlekiem wykarmiła. (M. Konopnicka)
Dostojna Pani Starościno!
Dostojny Panie Starosto Spalskich Dożynek!
Czcigodni Goście i Domownicy Spały,
Wszyscy – Kochani moi!
Jacy piękni jesteście,
Ludzie Dożynkowi!
Bądźcie dumni, bo żniwa już pokończone,
są dożynki w Spale – z Panem Prezydentem!
Tylko ta dzisiejsza Ewangelia Święta.
Mam przebaczyć bratu
siedemdziesiąt siedem razy?
Jestem słaby.
Nie dam rady!
Boże z Twoich rąk żyjemy
Choć naszemi pracujemy,
My ci damy trud i poty
Ty nam daj urodzaj złoty.
(Fr. Karpiński)
Boże, Ojcze, który jesteś w niebie!
Ciebie codziennie proszę o chleb powszedni,
a Ty otwierasz swoją dłoń
i karmisz nas do syta.
(Ps 145, 16)
Chleb nam na polach cudem rozmnożyłeś,
aby starczyło dla ptaków niebieskich
i dla synów ludzkich.
Matko Boska Częstochowska w Spale!
moja Siewna, Zagrzewna, Jagodna i Zielna,
moje Uzdrowienie!
Pozwoliłaś mi doczekać
Prezydenckich Dożynek w Spale
w Roku Pańskim 2017.
Dziękujemy Ci Królowo,
a Łowicka Księżno!
Panie Prezydencie!
Oraczem jestem z Boczek od Chełmońskiego.
Woły ujarzmione ciągną sochę.
Dziadziuś wołał:
Tylko delikatnie za rękojeść trzymaj,
żebyś ziemi nie skaleczył,
bo ją boli, i wtedy ziemia płacze.
A kiedy przyjdzie czas na Ojcze nasz,
to niech Anioły orzą,
a ty odpocznij!
Dziadziuś!
Bociany odleciały!
Ale powrócą – wnusiu, wrócą,
bo ptaki i ludzie
wracają do gniazd.
Pamiętaj, wnusiu,
abyś ty orał pola i niwy
tak jak orali rodacy,
bo serce ojca by zapłakało
gdybyś Ty orał inacy. (od Krobii)
Może dlatego, Królestwo Boże
podobne jest do oracza,
który wyorał z ziemi skarb.
Sprzedał całą swoją gospodarkę
i kupił ten kawałek ziemi.
I to wystarczy?
Wystarczy.
*
Jaśnie Pani Prezydentowa!
Siewcą jestem
z Lipiec Reymontowych,
od pracowitych Borynów.
Więc językiem Reymonta
opowiem Pani o sobie.
Już dnieje, pora wstawać, pora…
Żegnał się Maciej po wielekroć razy
zaczynając pacierz…
Kto me woła?
Łapa zaskomlał cosik…
A juści piesku, pora siać!
Boryna przyklęknął na zagonie,
i jął w zgrzebną koszulę
nabierać ziemi,
niby tego ziarna z wora
naszykowanego do siewu.
I siał wzdłuż zagonów…
A gdy ziemi zabrakło
pustą ręką siał,
jakby samego siebie
rozsiewał na te praojcowe zagony.
Kuba puszczaj brony, a letko!
Gospodarzu, Gospodarzu!
‑ Ostańcie z nami! Ostańcie!
A dyć jezdym, cegój?
Nagle wszystko przycichło i stanęło…
niebo się rozwarło,
a tam w jasnościach Bóg Ojciec,
siedzący na tronie ze snopów,
wyciąga ręce i woła dobrotliwie:
Pódźiże do mnie duszyczko człowiecza,
pódźiże, utrudzony parobku!
Boryna roztworzył ręce
jak w czas Podniesienia w kościele
i odrzekł po łowicku:
Panie Boże Wielki zapłać!
I runął na twarz przed tym
Majestatem Najświętszym.
Padł i pomarł
w onej łaski Pańskiej godzinie…
Tylko Łapa wył długo i żałośnie.
(Wł. Reymont – Chłopi)
Taki jest los siewcy.
Gdy ziarna braknie,
trzeba samego siebie
rozsiewać na te praojcowe zagony,
aż do końca.
Rodzice, Nauczyciele,
Księdze i Biskupy,
pora siać!
