Okazuje się, że sprawa warszawskich nieruchomości nie jest nie do ruszenia. Oby przekonali się o tym lokatorzy kamienicy przy ul. Poznańskiej.
Miało się nie dać, bo sprawa za duża, zbyt pogmatwana, a straty nie do naprawienia. Po kilku tygodniach pracy komisji badającej warszawskie reprywatyzacje widać, że trochę jednak da się zrobić. I to „trochę” może w konkretny sposób pomóc poszkodowanym przez grupę wyłudzającą kamienice.
Komisja podjęła już decyzje w sprawie szkoły przy ul. Twardej. Całkiem możliwe, że budynek wróci do swojej pierwotnej funkcji. W piątek, tuż przed przerwą wakacyjną uchylono decyzję dotyczącą działki przy ul. Siennej 29, tuż obok Pałacu Kultury. Następna w kolejności jest kamienica przy ul. Poznańskiej 14, jeden z drastycznych przykładów działania czyścicieli wyrzucających ludzi z mieszkań. Niektórzy lokatorzy zostali jeszcze w domu przy Poznańskiej, więc jest szansa, że uda się im pomóc. Jest oczywiście o wiele za wcześnie na ogłaszanie sukcesu komisji, ale widać, że nie musi ona grzęznąć w papierach i politycznych przepychankach, jak wcześniej wróżono. Może po prostu działać. Tak samo jak np. komisja śledcza badająca aferę Amber Gold, która akurat nie podejmuje decyzji administracyjnych, ale ma pokazać społeczeństwu, jak wyglądały kulisy afery – i właśnie to robi. I tak samo jak państwowe spółki, które zaczęły przynosić zyski, choć do niedawna mówiono, że to bezwładne molochy, których najlepiej byłoby się pozbyć.
Nie chcę tu wystawiać rządowi pomniczka. Zwłaszcza, że sprawa warszawskich nieruchomości pokazuje nie tylko to, że z patologiami da się walczyć, ale i to, ile wysiłku trzeba było włożyć w stworzenie systemu, w którym te patologie były możliwe. Mam nadzieję, że lokatorzy Poznańskiej 14 będą mogli się przekonać, że patologie się skończyły.