Angela Merkel prawdopodobnie po raz czwarty zostanie kanclerzem. Europa podczas jej rządów zmieniła się na gorsze.
Angela Merkel została po raz pierwszy kanclerzem Niemiec w 2005 r. Zaledwie 3 lata po zastąpieniu wielu walut narodowych przez euro. Zaledwie rok po największym rozszerzeniu Unii Europejskiej w historii. Zaledwie dwa lata po amerykańskiej inwazji na Irak. Zaledwie 5 lat po objęciu władzy przez Władimira Putina.
Właściwie wszystko co miało pójść źle, poszło źle. Wspólna waluta zwielokrotniła negatywne skutki kryzysu finansowego w wielu krajach Europy. Z Unii Europejskiej postanowiła wyjść Wielka Brytania, druga gospodarka wspólnoty. Chaos na Bliskim Wschodzie dał glebę do rozwoju radykalnego islamizmu i sprowadził na Europę imigracyjną falę. Wreszcie Władimir Putin swoimi wojnami hybrydowymi poddał w wątpliwość system bezpieczeństwa w Europie.
Mimo wszystkich tych problemów, Niemcy wydają się wciąż ufać Angeli Merkel. I trudno się dziwić. Czas jej rządów przyniósł naszym zachodnim sąsiadom okres wyjątkowej prosperity. Bezrobocie jest na niskim poziomie za to w miarę szybko rośnie PKB. Co więcej, Berlin zdobył sobie tak silną pozycję w Europie, jakiej nie miał chyba nigdy w historii (pomijając okres II Wojny Światowej).
Niemcy głosują, żeby było tak jak było. Żeby ich rząd powiększał swoją dominację na kontynencie i czerpał z tej dominacji profity dla swoich obywateli. Tylko dzisiaj sytuacja jest już inna niż 12, 8 czy nawet 4 lata temu. W Stanach Zjednoczonych czy w Polsce do władzy doszły rządy, które nie są zadowolone z silnej pozycji Berlina.
Angela Merkel będzie musiała w swojej czwartej kadencji poradzić sobie nie tylko z już mającymi miejsce kryzysami, ale też z wieloma potencjalnymi. Z kryzysem politycznym w Hiszpanii, który może doprowadzić do rozpadu tego kraju. Z kryzysem politycznym we Francji, który może zniweczyć polityczne plany prezydenta Macrona. Wreszcie z kryzysem politycznym na Ukrainie, który może na nowo rozgrzać konflikt na wschodzie Europy.
Wszystkie te kryzysy Angela Merkel może wykorzystać do wzmocnienia pozycji Niemiec w Europie. Tak, jak to zrobiła z kryzysem finansowym i tak, jak stara się to robić z kryzysem imigracyjnym czy Brexitem. I tego oczekują od niej Niemcy. My chyba jednak nie powinniśmy jej w tym kibicować. Bo co jest dobre dla Niemiec, niekoniecznie jest dobre dla Europy.