Jeśli tak modne dziś słowo "samozaoranie" ma jakiś sens, to na pewno można je zastosować do tego, co zrobiła premier Wielkiej Brytanii.
Miało być zwycięstwo – jest klęska. Bo pomimo nominalnej wygranej – Partia Konserwatywna zdobywa najwięcej głosów – nie o to w tych wyborach chodziło. Premier Theresa May niespodziewanie ogłosiła przyspieszone wybory, licząc na zwiększenie przewagi swojej partii w parlamencie (sondaże były obiecujące), a tym samym na zyskanie silnego mandatu przed negocjacjami z Brukselą ws. Brexitu. Zamiast zwiększenia przewagi nad opozycją – jest utrata (wszystko na to wskazuje) samodzielnej większości. I sytuacja jest patowa, bo brak możliwości stworzenia większościowego rządu skazuje Wielką Brytanię na paraliż polityczny w przeddzień rozpoczęcia negocjacji, które, jak wiemy, łatwe nie będą. Nawet jeśli uda się dokooptować do koalicji jedną z mniejszych partii, to i tak pozycja torysów będzie słabsza w stosunku do tego, co mieli przed tymi niepotrzebnymi, jak widać, wyborami. Trzeba powiedzieć jasno, że brytyjscy konserwatyści od dłuższego czasu grają vabank – stawiają wszystko na jedną kartę i przegrywają. Przelicytował się David Cameron, który rozpisał referendum ws. Brexitu tylko po to, by uspokoić uniosceptycznych członków swojej partii, jednocześnie licząc na wygraną zwolenników pozostania w Unii. Przelicytowała się teraz Theresa May, doprowadzając do sytuacji pewnego zawieszenia, z którego nie widać dobrego wyjścia. W czasie chaosu spowodowanego zagrożeniem terrorystycznym, w momencie krytycznym dla przyszłości Wielkiej Brytanii i całej Unii Europejskiej, gdy obie strony przygotowują się do procesu rozwodowego, nikogo nie stać na dodawanie kolejnego elementu, pogłębiającego chaos. Gdyby ograniczyć się do poziomu złośliwości, można by powiedzieć, że od tego dobrobytu w głowach się Brytyjczykom poprzewracało, bo chyba z nudów fundują sobie kolejne kłopoty. Tyle że sytuacja jest naprawdę poważna. I pozwolę sobie na ryzykowną dzisiaj – ale zobaczymy za rok – prognozę: to niekoniecznie ostatnie głosowanie Brytyjczyków w najbliższych latach. I nie mam na myśli tylko kolejnych możliwych przyspieszonych wyborów. Obstawiam, że również kolejne referendum ws. Brexitu nie jest wykluczone. I jeśli tym razem wygra opcja „zostajemy”, to będzie to może jedyny dobry efekt obecnego chaosu.
Jacek Dziedzina Zastępca redaktora naczelnego, w „Gościu” od 2006 roku, specjalizuje się w sprawach międzynarodowych oraz tematyce związanej z nową ewangelizacją i życiem Kościoła w świecie; w redakcji odpowiada m.in. za kierunek rozwoju portalu tygodnika i magazyn "Historia Kościoła"; laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka; ukończył socjologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie, prowadził również własną działalność wydawniczą.