Indie wybrały nowego prezydenta. Ram Nath Kovind to należący do rządzącej Indyjskiej Partii Ludowej (BJP) prawnik i były gubernator stanu Bihar. Podobnie jak jego wyborcza rywalka Meira Kumar jest dalitą, czyli osobą pochodzącą z najniższej kasty niedotykalnych.
Czternastego prezydenta Indii wybrali członkowie obu izb parlamentu oraz posłowie stanowych zgromadzeń. Uprawnionych do głosowania było 771 posłów i senatorów oraz 4109 posłów parlamentów stanowych. Każdy głos przeliczany był według mnożnika, który zależy od liczby mieszkańców poszczególnych stanów. Ram Nath Kovind uzyskał 65,5 proc. głosów.
71-letni Ram Nath Kovind jest mało znaną postacią w świecie indyjskiej polityki, ale ma duże doświadczenie w sprawowaniu wysokich rangą urzędów. Przez 12 lat był parlamentarzystą i członkiem wielu komisji parlamentarnych, dwa lata był gubernatorem stanu Bihar.
Jako prawnik przez kilkanaście lat był specjalnym doradcą w Sądzie Najwyższym, a przy tym pracował pro bono w organizacji udzielających darmowych porad prawnych w Delhi.
Zaczynał karierę polityczną pod koniec lat 70. jako osobisty doradca premiera Morarji Desaiego. Od 1991 roku jest członkiem BJP, sześć lat później zasłynął obroną praw dalitów (niedotykalnych), kiedy rząd próbował odebrać prawa przyznane niskim kastom w ramach akcji afirmacyjnej. Działania władz wkrótce zostały uznane za niekonstytucyjne i anulowane.
Ram Nath Kovind tak samo jak kandydatka opozycji Meira Kumar, która była marszałkiem niższej izby parlamentu, pochodzi z najniższej kasty niedotykalnych. Jest dopiero drugim prezydentem dalitą w historii Indii. Wcześniej zdarzało się, że stanowisko prezydenta obejmowali przedstawiciele mniejszości religijnych. Muzułmaninem był np. uwielbiany przez Indusów Abdul Kalam, naukowiec, który pracował nad indyjskim programem kosmicznym.
Wybór Kovinda jest ukłonem BJP w stronę dalitów, którzy w ostatnim roku stali się obiektem ataków ze strony samozwańczych obrońców krów pochodzących z wyższych kast. W Indiach dochodzi do licznych linczów na niedotykalnych i muzułmanów, którzy zajmują się handlem krowami. Rząd wprowadził ustawy zakazujące transportu i handlu tymi zwierzętami, co dotkliwie uderzyło w obie grupy społeczne.
Nowy prezydent przeprowadzi się do pałacu prezydenckiego 25 lipca. Rashtrapati Bhavan znajduje się na południe od starego Delhi w tzw. Delhi Lutyensa, zaprojektowanym na zlecenie kolonizatorów przez brytyjskiego architekta.
Pałac o charakterystycznej kopule leży w osi reprezentacyjnej alei Rajpath, którą zamyka Brama Indii, monument upamiętniającym indyjskich żołnierzy. Pośrodku, w sąsiedztwie pałacu prezydenckiego, znajduje się południowy blok sekretariatu premiera Indii, gdzie zapadła decyzja o nominacji Ram Natha Kovinda.
Początkowo faworytem wyborów był Lal Krishna Advani, który jest wielkim rywalem premiera Narendry Modiego w rządzącej BJP. "Nagle tuż przed nominacjami prezydenckimi głośna sprawa zburzenia meczetu Babri Masjid w Ajodhji wróciła do życia" - mówi PAP Roman Gautam, redaktor w miesięczniku "The Caravan" zajmującym się społeczeństwem i polityką.
Pod koniec maja br. Sąd Najwyższy wznowił proces przeciw Advaniemu i dwójce innych polityków BJP. Akt oskarżenia mówi o zaplanowaniu zburzenia meczetu i wznieceniu zamieszek przeciw muzułmanom.
W grudniu 1992 roku Babri Masjid, który zdaniem radykałów hinduistycznych wybudowano w XVI w. na miejscu świątyni Ramy, zaatakowały bojówki powiązane z BJP. W efekcie przez Indie przetoczyła się fala zamieszek na tle religijnym, gdzie zginęło około 2 tys. ludzi, w większości muzułmanów. Islamskie organizacje terrorystyczne odpowiedziały m.in. zamachem w Bombaju. Babri Masjid na lata stał się symbolem konfliktu między radykałami pochodzącymi z obu społeczności.
Policyjne dochodzenie utknęło w martwym punkcie, mimo że poszlaki i śledztwa dziennikarskie, m.in. reporterów tygodnika "Tehelka" i popularnej telewizji Aaj Tak, wskazywały na konspirację zaplanowaną 10 miesięcy wcześniej.
Zdaniem dziennikarza miesięcznika "The Caravan", gdzie w głośnym artykule zakwestionowano niezależność Sądu Najwyższego od rządu, sprawa rozmyje się po wyborze nowego prezydenta.