B. szef MSZ Radosław Sikorski powiedział, że nic mu nie wiadomo, by w 2010 r. była decyzja rządu o zakazie otwierania trumien ofiar katastrofy smoleńskiej. Podkreślił, że szczegółowa identyfikacja wszystkich szczątków ciał wymagałaby "wielomiesięcznych badań DNA".
"Wiedziałbym o tym, gdyby była jakaś decyzja rządu o nieotwieraniu trumien; mnie o takiej decyzji nic nie jest wiadomo" - powiedział w piątek b. szef MSZ w radiu TOK FM. "Przypominam, że wtedy prokuratura była niezależna od rządu" - dodał, podkreślając że "decyzje o badaniu zwłok podejmuje prokurator, a nie jakiś minister".
Pytany o sprawę zamiany ciał, Sikorski odparł, że wiadomo, w jakich warunkach pracowali rosyjscy patolodzy. "Jak rozróżnić kawałki ciał, bo o tym mówimy - dajmy na to: nogę generała od nogi księdza - bez wielomiesięcznych badań DNA?" - spytał. "Proszę sobie wyobrazić, co by było, gdybyśmy ciała naszych ofiar zostawili w Moskwie na wiele miesięcy, w trakcie jak Rosjanie badają każdy kawałek, po to żeby prawidłowo do trumien te ciała złożyć: rząd byłby ukrzyżowany przez PiS w pierwszej kolejności" - dodał.
W czwartek b. premier Donald Tusk zeznawał jako świadek w śledztwie w sprawie niedopełnienia obowiązków w kwietniu 2010 r. przez funkcjonariuszy publicznych, w tym przez ówczesnych prokuratorów Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Miało ono polegać na nieuczestniczeniu w sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej, a także - wbrew przepisom Kodeksu postępowania karnego - na nieprzeprowadzeniu sekcji bezpośrednio po przewiezieniu ofiar do Polski.
Po wyjściu z prokuratury Tusk powtórzył, że nikt nie wydawał zakazu otwierania trumien. "W jaki sposób postępuje się w takich sytuacjach, precyzyjnie opisują procedury. One były wtedy i dzisiaj takie same" - podkreślił.