Krewny żołnierza wyklętego podzielił się z "Gościem" niezwykłą historią rodzinną. Historią, jak z filmu sensacyjnego, z wątkami... romantycznymi.
Z honorami
Marian Myszka zmienił nazwisko na Wiktor Kowalski i w 1952 roku był komendantem straży pożarnej w kopalni Turów. 28 czerwca jechał na akcję gaśniczą. W drodze zderzył się z ciągnikiem i pojazd przygniótł go. Mężczyzna zmarł w drodze do szpitala.
Myszka był człowiekiem powszechnie szanowanym w lokalnej społeczności i pochowano go z wszelkimi honorami.
- Historycy śmieją się, że komuniści jeszcze taki piękny pogrzeb mu wyprawili, bo był to naprawdę duży kondukt żałobny - opowiada Patryk Semczuk, krewny Myszki. - Nikt nie wiedział, że to zmarł żołnierz wyklęty Marian Myszka, tylko wszyscy myśleli, że to komendant straży Wiktor Kowalski. To chyba jedyny taki przypadek, kiedy żołnierz wyklęty nie był zakopany, za przeproszeniem, jak pies, tylko miał normalny pogrzeb.
Kondukt żałobny Mariana Myszki, "Wiktora Kowalskiego"
archiwum IPN
"Łoś" został pochowany w Przasnyszu niedaleko Warszawy. Po jego śmierci ubecy jeszcze dwa lata szukali żołnierza wyklętego. Myszka pozostawił po sobie dwoje dzieci. Patryk Semczuk zbiera informacje na ten temat i jest prawdopodobne, że jedno z nich, syn, nadal żyje.
- Na pewno pojadę do Przasnysza, żeby znaleźć jego grób. I jego syna - powiedział.
Ciąg dalszy następuje
Sam Patryk Semczuk również jest zaangażowany w akcje patriotyczne. Jak sam powiedział, w jego rodzinie nie było nigdy tradycji patriotycznych. To, że sam stał się patriotą, zaczęło się od pewnej piosenki.
- To było w 2013 roku, miałem wtedy 20 lat. Kolega wrzucił piosenkę na Facebooka o żołnierzach wyklętych. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, kim byli żołnierze wyklęci, więc zacząłem zgłębiać ten temat. Tak natrafiłem na historię Witolda Pileckiego i to mnie bardzo poruszyło - opowiada. - Pomyślałem sobie, iść z własnej woli do Auschwitz, miejsca, gdzie zabija się ludzi, to naprawdę jest to czyn heroiczny. I to wszystko mnie tak zainteresowało, że stałem się patriotą.
Patryk Semczuk podczas uroczystości ku czci Żołnierzy Wyklętych w Wyrzysku
Gmina Wyrzysk
Patryk bierze udział w różnych akcjach patriotycznych. Jest honorowym dawcą krwi, a ostatnio pracował jako wolontariusz przy pracach ekshumacyjnych na cmentarzu w Bydgoszczy pod okiem prof. Szwagrzyka. Jest także pomysłodawcą inicjatywy nadania rondu w Wyrzysku nazwy im. Żołnierzy Wyklętych.
- Byliśmy nastawieni, że ludzie nie będą popierać tego pomysłu, ale jak się okazało pierwszego dnia na 30 osób może tylko dwie się nie podpisały - opowiada. - Byliśmy bardzo zaskoczeni pozytywnym odzewem i to nas zmotywowało. Do końca maja udało nam się zebrać 500 podpisów, choć naszym celem początkowo było 400. Tylko ok. 70 osób odmówiło złożenia podpisu pod inicjatywą.
24 maja, w rocznicę rozbrojenia więzienia Patryk Semczuk zorganizował konferencję prasową.
- Złożyliśmy wniosek i czekamy na jego rozpatrzenie - informuje. - Słyszeliśmy wiele pozytywnych komentarzy, np. fajnie, że młodzi ludzie działają w naszym mieście. Negatywnych komentarzy było tylko kilka.
Jak sam podkreśla, to wiara jest dla niego motorem jego działania.
- To wszystko robię z miłości do Boga i do Ojczyzny - wyznaje. - Jan Paweł II razem z kard. Wyszyńskim powtarzali nie raz, że młodzi są przyszłością świata. Po prostu nie lubię bierności. Trzeba coś zmienić na tym świecie.
Od lewej: Patryk Semczuk, prof. Krzysztof Szwagrzyk, Piotr Tomasz, lokalny historyk podczas prac ekshumacyjnych na cmentarzu w Bydgoszczy
Józef Żernicki