Komisarz Frans Timmermans chyba naprawdę wierzy w to, co mówi. Tylko dlaczego ciągle się tym chwali?
Polska była kiedyś w takiej samej sytuacji politycznej, społecznej i gospodarczej, jak… Ukraina. Taką wiedzą pochwalił się niezmordowany obrońca demokracji w Polsce, pan komisarz Timmermans. Dokonał tego jakże przemawiającego do wyobraźni porównania, by uzasadnić swoją determinację w przypilnowaniu, by nie doszło w Polsce do zreformowania sądownictwa. Bo Polska też miała problemy z korupcją, tak, jak Ukraina i brak niezawisłych sądów będzie oznaczać cofnięcie się do czasu, gdy korupcja zżerała Polskę tak, jak na Ukrainie.
Pomińmy samo porównanie do państwa, które jakimś cudem, przy systemie przeżartym korupcją, jeszcze się trzyma. Pomińmy brak wiedzy pana komisarza na temat działalności sądów w Polsce, które nie zrobiły nic, by uniemożliwić powstanie i rozwój piramidy finansowej w postaci Amber Gold. Pomińmy fakt, że pan komisarz nie odbył refleksji nad tym, jak możliwe było – pod czujnym okiem niezawisłych ponoć sądów – wyłudzanie VAT-u na masową skalę i że wystarczyło tylko wziąć się za porządne kontrole – co zrobił obecny rząd – by nagle okazało się, że budżet notuje nadwyżkę w połowie roku.
Pan Timmermans, grożąc już na poważnie Polsce sankcjami, nie zauważył, że między pierwotnym, owszem, fatalnym, projektem PiS dotyczącym reformy sądownictwa, a stanowczą wypowiedzią pana komisarza jednak trochę rzeczy się wydarzyło: ot, choćby została dołączona poprawka prezydenta Dudy, która zakłada wybór członków KRS przez 3/5 liczby posłów i że tym samym wybór sędziów w Polsce ma szansę odbywać się w dużo bardziej demokratyczny sposób niż w ojczyźnie pana komisarza, Holandii, ale też np. Francji; zostały też uwzględnione zmiany, jakie zaproponował Duda w ustawie o Sądzie Najwyższym. Jak już się komisarz zabiera za grożenie sankcjami, to warto byłoby się przygotować.
PiS, na własne życzenie, przechodzi tę drogę pod ostrzałem. Owszem, ostrzał byłby i tak silny, ale dodatkowe podkładanie się z projektem ewidentnie upolityczniającym jeszcze bardziej sądy było krokiem samobójczym. Propozycje prezydenta Dudy co do treści częściowo uratowały sytuację, a na pewno wybiły tzw. totalnej opozycji znaczną część argumentów. Ale trudno już będzie uratować sytuację ze względu na rozgrzane emocje. A to one, niestety, decydują, o dalszym scenariuszu wydarzeń. To nie usprawiedliwia jednak działającego ewidentnie pod ich wpływem komisarza Timmermansa, który zamiast czytać nagłówki polskich portali i żółte paski w telewizorach, powinien na spokojnie przeczytać projekty ustaw – tych, które teraz, po wprowadzonych zmianach, są procedowane. Grożenie suwerennemu państwu sankcjami za ustawy, które dopiero się kształtują, jest wyrazem groteskowej nadgorliwości holenderskiego polityka.
Jacek Dziedzina Zastępca redaktora naczelnego, w „Gościu” od 2006 roku, specjalizuje się w sprawach międzynarodowych oraz tematyce związanej z nową ewangelizacją i życiem Kościoła w świecie; w redakcji odpowiada m.in. za kierunek rozwoju portalu tygodnika i magazyn "Historia Kościoła"; laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka; ukończył socjologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie, prowadził również własną działalność wydawniczą.