Matka Boska Siewna przypomina.
*
Kingo, Córo Prezydencka.
Żniwiarzem jestem!
Dobrze kosiłem, jak dziadek nauczył,
ale babci było mi żal.
Jaka to była ciężka praca,
podbierać garście, snopek zrobić,
zawiązać i w mendel postawić.
Oj mamo, mamo,
oj babciu kochana!
Zmieniło się dużo na wsi.
Dobrze, że ludziom jest lżej,
ale bizony wypłoszyły mi
wierne kuropatwy
i przepiórki już nie wołają:
Pójdźcie żąć, pójdźcie żąć!
Kingo, nie ma już prawdziwych
żniwiarzy – kosiarzy i podbieraczek.
Nie ma już prawdziwych chłopów,
są tylko producenci,
a ci już nie modlą się w polu
i nie proszą:
Chleba naszego powszedniego
daj nam dzisiaj.
Stracili chłopi chłopski rozum.
Nawet ci spod zielonych sztandarów
chodzą w procesjach bez krzyża po Warszawie
i mówią, że bronią demokracji.
Oj, serce ojca by zapłakało!
A żniwa będą wielkie
tylko chłopów mało. (por. Mt 3, 37)
*
Pani Starościno,
i Panie Starosto Spalskich Dożynek!
Czy Wy jeszcze pamiętacie,
co to był przednówek?
Pamiętamy!
To dobrze.
To był czas, kiedy już nie było
starego chleba,
a nie było jeszcze nowego.
Wtedy na wsi była bieda,
ale ludzie byli dobrzy!
Dzielili się chlebem
jak opłatkiem.
Zaś pieczenie chleba w domu
było nabożeństwem i świętem.
Mama w dzieży zaczyniała chleb.
Zaczyn chlebowy, woda i trzy miary mąki.
Zmieszała wszystko, krzyżem przeżegnała.
Okrywała dzieżę pierzyną,
żeby było ciepło i prosiła:
Dzieci,
teraz bądźcie cicho, bo chleb rośnie!
I myśmy słyszeli jak rośnie,
naprawdę!
Potem mama formowała bochenki,
a tata łopatą z liściem chrzanowym
sadzał bochny posypane makiem
do rozgrzanego pieca.
W domu pachniało wtedy świeżym chlebem.
Myśmy czekali na podpłomyki,
takie małe chlebki dla dzieci.
Łakoma ślinka leciała.
Minęło sześć pacierzy
i był już świeży chleb,
ale mama nie dała podpłomyków,
tylko łakomym dzieciom powiedziała kazanie:
Dzieci!
Chleba nie je się samemu.
Pierwszy chleb zanieście sąsiadom,
bo tam są dzieci, tam jest bieda.
Potem będą podpłomyki.
Mama!
Skąd Ty miałaś takie uniwersytety?
Patrz, a dziś uczeni, ekonomiści
i bogaci, a drapieżni kapitaliści,
nie potrafią rozwiązać problemu głodu.
Bo oni dranie,
nie potrafią dzielić się chlebem.
Oni nie łamią się opłatkiem,
bo oni nie chodzą do Komunii świętej!
To są dzicy ludzie,
co drażnią głodnych chlebem,
a ja tęsknię:
Do kraju tego,
gdzie kruszynę chleba
podnoszą z ziemi przez uszanowanie
dla darów nieba,
Tęskno mi, Panie.
(C. K. Norwid)
Nie tęsknij, Panie Norwid,
już i w dożynkowej, pobożnej Spale
rzucają ludzie
chleb do śmietników.
Będzie głód, panowie,
będzie głód!
Panie Prezydencie!
Dożynki w Spale,
ale dziś 17 września!
O, jak bardzo boli!
Podli, bagnetem w plecy?
Coś ty uczynił
najgłupszy z siepaczy!
Nawróci się
i Bóg mu przebaczy!
(por. A. Mickiewicz)
Siedemdziesiąt siedem razy.
Taką wolnością nas przebodli. (por. Zb. Herbert)
A na Westerplatte?
Prosto do nieba czwórkami szli,
gdy przyszło ginąć latem. (K. I. Gałczyński)
Ach Ty trudna Polsko! (H. Sucharski)
A pod Kutnem?
Jezus, Maryjo! Boże! Polecieli.
Ojczyzno czuwaj!
O Najświętsza Panno,
Serce przestało bić samo.
Jakieś usta nieprzytomne, smutne,
cicho żalą się bezgłośnie, mamo!
(por. A. Pietkiewicz)
A Lwowskie Orlątko?
Mamo, czy jesteś ze mną?
Nie słyszę Twoich słów…
W oczach mi jakoś ciemno…
Odchodzę dumny w dal.
Tylko mi Ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal.
(Orlątko)
A mama Powstańca?
Zanim padłeś jeszcze ziemię
Przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku,
Czy to serce pękło?
(K. K. Baczyński)
Serce pękło.
Musiało pęknąć!
Taką Ojczyzną nas przebodli.
Na taką miłość nas skazali.
(Zb. Herbert)
Proszę księdza,
to tak smutno się skończą nasze dożynki?
Nie, nie!
Przyjdzie nowych ludzi plemię
jakich dotąd nie widziano!
(Z. Krasiński)
Jeszcze o Was, Czcigodni,
bezbożny świat powie:
Vivat Polonus!
Unus defensor Mariae! (A. Mickiewicz)
Niech żyje Polak,
jedyny obrońca Matki Bożej!
Matko Boska!
Przecież Ty jesteś Królową Korony Polskiej!
A stąd słychać echo
Hubalowej modlitwy:
Która jesteś nad czarnym borem
blask pogody słonecznej – kościół,
nagnij pochmurną dłoń naszą,
gdy zaczniemy walczyć miłością.
(K. K. Baczyński)
Kiedy tak się stanie?
Już niedługo,
kiedy trochę zmądrzejemy
i przyjdzie z Łowicza dziewczyna
i uniesie biało-czerwoną wysoko,
a flaga będzie piękna
jak ballada Szopenowska
bo ją tkała sama Matka Boska.
Uniesie flagę wysoko, aż ku samym obłokom. Jeszcze wyżej, gdzie się wszystko zapomina,
i jeszcze wyżej, gdzie jest tylko sława
i Warszawa, moja Warszawa!
Warszawa, jak piosnka natchniona,
Warszawa ‑ biało-czerwona,
biała jak śnieżna lawina,
czerwona jak puchar wina…
I nigdy nie będziesz biała
i nigdy nie będziesz czerwona,
zostaniesz biało-czerwona, moja najukochańsza, najmilsza
Biało-Czerwona.
(por. K.I. Gałczyński)
Tak będzie!
A ja we Mszy dożynkowej w Spale,
podniosę biały chleb
i wino jak krew czerwone.
O, żebyście wiedzieli
jaki ciężki jest ten chleb,
owoc ziemi
i pracy rąk moich braci,
chłopów rodzonych.
A ten chleb
stanie się Ciałem,
co krwawi,
a wino Krwią,
co krzyczy.
I zawołam wtedy:
Pan mój i Bóg mój!
*
Panie Prezydencie!
Niech się Pan nie zamartwia,
Polityczni bankruci poszli
na usługi totalnej opozycji.
Inteligenci patrzą obojętnie.
A chłopi żywią i bronią.
Na tych można liczyć!
Niechaj narodowie
wżdy postronni znają:
że chłopi Pana szanują,
że chłopi Panu ufają!
A ziemia w Spale zawoła:
Panie, dobry jak chleb!
I las spalski zawoła
Hubalowym echem:
rano słońce się wzniesie,
jutro będzie lepiej!
Niech zadrży Spała,
i zagra róg,
że: Nic nad Boga (W. Poll)
i Któż jak Bóg!
O graj mi ziemio – organistko!
Zasłuchaj się!
I to wszystko. (K. Wierzyński)
Amen.
*
Chłopi Kochani,
Ludzie Dożynkowi.
Wobec Królowej Polskiej Korony
Was pytam.
Pytam Was wobec
Prezydenta Rzeczypospolitej.
Powiedzcie mi głośno,
niech słyszy Warszawa i Bruksela,
ale powiedzcie mi prawdę,
jak pod przysięgą:
Czy Wy wierzycie w Boga Ojca Wszechmogącego,
Stworzyciela nieba i i ziemi?
Wierzymy…
To Bogu niech będą dzięki!
Za to więcej Was kocham…